Friesinger pobiła przy tym o 0,36 s. swój własny ustanowiony w marcu 2001 w Calgary rekord świata uzyskując rezultat 1.54,02. Był to pierwszy medal w tych igrzyskach dla Niemki, której matka jest Polką (Janina Korowicka-Friesinger, która także startowała jako panczenistka podczas igrzysk w 1976 r.). Friesienger finiszowała piąta na 1000 m i czwarta na 3000 m.
Pochodząca z Inzell w Bawarii zawodniczka przed wyjazdem do Salt Lake City obiecała mieszkańcom rodzinnej miejscowości, że jeśli zdobędzie złoto urządzi trzydniowy festyn z darmowym piwem.
- Czekałam na ten dzień z wielkim utęsknieniem. Uważam, że powodem moich poprzednich niepowodzeń była wielka presja, jaka na mnie ciążyła. Przyjechałam tutaj z zamiarem walki o kilka medali i w pierwszych wyścigach byłam bardzo usztywniona. Dzisiaj wiedziałam, że muszę postawić wszystko na jedną kartę. I udało się - powiedziała Friesinger.
Po zwycięstwie i podczas dekoracji po jej policzkach obficie lały się łzy.