Korespondencja
Robert Błoński
Radosław Leniarski
Salt Lake City
Z hokeistami jest inaczej niż z pi³karzami. Do dyspozycji dziennikarzy są od razu po meczu. Kiedy Salo kilka minut po zwycięstwie nad Czechami zdjął kask, wydawało się, że stoi za nim jakiś dowcipniś i polewa mu głowę wodą. Ze szwedzkiego bramkarza dosłownie lał się pot. Przed chwilą wygrał swojej drużynie mecz z Czechami. - Ja bohaterem? Nie przesadzajcie. Zrobiłem, co do mnie należało. Mecze z Czechami zawsze są ciężkie, a Jagr jest wspaniałym napastnikiem. Dziś nie miał szczęścia - mówił Salo. Choć pytań do niego było kilkanaście, odpowiadał wciąż jedno: Szwedzi faworytem? - To żarty.
Co oznaczają zwycięstwa z Kanadą i Czechami? - Nic.
Ale dzięki zwycięstwu z Czechami z grupy wyjdziecie prawdopodobnie na pierwszym miejscu... - To był tylko kolejny mecz.
Nie dodał, że był to kolejny mecz którego został bohaterem. Na tej olimpiadzie, w dwóch pojedynkach (z Kanadą i Czechami) obronił 70 z 73 strzałów. - Salo jest może niski, ale w bramce pokazuje, jak jest wielki - oceniał trener Szwedów Hardy Nilsson. A obrońca Niklas Lidstrom zapytany, czy kiedykolwiek wcześniej widział tak wspaniale spisującego się bramkarza, odparł z szerokim uśmiechem: - Tak. Kiedy moja drużyna Detroit Red Wings grała z Edmonton [Salo gra w zespole Oilers - red.]. Kapitan Szwedów Mats Sundin dodał: - W pierwszej tercji byliśmy lepsi od Czechów. W drugiej i trzeciej oni od nas. Ale najlepszy ze wszystkich był Tommy.
Ten mecz miał być pojedynkiem dwóch wspaniałych bramkarzy - Salo i Dominika Haszka - oraz napastników Matsa Sundina i Jaromira Jagra. Zdecydowanie lepiej wypadli Szwedzi. Sundin zdobył drugiego gola, strzał był lekki, krążek przeleciał obok parkanów Haszka. Bramkarz, któremu Czesi zawdzięczają złoty medal olimpijski w Nagano w 1998 roku, nie powinien pozwolić sobie na taki kiks. - Mats mnie zaskoczył, wyjechał nagle z prawej strony. Jego strzał był ładny, gol brzydki - zażartował po meczu Haszek.
Sundin jeszcze raz zdobył gola, nieuznanego, bo jeden z jego kolegów stał w polu bramkowym i uniemożliwił czeskiemu bramkarzowi interwencję.
Jagr zupełnie zawiódł. Strzelał siedem razy, zawsze lepszy był Salo. - Olimpiada to prawdopodobnie jeden z moich ostatnich występów w narodowym zespole - powiedział Jagr. - Zawsze chcę dać z siebie wszystko. Dziś się nie udało. Ale jeśli wygramy igrzyska, wszyscy zapomną o meczu ze Szwecją.
Tymczasem czeski bramkarz, szczególnie podczas trzeciej tercji, walił swoim kijem w lód. - Wysyłam w ten sposób wiadomość kolegom, że nie jestem zadowolony z tego, jak grają - tłumaczył. Nie byli zadowoleni także czescy kibice, którzy na trybunach mieli zdecydowaną liczebną przewagę nad Szwedami. Tych drugich nie było może wielu, ale za to - na honorowej trybunie - siedzieli król Karol Gustaw i królowa Sylwia. Przed stanowiskami dziennikarzy usadowiła się wesoła trójka - dwóch Szwedów i jedna Szwedka. Ona miała na sobie rudą perukę z warkoczami - taką jak Pippi. Oni - dwa kartony z napisami: "Złoto dla Pippi" oraz "Gdzie jest Ludmiła". Chodziło im o lekkoatletkę Ludmiłę Narożileno-Enqvist, która bardzo chciała wystartować w osadzie bobsleistek. Ale przyznała się do stosowania dopingu i nikt jej do olimpiady nie dopuścił.
Wszyscy obejrzeli wspaniały spektakl. Mnóstwo emocji, akcji i strzałów. Kapitalną grę Szwedów, którzy bardzo szybko przestawili się na europejski styl i najgroźniejsze akcje stwarzali po prostopadłych podaniach do napastników z własnej tercji aż pod niebieską linię (w NHL podania przez dwie linie są niedozwolone). - Tym nas zaskoczyli - powiedział trener Josef Augusta. - Pozbieraliśmy się dopiero w drugiej tercji. I to też nie od razu.
Po pięciu minutach drugiej tercji było 2:0 dla hokeistów Trzech Koron. Rywale odpowiedzieli trafieniem Jirziego Dopity w 30. min. To był 19. celny strzał Czechów w tym meczu. Pierwszy i ostatni, który puścił Salo.
- W Nagano, w grupie, też przegraliśmy jeden mecz - 1:2 z Rosją. A potem zdobyliśmy złoty medal - pocieszali się czescy dziennikarze.
rb, rl, Salt Lake City
Konferencja prasowa
Pytanie do trenera Szwecji: - Jak się czujecie w roli faworyta olimpiady?
- A skąd ma pan informacje, że jesteśmy faworytami, kto to panu powiedział, kto tak uważa?
- Ja.
- Wspaniale. Cieszę się, że jest przynajmniej jeden optymista, który w nas wierzy. I mam nadzieję, że będzie pan miał rację.
Łyżwy gracza w polu różnią się od łyżew bramkarza. Ich budowa związana jest z funkcją, jaką gracz pełni na lodowisku.
Te pierwsze mają wyższe i bardzo usztywnione cholewki - aby ochronić okolice stawu skokowego i powyżej przed uderzeniem krążka. Wysoki i bardzo sztywny język zabezpiecza przed uderzeniami kijem. Ostrza łyżwy są wygięte i tylko na nieznacznej długości mają kontakt z lodem, co ułatwia zwroty i przyspieszenia. Ostrza są zatopione w plastik, który delikatnie poddaje się obciążeniom i ugina.
Łyżwy bramkarza mają niższe cholewki, aby łatwiej można było zgiąć nogę w stawie skokowym. Mają też dłuższe, szersze i bardziej płaskie ostrza, które na całej długości mają kontakt z lodem. Dzięki temu bramkarz pewniej stoi na lodzie. Jego łyżwy mają też ochronę przeciw uderzeniom krążka na czubach butów.