Robert Błoński korespondencja z Soldier Hollow
Na ostatnim podbiegu w ćwierćfinale Krężelok był drugi, miał moc. To było widać. Umiejętnie rozpychał się między rywalami.
- To rodak Adama Małysza, wspaniałego skoczka, może on go zainspirował? - krzyczał spiker do rozemocjonowanych tłumów kibiców.
My staliśmy wpatrzeni w cztery punkty - zawodników będących gdzieś tam wyżej od kibiców, rytmicznie odpychających się kijkami od śniegu. I nagle zamarliśmy. Tuż przy wierzchołku Szwed Larsson kopnął nartą w kijek Polaka. Kijek pękł, Polak stracił równowagę, drugie miejsce, masę nerwów i - jak się wtedy wydawało - szanse na awans do półfinału. Gonił potem rywali, jak szalony, ale 20-metrowej straty nie odrobił. Wściekły wpadł na metę. Zajął ostatnie miejsce i właściwie mógł się pakować.
- Składamy protest! - krzyczał jednak szef wyszkolenia PZN Marek Siderek. Wlał nam nadzieję w serca, bo sprinty to konkurencja bardzo widowiskowa. Debiutują na igrzyskach, ale oglądaliśmy je już na MŚ w Lahti rok temu. Mają uatrakcyjnić narciarstwo klasyczne.
Wszystko rozgrywane jest jednego dnia, wokół stadionu. Nie ma miejsc, gdzie na długie minuty znikają kibicom z oczu. Wszystko widać, są wyścigi, rywalizacja, są wielkie emocje. Sprinty przypominają trochę kolarski finisz - jest trochę czajenia się, siedzenia na "kole", kalkulowania albo od początku "idzie" się na maksa, żeby wykończyć rywali, żeby odjechać i samotnie minąć metę.
Tę pierwszą metodę - czajenia - stosują sprinterzy; drugą - wytrzymałościowcy, ci, którzy nie mają na finiszu szóstego biegu albo turbodoładowania.
We wtorek emocje były nie tylko na trasie, ale też przy zielonym stoliku. Jury sędziowskie zdyskwalifikowało Szweda, a Krężeloka dopuściło do biegu półfinałowego.
- Nie wiem, czy z ćwierćfinału zdołałbym awansować - powiedział Polak.
Ostatecznie biegł w drugim półfinale. Zaczął trochę z tyłu, z drugiej linii, bo na szerokiej na siedem-osiem metrów trasie jest miejsce tylko dla czterech.
W takt "Zimy" Antonio Vivaldiego śmigała nam przed oczami czerwona czapka z białym pomponem. Niestety, wciąż z tyłu, na końcu. W połowie dystansu Krężelok zdołał wyprzedzić jednego z rywali. Na bardzo krótko. Mistrz świata z Lahti Norweg Tore Arne Hetland i wicemistrz świata Włoch Christian Zorzi byli poza zasięgiem wszystkich, nie tylko Polaka. Krężelok zwolnił trochę w miejscu, w którym poprzednio upadł. Znowu spadł na piąte miejsce w swoim wyścigu. Na finiszu nie miał szans. Nasza radość i emocje związane z awansem do półfinału były tak samo duże, jak krótko trwały. Ale i tak miejsce w dziesiątce na olimpiadzie w konkurencjach biegowych jest wyczynem.
"Big surprise, big surprise!" - krzyczał spiker, kiedy przedstawiał Krężeloka. Dla nas to też była duża niespodzianka. Ale miła.
Urodzony 12 stycznia 1974 roku w Stavanger
wzrost 186 cm
waga 82 kg
Sukcesy:
IO: 1,5 km sprint: 1 (2002) 30 km techniką dowolną: 51 (2002) 50 km techniką dowolną: 24 (1998)
MŚ: 1,5 km sprint: 1 (2001) 10 km na dochodzenie: 7 (2001) 30 km techniką dowolną: 7 (1999) sztafeta 4 x 10 km: 1 (2001)
PŚ - klasyfikacja generalna: 9 (2001-02), 12 (2001), 18 (2000), 23 (1999), 62 (1998).