W ostatnich dniach polskim sportem wstrząsnęły dwie afery dopingowe. Ujawniono pozytywny wynik kontroli przeprowadzonej podczas igrzysk w Vancouver u biegaczki narciarskiej Kornelii Marek, a w czwartek wypłynęła sprawa kolarzy przełajowych Pawła i Kacpra Szczepaniaków. Cała trójka stosowała EPO i czeka jeszcze na karę.
Na czym wpadali najbardziej znani polscy dopingowicze? Czy wracali potem do zawodowego sportu?
W 1972 roku sztangista startujący w wadze lekkiej wywalczył brąz na igrzyskach w Monachium, wcześniej był dwukrotnym mistrzem świata. W 1976 roku został mistrzem Europy i na igrzyska do Montrealu jechał jako faworyt. W dniu 30. urodzin wygrał w Kanadzie złoto, ale po trzech miesiącach okazało się, że był jednym z 11 sportowców przyłapanych na dopingu.
"Decyzję przyjęto i jej nie komentowano. Tylko świadomość krzywdy i niezwykły chart ducha połączony z wolą walki i nadzieja na kolejny olimpijski rewanż, trzymały nadal w treningowym reżimie zdetronizowanego mistrza, który po 18 latach oświadczył, że w Montrealu był czysty" - napisano w sylwetce Kaczmarka w serwisie Polskiego Komitetu Olimpijskiego (pisownia oryginalna).
W 1980 roku 34-letni wówczas sztangista wystartował jeszcze na igrzyskach w Moskwie, ale na sukces nie miał już szans. Rok później wyemigrował do Niemiec, gdzie zdobył kilka mistrzowskich tytułów. Potem pracował jako laborant w Wolfsburgu, obsługiwał maszyny w Kassel. "Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m. in. Krzyżem Kawalerskim OOP (1976). Uczestniczył w uroczystościach 75-lecia PZPC (2000), gdzie m. in. ogłoszono listę najbardziej medalodajnych zawodników w historii tej dyscypliny sportu w Polsce" - informuje serwis PKOl.
Reprezentacyjny hokeista wpadł na kontroli antydopingowej po trzecim meczu Polaków na igrzyskach w Calgary. Biało-czerwoni wygrali z Francją 6:2, ale po ujawnieniu, że Morawiecki miał podwyższony poziom testosteronu we krwi, wynik zweryfikowano na 0:2. Oficjalna linia obrony mówiła o tym, że doping został podany zawodnikowi w barszczu z krokietami podczas przyjęcia organizowanego przez kanadyjską Polonię.
Morawiecki został zdyskwalifikowany na 18 miesięcy. Po powrocie niemal natychmiast po raz kolejny wykryto u niego nadmiar testosteronu. Polski Związek Hokeja na Lodzie tym razem zdyskwalifikował go dożywotnio, ale w 1992 roku zawiesił karę. Morawiecki grał później w Szwecji i we Francji, a na przełomie wieków w czterech klubach polskich. Po zakończeniu kariery w 2003 roku został trenerem.
Najlepsza polska pływaczka lat 90. wpadła na kontroli antydopingowej na Grand Prix Polski w Oświęcimiu - miała testosteron na poziomie 12, podczas gdy poziom dopuszczalny to 6, a norma lekarska 1,5-2. Pęczak zdecydowanie zaprzeczyła, że przyjmowała jakiekolwiek lekarstwa. - Bronię się, jak potrafię. Robię dodatkowe badania. Analiza surowicy krwi, na którą ojciec wydał całą pensję, wykazała, że jestem czysta - mówiła Pęczak.
Związek uwierzył w niewinność zawodniczki i ukarał ją dwumiesięczną dyskwalifikacją, co komisja antydopingowa uznała za podważenie wiarygodności warszawskiego laboratorium. Zarząd PZP musiał zebrać się jeszcze raz i przedłużył karę do dwóch lat. Ostatecznie dyskwalifikację zawieszono po 18 miesiącach.
Pęczak wróciła do startów w wielkim stylu - aż 17 z 18 rekordów życiowych pobiła po dyskwalifikacji. W tym czasie zdobyła też pięć medali mistrzostw świata na basenie 25-metrowym i 12 ze swoich 14 krążków mistrzostw Europy.
Podczas lipcowych mistrzostw Polski kontrola antydopingowa wykazała, że Lipiec stosował zabroniony epitestosteron. Chodziarza zawieszono na cztery lata, ale PZLA zezwolił sportowcowi na przeprowadzenie dodatkowych badań. Ich wyniki skłoniły związek do zmiany stanowiska - w 1996 roku uznano, że Lipiec nie jest winny użycia niedozwolonego dopingu. Przywrócono mu prawa sportowe.
Lipiec startował później w największych zawodach - zwyciężył w Pucharze Europy w 1998 roku, cztery razy brał udział w mistrzostwach świata. Największy sukces to piąte miejsce na 50 km w Atenach w 1997 roku. Na igrzyskach w Sydney w 2000 roku nie ukończył dystansu, bo dostał skurczu jelit na tle nerwowym.
Kiedy został ministrem sportu w 2005 roku, nie powołał na kolejną kadencję prof. Jerzego Smorawińskiego, który przewodniczył komisji dyskwalifikującej sportowca. Urząd ministra stracił po tym, jak w lipcu 2007 roku został zatrzymany przez CBA pod zarzutem skorumpowania dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportowego w Warszawie. Z aresztu wyszedł w lipcu 2008 roku.
Wyrywkowa kontrola sztangistów podczas mistrzostw Polski w Cetniewie wykryła, że trzech zawodników - w tym Marcin Dołęga - ma podwyższony poziom testosteronu. - Nie stosowaliśmy świadomie żadnych substancji dopingujących - tłumaczył się Dołęga. - Wszystkie środki, odżywki i brązowe ampułki dostaliśmy od trenera Ryszarda Szewczyka.
- Na tyle mu ufaliśmy, że nie podejrzewaliśmy, że to może być doping. Trener twierdził, że to były odżywki. Jeżeli komisja dyscyplinarna nie zawiesi trenera, to będziemy zmuszeni złożyć do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - zapowiadał 22-letni wówczas sztangista. Szewczyk sam złożył dymisję, którą przyjął Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, Dołęga został zdyskwalifikowany na dwa lata.
Po powrocie do sportu zdobył złoty medal mistrzostw Europy (2006) i dwa złote krążki mistrzostw świata (2006, 2009).
Na mistrzostwach świata w Oberstdorfie Kowalczyk wypadła obiecująco - zajęła m.in. czwarte miejsce w biegu na 30 km stylem klasycznym, ale jej wyniki anulowano, gdy testy antydopingowe wykazały w organizmie Polki obecność zakazanego deksametazonu. W czerwcu 2005 roku Kowalczyk zdyskwalifikowano na dwa lata.
- To moja totalna głupota. Nie mam słów, od dwóch dni płaczę - mówiła tuż po dyskwalifikacji Kowalczyk. - Nie mamy w kadrze lekarza, więc poszłam do zwykłego szpitala powiatowego, bo bolało mnie ścięgno Achillesa. Dostałam lekarstwo i je zażywałam. O matko, jaka ja byłam lekkomyślna... A przecież to lekarstwo to nawet wydolności nie poprawiało, tylko likwidowało ból - żałowała Polka.
Po kolejnych apelacjach dyskwalifikację skrócono do sześciu miesięcy i Kowalczyk ścigała się już w grudniu 2005. W ostatnich czterech sezonach wygrywała we wszystkich najważniejszych zawodach na świecie.
Skrzydłowy Śląska Wrocław miał jechać na koszykarskie mistrzostwa Europy, ale po jednym z półfinałowych meczów PLK w jego organizmie wykryto metandienon - środek podobny do metanabolu, który powoduje wzrost siły mięśniowej. Przeważnie stosują go ciężarowcy. - Jestem w szoku - mówi agent zawodnika Krzysztof Skiba. - Na pewno Marcin nic nie brał. Postaramy się udowodnić, że był i jest czysty. Ale odwoływać się nie będziemy - dodał Skiba.
PZKosz nie znalazł okoliczności łagodzących i nałożył na koszykarza maksymalną, dwuletnią karę. Zawieszono ją po roku, Stefański wrócił do gry. W tym sezonie reprezentuje Trefl Sopot - jest solidnym graczem, ma średnio 7,5 punktu i 5,9 zbiórki na mecz.
Czwarty kajakarz igrzysk w Pekinie (w dwójce na 1000 m) został przyłapany na stosowaniu clenbuterolu. - To środek, za pomocą którego kiedyś tuczyło się świnie - tłumaczył znawca dopingu prof. Jerzy Smorawiński. - Wśród sportowców najbardziej popularny jest u kulturystów, bo z jego pomocą dobrze spala się tkankę tłuszczową i można wspomóc budowę muskulatury. Ma zastosowanie przy dość krótkotrwałym wysiłku, do kilku minut - mówił.
- Jestem niewinny - stwierdził Seroczyński. - Ciężko mi się tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiłem. To dla mnie wielki szok. Mam nadzieję, że moje imię zostanie oczyszczone, bo honor mi nie pozwala na to, żeby ktoś mnie oskarżał o takie metody.
Seroczyński został zdyskwalifikowany i wykluczony z udziału w igrzyskach w 2012 roku w Londynie. Próbował się odwoływać do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, ale jego argumenty zostały odrzucone. Kajakarz zakończył karierę.
Obecność niedozwolonego środka w organizmie reprezentacyjnego obrońcy wykryły aż trzy kontrole po meczach Panathinaikosu Ateny, do którego Wawrzyniak był wypożyczony z Legii. - Jestem czysty, nigdy niczego nie brałem. Nawet nie wiem, co to jest doping. Odkąd się dowiedziałem, nie mogę normalnie funkcjonować - mówił piłkarz. Okazało się, że zakazana substancja była składnikiem preparatu na odchudzanie, który Wawrzyniak kupił na własną rękę.
Po zdyskwalifikowaniu go na rok, piłkarz odwoływał się do wyższych instancji - karę przedłużono mu jednak do dwóch lat, potem wrócono do roku, a ostatecznie zmniejszono do trzech miesięcy. W sumie Wawrzyniak nie grał jednak niemal przez rok. Po powrocie do Legii 27-letni piłkarz jest podstawowym zawodnikiem drużyny, ale nie prezentuje reprezentacyjnego poziomu.
Kto w Polsce walczy z dopingiem?