Ściśle Tajner - korespondent Gazety szuka Małysza

Małysz? To jakiś Niemiec? - po tym stwierdzeniu kelnera baru obok hotelu, w którym ukrywa się Adam Małysz stało się jasne, że plan trenera Tajnera, by zataić miejsce pobytu polskich skoczków powiódł się.

Ściśle Tajner - korespondent Gazety szuka Małysza

Małysz? To jakiś Niemiec? - po tym stwierdzeniu kelnera baru obok hotelu, w którym ukrywa się Adam Małysz stało się jasne, że plan trenera Tajnera, by zataić miejsce pobytu polskich skoczków powiódł się.

Korespondencja Radosław Leniarski, kawał drogi od Salt Lake City

- Dla Adama Małysza najważniejszy jest spokój - powiedział kilka dni temu przed wyjazdem do USA trener Apoloniusz Tajner. Dlatego polska misja olimpijska już cztery miesiące temu znalazła miejsce, gdzie nasza największa nadzieja na medal będzie odcięta od świata, który zwariował na jego punkcie. Miało być cicho, daleko od olimpijskiego zgiełku, daleko od gorączki, która - jak mówi trener Tajner - może spalić najbardziej murowanego faworyta.

Jak znaleźć Małysza? Jak dowiedzieć się co robi? Czy u niego wszystko w porządku? Gdzie mieszka, czy w dobrym hotelu? Czy w fajnym miejscu? Czy czasem nie w jakiejś norze....

Pierwsza nieudana próba nastąpiła jeszcze w Warszawie. Rzecznik polskiej reprezentacji olimpijskiej odmówił w grzecznych słowach podania miasta. - Trener Tajner chce, aby skoczkom nie przeszkadzać. Mogę tylko powiedzieć, że to 250 mil od Salt Lake City - powiedział Ryszard Starzyński.

Dawne znajomości w PKOl też niestety zawiodły. - Ja nic nie wiem. Ta informacja jest trzymana w ścisłej tajemnicy - powiedziało nasze anonimowe źródło.

Podobnie profesor Żołądź: - Absolutnie nie mogę tego zdradzić.

- Ale my chcemy tylko zobaczyć... - prosiliśmy. - Tylko z daleka...

Nic z tych rzeczy. Trafiliśmy na mur milczenia, wręcz omertę.

Wiedzieliśmy więc tylko, że skoczkowie mieszkają około 250 mil od Salt Lake City.

Postanowiliśmy zaryzykować i na mapie poszukać odpowiedniego miasta. Gdzie najlepiej to zrobić? W wypożyczalni samochodów. Właściciel zapalił się do naszego pomysłu. Wyjął mapę. Od razu wyeliminowaliśmy miejscowości należące do indian Navajo, Ute i innych. Dlaczego? Nie wiem. Coś nam nie pasowało.

Wyeliminowaliśmy też amerykańskie poligony lotnicze i chemiczne z czerwonym napisem "no public access". Dlaczego? Bo to byłaby chyba przesada ze strony naszej olimpijskiej misji.

Nasz człowiek w wypożyczalni wkrótce załamał się. Po użyciu ołówka i sznurka, czyli po zastosowaniu metody cyrklowej, okazało się, że nic z tego nie będzie. W promieniu 250 mil od Salt Lake City jest zdecydowania więcej cichych mormońskich miasteczek, niż w najgorszych snach śniło się indiańskim szamanom.

Udało się inną metodą, ale jaką - nie powiemy. Tajemnica.

U Małysza

Rzeczywiście, 30-tysięczne miasteczko w którym odnaleźliśmy Małysza spełnia idealnie wszystkie warunki założone przez trenera. Położone 250 kilometrów od Salt Lake City, daleko za pasmem gór Wasatch, z trudem mieści się w stanie Utah.

I Adam Małysz przebywa tam incognito. Ale o to w stanie Utah dużo łatwiej niż w Europie. Na przykład recepcjonista w hotelu, w którym mieszka Małysz nie ma pojęcia, na czym w ogóle polegają skoki narciarskie. Na stwierdzenie, że Polak to najlepszy skoczek w Europie, nie podnosząc głowy znad rachunków powiedział: - Oh, really?

- To fakt, że na początku nas tutaj nie znali. Jednak to się zmienia - mówi trener Tajner, który spotkał się z nami w hallu hotelu. - Niedawno policjanci i strażacy ofiarowali nam w prezencie odznaki honorowe. Prosili tylko, by ich nie nadużywać. Teraz, gdy idziemy na spacer lub trening i szeryf nas widzi, mruga światłami albo macha ręką na powitanie.

W barze oddalonym 20 metrów od hotelu, w którym mieszka Małysz i pięciu innych polskich skoczków, również nie przypuszczają, jak ważnych mają sąsiadów. - Mieszkałem w Niemczech, niedawno wróciłem. Czy znam Schmitta i Hannawalda? No jasne! Małysza? To też Niemiec? - dopytywał menedżer sali.

Polska ekipa nie wzięła ze sobą sprzętu narciarskiego. Ćwiczą codziennie, ale tylko "na sucho". W jednym z uniwersytetów biegają po tartanowej bieżni, tam również mają zajęcia na siłowni. - Mamy też w hotelu basen, ale jest dla zawodników zabroniony. Dla trenerów nie - śmieje się Tajner. Pierwszy skok - po 10-dniowej przerwie Małysz odda dopiero na treningu w czwartek, trzy dni przed olimpijskim konkursem na średniej skoczni.

Czy nie ma Pan czasem wątpliwości, czy wszystko co Pan zrobił było słuszne? - zapytałem trenera Tajnera.

- Nie mam - zapewnia Tajner. - Doświadczenie uczy, że wszystko zostało już zrobione. Teraz nie można wykonywać nerwowych ruchów. Trzeba wykonać to, co się zaplanowało. Do końca.

Gdzie są inne ekipy skoczków?

Próbowaliśmy dowiedzieć się, czy inne ekipy skoczków również mieszkają daleko od wioski olimpijskiej. Po pierwszych nieudanych próbach (łączenie przez wolontariusza w centrali zamiast z misją austriacką, to z australijską, gdzie ze zdziwieniem przyjęto pytania o skoczków narciarskich) udało się, choć nie do końca (patrz ekipa niemiecka):

1. Austriacy przylatują 4 lutego i od razu mieszkają w wiosce. Od kilku dni jest w Salt Lake City Ernst Vettori i on organizuje skoczkom możliwości treningów. Austriacy wezmą udział w pierwszym treningu - 6 lutego.

2. Finowie przylatują dopiero 6 lutego i wezmą udział dopiero w treningu 7 lutego. Oczywiście będą mieszkać w wiosce.

3. Niemcy są najbardziej tajemniczy. Po kilku minutach wertowania Stefan z misji olimpijskiej powiedział: - Nie mamy zaznaczonego ich przyjazdu. Nie wiem dlaczego. Na pewno nie przyjadą dzisiaj, bo byłby problem. Będą mieszkać w wiosce. Proszę zadzwonić za godzinę, to dowiem się, o co tutaj chodzi.

4. Słoweńcy mieszkają poza wioską i trenują na skoczni w Steamboat.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.