W piątek czekają go kwalifikacje do konkursu na normalnej skoczni, w sobotę walczy już o medal. Małysz wystartuje na igrzyskach po raz czwarty, z Salt Lake City przywiózł brąz i srebro. Zdobył cztery tytuły mistrza świata i cztery Kryształowe Kule za Puchar Świata. Marzy o olimpijskim złocie, igrzyska w Vancouver to jego ostatnia szansa. Jest zdeterminowany jak nigdy, a w ostatnich zawodach PŚ, w których startował, latał fenomenalnie i zajął drugie miejsce. Przegrał tylko z liderem PŚ Szwajcarem Ammannem.
Adam Małysz: Cały czas starałem się trzymać w czołówce. Ostatnie trzy starty - w Zakopanem, Oberstdorfie i Klingenthal były bardzo udane. Jestem podbudowany psychicznie, spokojny i doskonale przygotowany. Potrzebuję tylko świeżości w nogach i szczęścia.
- Wiem, że strasznie długo na to czekaliście, niektórzy już postawili na mnie krzyżyk. To nie było dla mnie łatwe, ale wiara czyni cuda. Jeślibym nie wierzył, że efekt przyjdzie, to nie chciałbym współpracować z tak wspaniałym trenerem jak Hannu Lepistoe. Ciągle powtarzał, że robiąc swoje, dojdziemy do formy.
- Może ostatni będą pierwszymi? (śmiech) Rok temu na próbie przedolimpijskiej byłem w Whistler dzień przed konkursem i nie sprawiło mi to żadnego problemu. Nie mam problemów z aklimatyzacją. Gorzej jest po powrocie do domu. W Kanadzie konkursy są wcześnie, czyli tak jakbyśmy skakali w Europie przy świetle. Nie będzie problemu. Nie chciałem lecieć do Kanady za wcześnie, siedzieć w wiosce i denerwować się przed startem. Nie wiedziałbym, co ze sobą zrobić.
- Jaki sens miałoby jechanie bez wiary, że będzie się walczyło o medal? To w pewnym sensie nasz obowiązek, żeby walczyć o medale.
Małysz: Na Igrzyska jadę po medal
- Tak. I dobrze, bo presja pomaga. Jestem doświadczony, wiem, jak się zachować przed startem. Wiek będzie moim dużym atutem.
- Mówiło się, że Austriacy mają jakieś cudowne kombinezony. My takich nie mamy, ale staram się w ogóle nie zaprzątać sobie głowy sprawami, na które nie mam wpływu. Kombinezony same nie skoczą po medal.
- Nie. Bo dzień później jest konkurs.
- Bez szans. To fajne przeżycie, ale za bardzo wyczerpujące. Nie chciałbym stać na mrozie tyle godzin. Na ceremonii otwarcia byłem tylko raz - w Nagano w 1998 roku.
- Tamten był strasznie wystraszony. Chyba tak bardzo jak ja podczas niedzielnego ślubowania olimpijskiego. Musiałem czytać tekst przysięgi, a tego nie lubię. Gdy mam powiedzieć coś od siebie, nie ma sprawy, ale przeczytać... od razu się stresuję. Zawsze na ślubowaniach popychałem do czytania jakiegoś młodego. W niedzielę byłem sam i nie miałem kogo wypchnąć.
- Obawiam się. Ale mam nadzieję, że to będę ja. Trzeba uważać na Roberta Kranjca. Słoweniec zawsze daleko lata na treningach, ale podczas zawodów nie może zaskoczyć.
- Mała podobno jest podobna do tej w Szczyrku, ale nie skakałem na niej. Na dużej skakałem. Jest trudna, byłem tam ósmy i czwarty. Mam tylko nadzieję, że warunki będą równe dla wszystkich. Ale skocznia nie jest tak ważna jak forma, jak się czujesz, jak się wyspałeś itd.
- Schlierenzauer, Ammann, Jacobsen, Morgenstern. Mam nadzieję, że Małysz sprawi niespodziankę, ale prorokiem nie jestem.
Małysz: Ammann startuje tam gdzie może wygrać
- Dwa skoki i koniec. Moje czwarte igrzyska, na każdych chciałem zdobyć medal, ale na każdych forma była inna. Do Salt Lake City leciałem jako faworyt, mówiono, że srebro i brąz to porażka. Dla mnie to był niesamowity sukces. Wtedy mówiłem, że nie zamieniłbym tych medali na złoty. Teraz wiem, że bym zamienił (śmiech). Kiedyś powtarzałem, że chcę oddać dwa równe skoki, a teraz otwarcie zapowiedziałem, że do Vancouver jadę walczyć o złoto. Widać zestarzałem się. To moje ostatnie igrzyska. Wszystko stawiam na jedną kartę.
- Miło coś takiego usłyszeć od dziennikarzy. Długo słyszałem, że mam minę, jakbym się czymś stresował, że coś mnie gryzie. Spokojnie czekałem na formę, a jak już przyszła, to normalne, że wróciła mi pewność siebie, uśmiech i radość ze skakania.
- Zwątpienia może nie, ale dochodziły mnie głosy z zewnątrz, że może coś robię nie tak, że może Hannu mnie "zajechał". Ja cały czas mu ufałem i wierzyłem, że idziemy w dobrą stronę. Lepistoe to naprawdę niesamowity szkoleniowiec. Nie tylko potrafi robić cuda, jeśli chodzi o przygotowanie, ale wszystko robi z wielką pewnością i przekonaniem, że ma rację. Dzięki niemu nie zwątpiłem ani przez chwilę. Przełomowym momentem były styczniowe treningi w Ramsau. Tam zacząłem skakać lepiej. W Zakopanem, gdzie byłem piąty i czwarty, wróciła pewność siebie.
- Chciałbym usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego.
- (śmiech) To moje marzenie. Jeśli Góra pozwoli, to kto wie. Obiecuję walczyć o złoto z całych sił.
- Patrzyłem czasem w internecie, ile dni zostało do igrzysk, ale dopiero kiedy dostałem kalendarz z PKOl, uświadomiłem sobie, że konkurs jest już 13 lutego. Dobrze, że to sobota, a nie piątek. Przed wylotem na igrzyska mieszkałem w pokoju 2013, więc mam nadzieję, że przyniesie szczęście.
- To jest niebezpieczny team, który zawsze potrafi wyciągnąć asa z rękawa. Mam nadzieję, że na igrzyska nie szykują nic specjalnego. Schlierenzauer niby jest w gorszej formie, ale w Willingen wygrał. Ich trzeba się bać.
- Nie jestem zdziwiony jego formą. Nie trenuje mocno fizycznie, oszczędza się, to jego taktyka. Startuje tylko tam, gdzie może odnieść korzyść. Jest w formie, ale nie w każdym skoku na luzie ląduje na 140. metrze. Gdzieś zgubił automatyzm i błysk, który miał.
- Byłem niesamowicie przygotowany. Skocznia była wysoko położona, więc jeśli miało wiać, to z tyłu. Skakałem więc bardzo płasko, miałem niesamowicie silne nogi, co na małej skoczni było jeszcze ważniejsze. I co? I przyszedł wiatr z przodu. Lądując na średniej skoczni, wpadłem w dziurę, którą zostawił po upadku Kasai. Cud, że w ogóle zdobyłem medal. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tamta moc, którą miałem, zaszkodziła mi. Ci, którzy odbijali się do przodu, lecieli daleko, a ja spadałem z wysoka.
- Medale są medalami, leżą w gablocie. Jednego koloru brakuje. Marzenie czeka na spełnienie.
Już od piątku na portalu Sport.pl igrzyska w Vancouver. Codzienne relacje Z Czuba i na żywo, relacje prosto z Kanady specjalnych korespondentów, wideo komentarze, rozmowy z naszymi gwiazdami i komplet wyników, także tych z nocy polskiego czasu. A rano o godz. 9 w TOK FM magazyn olimpijski Michała Pola. Zapraszamy do śledzenia igrzysk w Sport.pl
Specjalny serwis Sport.pl - Vancouver 2010 ?