Justyna Kowalczyk: Dokładnie, bardzo się cieszę.
- Takie są sprinty, ważne że nigdzie nie upadłam, że nigdzie nie złamałam kijka. Dziś faworytki straciły szanse na medale. Było bardzo nerwowo na trasie, bo każdy był zmobilizowany i umotywowany w stu procentach. Nikt nie chciał odpuścić, a jak na zakręcie jeden nie ustąpi miejsca drugiemu, to najczęściej leżą. Mnie się udało nie popełnić ani jednej głupiej pomyłki. W finale chytrze wyskoczyłam na pierwsze miejsce, ale dziewczyny bardzo mocno zaatakowały na podbiegu. Zabrakło mi sił, nie umiałam w tamtym momencie pobiec tak szybko jak one, a przede wszystkim jak Marit. I jeszcze Arianna, tak po sprintersku lekko mnie zepchnęła i zostałam zamknięta. W pewnym momencie nie miałam miejsca do tego, by jakoś manewrować. Ale w sprintach wydarzyło się dla mnie wiele dobrego. Żeby było sprawiedliwie, każdy musiałby mieć swój tor, a na trasie nie powinno być zakrętów. Tyle, że to niemożliwe, bo nie byłoby tak emocjonujące i widowiskowe dla kibiców. Cieszę się z zakończenia, choć stając do walki o medale, chciałoby się osiągnąć więcej, ale przegrałam z wielkimi sprinterskimi rywalkami, którym gratuluję.
- Moja najgorsza konkurencja to była na pewno. Tak jej nie lubię, że nie wiem nawet, czy na igrzyskach w Soczi pobiegnę sprint łyżwą. Ale, skoro tutaj potrafiłam się tak zmobilizować i skupić, to nie wypada mi się nie cieszyć. Poza tym ja nie mam techniki sprinterskiej, w kwalifikacjach też nie pobiegłam jakoś błyskotliwie, więc naprawdę się cieszę. Bo później wszystko fajnie się układało. Dobrze, że tutaj nie zrezygnowałam, choć kiedy nie ma medalu jakiś niedosyt zawsze pozostanie.
- Na pewno będę pewniejsza, że na ostatnim kilometrze będę w stanie "coś" zrobić z każdą z rywalek. Czyli nie będę próbowała jakiś nerwowych ruchów wcześniej na trasie. Finiszować też potrafię, kiedy nie jestem za bardzo zmęczona.
- Bardzo ładnie Justysiu.
- To jasne, że sprzyjają swojej rodaczce, mnie się ta atmosfera podobała. Miłe jednak, że dopingują wszystkich. A Marit pokazała, że jest w świetnej formie, po sześciu latach została mistrzynią świata. Ale zostały kolejne biegi. Każda dziewczyna, która stanie na starcie żeby walczyć o medale, nie będzie myślała o tym, by pokonać Marit Bjoergen, tylko żeby pobiec jak najlepiej. Tak w każdym razie będzie ze mną. Jeśli to przyniesie rezultat, ucieszę się.
Zadowolony też Wierietielny ?