Co słychać u rywali Małysza?

Sprawdzał w Salt Lake City Robert Błoński.

Co słychać u rywali Małysza?

Sprawdzał w Salt Lake City Robert Błoński.

1. Niemcy mocni.

Schmitt i Hannawald zapowiadają w środę walkę o medale. I srogi rewanż, bo w niedzielę na nosie "zagrał" im ten, na którego nikt nie liczył. Czują się tak pewnie, że - choć w Salt Lake City nigdy nie skakali na K-120 - nie przyjechali nawet na wczorajszy trening. Mówią, że obiekt K-120, gdzie dłużej się leci, to dopiero skocznia dla nich.

2. Austriacy załamani.

Zdobywają medale nawet w biegach narciarskich, a na skoczni zachowują się, jakby mieli odwrotnie przypięte narty... Tłumaczą się kiepską aklimatyzacją. Szumiało im w głowie, nie mogli spać i koncentrować się na skokach. Wczorajszy trening pokazał, że liczyć się może Andreas Widhölzl.

3. Finowie najrówniejsi.

Czwarte, piąte i szóste miejsce w niedzielę. Wszyscy skaczą równo, ale za krótko. Na konkursy indywidualne zbyt mało, by był medal. Na drużynowy jednak - w sam raz, by walczyć o złoto. No, chyba, że Janne Ahonen zapomni o tym, że wciąż znosi go na lewo i poleci parę metrów dalej. A stać go na to.

4. Japończycy najliczniejsi.

Gdyby o medalach decydowała liczba dziennikarzy i obsługi technicznej, nikt nie miałby szans z Japończykami. Zawsze stoją w zwartej grupie przy barierce, zawsze w ciszy. Odzywają się tylko raz. Kiedy skacze ich rodak, z dziennikarskich gardeł wydobywa się krótkie, zwarte "łaj" - w ten sposób wyrażają swoje niezadowolenie. I tak będzie do końca. Nic nie wskazuje na to, by zdobyli jakikolwiek medal.

5. Inni niebezpieczni.

Simon Ammann znowu może sprawić niespodziankę, nieźle skaczą Słoweńcy, uważać trzeba także na faworyta Amerykanów Alana Aalborna.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.