Małysz okradziony, Tajner podpisał kontrakt

- Niedawno podpisałem nowy kontrakt z Polskim Związkiem Narciarskim. Pozostaję na stanowisku do olimpiady w Turynie w 2006 roku - mówi "Gazecie" trener polskich skoczków narciarskich Apoloniusz Tajner. Ujawnia też, że niedawno okradziono dom Adama Małysza.

W sobotę i niedzielę w niemieckim Hinterzarten odbędą się indywidualne konkursy skoków zaliczane do letniej GP. Zabraknie w nich Svena Hannawalda i Martina Schmitta oraz podwójnego mistrza olimpijskiego z Salt Lake City Simona Ammanna. Niemcy leczą kontuzje kolan, Szwajcar zrobił przerwę na naukę - pod koniec sierpnia zdaje maturę. Na skocznie pokryte igielitem wróci prawdopodobnie we wrześniu. Pozostali zjawili się w komplecie - Słoweńcy i Austriacy z Finami Jaane Ahonenem i braćmi Hautamaeki na czele.

Do Hinterzarten pojechało pięciu polskich skoczków: Adam Małysz, Robert Mateja, Wojciech Skupień, Marcin Bachleda i Tomisław Tajner. Wystartuje czterech. Najsłabszy z naszych w sobotę zostanie w niedzielę zastąpiony rezerwowym. W piątek polscy skoczkowie oddadzą pierwsze skoki. Do francuskiego Courchevel (konkurs 14 sierpnia) pojedzie czterech zawodników.

Robert Błoński: Czym dla Pana i zawodników jest letnia GP?

Apoloniusz Tajner: To start kontrolny. Po pierwsze, chcemy sprawdzić efekty treningów w tunelu aerodynamicznym. Zobaczymy, jak wygląda sylwetka zawodników przy dojeździe do progu i wyjściu z niego. Zimą miał z tym problemy Adam, jego prędkości na progu były niższe. Wynikało to z ułożenia ciała. Teraz nad tym pracowaliśmy. No i będziemy chcieli zobaczyć, jak wyglądamy na tle innych zawodników, czy wszyscy zrobili postęp. Ja uważam, że pozostali skoczkowie są bliżej Adama, który nic nie stracił z formy.

Interesuje Pana powtórzenie sukcesu Adama z poprzedniego sezonu, kiedy wygrał latem?

- Interesują mnie przede wszystkim dobre i bardzo dobre skoki. A jak one będą, to i przyjdą sukcesy. W GP startujemy niemal z marszu. Nie ma nastawienia tylko na wygrywanie. Skakaliśmy niedawno z Niemcami i wypadliśmy bardzo dobrze. Adam przeskakiwał rywali, a reszta im dorównywała. To samo było podczas zajęć z Austriakami - Loitzlem, Kochem i Goldbergerem.

Zna Pan nowości regulaminowe?

- Nie. W piątek o godz. 10 mamy odprawę techniczną, wszystkiego się dowiemy. Słyszałem, że ma być inny sposób oceniania. Maksymalna nota będzie nie 20, a 12. Sędziowie nie będą odejmować punktów za lot, oceniane będzie tylko lądowanie i odjazd na zeskoku. Dla nas to nie ma wielkiego znaczenia. Ci najlepsi i tak lot mieli stabilny, perfekcyjny.

Co do kombinezonów to najważniejsze, że mogą być z tego samego materiału. Czyli zawodnicy mogą skakać nawet w tych zimowych. W FIS dyskutowano, czy nie zmniejszyć grubości materiału, która teraz wynosi 5 cm. My mamy kombinezony grubości 4,2-4,6 cm. Jeśli by je zmniejszono, zimą zawodnikom byłoby chłodniej, a poza tym nie chroniłyby tak ciała po upadku.

Zmieniono za to odległość ciała od kombinezonu. Teraz wynosi ona 6 cm na całym ciele, a była 8-10 cm. Widać, że są bardziej opięte, dopasowane do sylwetki. Zwiększa się aerodynamika, lotność. To korzystne dla Adama, który ma mocne odbicie, wylatuje z progu jak z katapulty. Mniej zadowoleni są skoczkowie techniczni, np. Sven Hannawald.

Hannawald i Schmitt nie będą skakać w Niemczech.

- Tak. Mają problemy z kolanami. To efekt przeciążenia i zmęczenia. Sezon letni mają z głowy. Takie problemy miał kilka lat temu Adam.

Schmitt dzwonił do menedżera naszej drużyny Ediego Federera. Pytał o zamieszanie z etykietą na wódce "Malyszova", która pojawiła się w Czechach. W Niemczech szeroko o tej sprawie dyskutowano. Wiem, że kanałami dyplomatycznymi już dwa dni po nagłośnieniu tej sprawy wycofano ją ze sprzedaży.

To chyba nie były jedyne pozasportowe problemy naszego najlepszego skoczka tego lata?

- To prawda. Z nowo budowanego domu w Wiśle miesiąc temu skradziono drogi sterownik do centralnego ogrzewania. Teraz dom jest strzeżony.

Jak Pan oceni pozostałych polskich skoczków?

- Skaczą lepiej i równiej niż kiedyś. Robert Mateja już nie spóźnia odbicia. Postępy zrobił Marcin Bachleda, zadowolony jestem z Wojtka Skupienia. Tonio Tajner robi systematyczne postępy. Błysku jeszcze nie ma. Ale pojedyncze skoki ma bardzo dobre. Uważam, że wszyscy są bliżej Adama, choć ten - jak zwykle - skakał z niższej belki.

Co słychać u Tomasza Pochwały, który miał fatalny upadek w Planicy podczas ostatnich zawodów PŚ?

- Przechodzi rehabilitację kolana. Miał lekkie naderwanie przyczepu mięśnia, w tej chwili ma na nodze stabilizator. Niedługo wróci do treningu. Lato stracił, ale zimą powinien skakać.

Jak współpraca z Polskim Związkiem Narciarskim? Wypłacono już premie za olimpiadę? Podpisał Pan nowy kontrakt?

- Premii nie dostaliśmy, ale zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji i nie narzekamy. Spokojnie czekamy. Związek wspiera nas dalej i nowością w ekipie jest biomechanik Piotr Krężałek. Był z nami niedawno na zgrupowaniu w Oberstdorfie. Został wyposażony w nowoczesną kamerę cyfrową, laptopa. Kamerą filmuje odbicie zawodników, robi wykresy, różne obliczenia. Znamy dokładnie kąty odbicia, szybkości najazdu. Wcześniej analizowaliśmy wszystko na podstawie zapisu wideo. Teraz jest to dokładniejsze. Niemcy mają trzy albo cztery takie kamery.

A co do mojego kontraktu, to przedłużyłem umowę z PZN-em do igrzysk w Turynie w 2006 roku. Wiem, ile czeka mnie pracy, uciążliwości, wyrzeczeń, ale podjąłem wyzwanie. Mam nowy cel.

Kalendarz letniej GP

10 i 11 sierpnia 2002 Hinterzarten (Niemcy) skocznia K-95

14 sierpnia Courchevel (Francja) K-120

6 i 7 września Lahti (Finlandia) K-120

14 września Innsbruck (Austria) K-120

Tak było rok temu

1. Adam Małysz - 397 pkt.; 2. Andreas Goldberger (Austria) - 364; 3. Stefan Horngacher (Austria) - 357; 12. Wojciech Skupień - 136; 42. Robert Mateja - 29; 52. Tomasz Pochwała - 8.

Hess - Polaków, Tajner - Niemców

W Hinterzarten trwa wspólny obóz skoczków polskich i niemieckich. Dziesięciu polskich zawodników w wieku 14-17 lat spotkało się ze swoimi niemieckimi rówieśnikami. W piątek podopieczni Zbigniewa Klimowskiego i Jana Szturca mają startować w zawodach. - Ja będę puszczał zawodników niemieckich, a Reinhard Hess naszych - mówi "Gazecie" trener Apoloniusz Tajner.

Ten obóz to efekt marcowych ustaleń przedstawicieli obu ekip. Ma na celu zakończenie niechęci kibiców obu zespołów do najlepszych zawodników świata. W dniach 23-29 września podobny obóz odbędzie się w Zakopanem, być może zawodnicy wystartują na odremontowanej Średniej Krokwi. Na pewno pojadą zwiedzać Wieliczkę. - Za pięć-siedem lat będą rywalizować w Pucharze Świata, chodzi o lepsze poznanie - mówi trener Tajner.

rb

Copyright © Agora SA