- Rosyjska ekipa nie wycofa się ze startu w kolejnych konkurencjach zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City - poinformował jej attache prasowy Giennadij Szwec. Szwec powiedział w czwartek późnym wieczorem, że decyzja ta zapadła w porozumieniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Olimpijska delegacja Rosjan zagroziła na konferencji prasowej bojkotem pozostałych konkurencji igrzysk, oskarżając sędziów o "brak obiektywizmu". - Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques Rogge będzie musiał wytłumaczyć się i zastosować konkretne środki. Jeśli MKOl nie przeprowadzi śledztwa w sprawie dyskryminowania Rosjan w ciągu 24 godzin ekipa rosyjska wyjedzie - mówił na konferencji Paweł Rożkow, prezes Rosyjskiego Komitetu Sportu.
Przewodniczący Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Leonid Tiagaczow, który wcześniej w wywiadzie telewizyjnym nazwał igrzyska w Salt Lake City "najbardziej brudnymi w historii", wypowiadał się jeszcze ostrzej. - Powiedziałem przewodniczącemu Rogge, że nie zgadzaliśmy się z sędziami w łyżwiarstwie figurowym, biegach narciarskich i hokeju. Potrzebujemy czystego sportu. Jeśli nie znajdzie się rozwiązanie tego problemu, drużyna hokejowa nie będzie grać. Postawiłem szefowi MKOl pytanie: "Jeśli nie potrzebujecie Rosji w świecie sportu i w ruchu olimpijskim, to jesteśmy gotowi opuścić wioskę olimpijską i będziemy startować z tymi, którzy organizują czyste zawody i mają obiektywnych sędziów" - mówił Tiagaczow.
Wiceprzewodniczący Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego Witalij Smirnow próbował znaleźć bardziej pojednawczy ton. - Przedstawiliśmy nasze stanowisko i Rogge poinformował nas, co zamierza zrobić. Nie ma jednak mowy o ultimatum, ani o 24 ani o 48 godzinach. Przybyliśmy tu, aby przyczynić się do sukcesu igrzysk. Bez Rosji igrzyska nie byłyby tym samym - dodał Smirnow.
Rosjanie zwołali swoją konferencję prasową kilka godzin po tym, jak narciarki tego kraju nie wystartowały w sztafecie 4x5 km. Według MKOl, Larysa Łazutina, która na tych igrzyskach zdobyła już dwa srebrne medale, miała w czwartek rano zbyt wysoki hematokryt (poziom stężenia krwi), który budził podejrzenia o doping krwi. O wyniku badania Rosjanki poinformowano ekipę zaledwie pół godziny przed startem sztafety. Trenerzy nie zdążyli dokonać zmiany. Rosyjską opinię publiczną zbulwersował wcześniej skandal wokół rywalizacji łyżwiarskich par sportowych, gdy MKOl przyznał drugi złoty medal parze kanadyjskiej, w konkurencji, którą wcześniej wygrała ją para rosyjska.
Szef MKOl, Jacques Rogge zachowywał kamienny spokój. Przesłał do prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina list, wyjaśniający sporne kwestie. Okazało się, że przekonał rosyjskiego przywódcę - Putin zadzonił do Tiagaczowa i polecił mu brać udział w igrzyskach do końca.
- Pan Rogge napisał list do prezydenta Putina, aby mu zakomunikować, że rozumie emocje Rosjan i że osobiście przestudiował z szefami trzech federacji sytuację. Zapewnił go, że wszystkie decyzje były absolutnie prawidłowe - oświadczył na konferencji prasowej dyrektor generalny MKOl Francois Carrard.
Rogge oświadczył również w liście, że nie zamierza ugiąć się pod presją, jaką stwarza swoimi wypowiedziami kierownictwo rosyjskiej ekipy olimpijskiej. W sprawie igrzysk wypowiedział się również minister spraw zagranicznych Rosji, Igor Iwanow. Rosyjski rząd wystosował do MKOl apel o zapewnienie "umożliwienia naszym sportowcom osiąganie wyników, do których osiągania byli wytrenowani i ochrony igrzysk olimpijskich od niepożadanej ingerencji zewnętrznej."