Sylwia Nowak i Sebastian Kolasiński są jedynymi sportowcami z Łodzi, którzy wystąpią na olimpiadzie w Salt Lake City. W telewizorach zobaczymy ich w połowie lutego. Razem z nimi jedzie trenerka Maria Olszewska-Lelonkiewicz. To już ich drugi start na olimpiadzie.
Dwa lata temu byli najbardziej rozpoznawaną parą łyżwiarzy na świecie. Zwłaszcza Sylwia. Ich zdjęcie z mistrzostw świata zrobiło karierę. Cały świat mógł na nim podziwiać prawą pierś Sylwii.
Okazało się, że tancerka schudła parę kilogramów i sukienka przestała ściśle przylegać do ciała.
- Ona nie była tego świadoma, a ja powiedziałam jej o tym dopiero po tańcu dowolnym, bo inaczej pewnie by nie wystartowała - przypomina sobie Olszewska-Lelonkiewicz.
- Wtedy czułam się zażenowana, ale w końcu pomyślałam, że nie mam się czego wstydzić. Później nawet składałam autografy na tych zdjęciach - żartuje Sylwia.
Pierwszy raz na lodzie w popularnej łódzkiej "bombonierce" stanęli, kiedy mieli zaledwie pięć lat. Potem trafili do Szkoły Podstawowej nr 46, która zajmuje się szkoleniem łyżwiarzy figurowych. - Już w pierwszej klasie wybraliśmy grupę dzieci zdolnych, ładnych, a przede wszystkim muzykalnych, z których zaczęliśmy tworzyć pary - wspomina Olszewska-Lelonkiewicz. - Bardzo rzadko się zdarza, by chłopak w wieku 10 lat był tak "tańcowalny". Sebastian nie uganiał się za piłką czy hokejowym krążkiem. Miał za to znakomite umiejętności aktorskie. Sylwia do niego pasowała, a na dodatek była bardzo pracowita.
Jednak zanim zaczęli wspólnie jeździć, mieli po kilku partnerów. Dopiero pod koniec szkoły podstawowej przypadkowo zostali parą. Partnerka Sebastiana odeszła do innego tancerza, a Sylwia akurat była sama.
Łodzianie są najbardziej utytułowaną polską parą taneczną. Pierwszy sukces odnieśli w 1993 roku, gdy zostali wicemistrzami świata juniorów. Rok później w Colorado Springs (USA) byli już najlepsi. Wtedy po raz pierwszy i ostatni łyżwiarze figurowi odsłuchali Mazurka Dąbrowskiego.
Jednak mało brakowało, by do Stanów Zjednoczonych nie pojechali. Dwa miesiące wcześniej odbyły się zawody we Włoszech, które wygrali. W tańcu obowiązkowym do muzyki Ave Maria zaprezentowali rumbę. Byli ubrani na biało, co miało symbolizować młodą parę. Wtedy jeden z działaczy Hans Kutschera po zawodach poradził, by zmienić muzykę i strój.
- Mówił, że rumba musi być ognista, a tancerka powinna pokazać trochę ciała - wyjaśnia Olszewska-Lelonkiewicz. - Później jego słowa zostały włożone w usta prezesa Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej i zrobiło się zamieszanie, bo prezes nawet nie wiedział o naszym istnieniu. Baliśmy się jechać na mistrzostwa, jednak nie było innego wyjścia. Zmieniliśmy muzykę, Sylwia odsłoniła nogi i zdobyliśmy złoto.
Potem zaczęli startować w seniorach, ale na razie nie powtórzyli sukcesów juniorskich. Początki były trudne - w 1994 r. na mistrzostwach świata byli dopiero 23. Sześć lat później awansowali na dziewiąte miejsce.
- Juniorów od seniorów dzieli taka przepaść, jak szkołę podstawową od wyższej uczelni. W juniorach startują dwa, może trzy roczniki. W seniorach różnice między parami mogą wynosić nawet 10 lat, dlatego jest dużo większa konkurencja. W parach tanecznych wchodzenie po szczebelkach kariery trwa bardzo długo. Trzeba też mieć szczęście do sędziów, a tego zawsze nam brakowało - twierdzi Olszewska-Lelonkiewicz.
Poprzedni sezon był najgorszy w ich karierze. W Europie wypadli poza pierwszą dziesiątkę. Przyszły chwile zwątpienia, wspólnie z trenerką zastanawiali, czy nie zrezygnować z tańczenia. Fachowcy twierdzili, że brakuje im dynamiki, a Sylwia jest zbyt ciężka. Był nawet pomysł, by zmienić partnerów. Postanowili jednak spróbować jeszcze raz. Zmienili niemal wszystko - razem schudli 14 kilo, Sylwia ścięła włosy, Sebastian zmienił fryzurę.
Przygotowania do sezonu olimpijskiego rozpoczęli już w maju 2001 roku. Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego przeznaczył więcej pieniędzy. Dzięki temu mogli pojechać na zgrupowania do Włoch i Rosji. Pomagali im rosyjscy choreografowie Elena Czajkowska i Jurij Puzakow, którzy ułożyli nowe programy. Efekt przyszedł bardzo szybko. Wygrali najważniejsze zawody w Zagrzebiu, które były ich jedyną szansą na olimpijską nominację.
- Wszystkim bardzo się podobają. Wszędzie, gdzie w tym sezonie startowali, słyszeli bardzo pochlebne opinie - mówi Olszewska-Lelonkiewicz.
- Co z tego, że nam gratulują, skoro nie przekłada się to na oceny sędziów - narzeka Sebastian. - Na styczniowych mistrzostwach Europy w Lozannie zostaliśmy bardzo skrzywdzeni.
- Start w Lozannie to była ogromna porażka ze względu na miejsce i oceny od sędziów. Ale my jesteśmy i tak zadowoleni, bo pojechaliśmy tak jak chcieliśmy. Nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia - dodaje Sylwia.
Na olimpiadę wyjeżdżają już w środę, pierwszy taniec zaprezentują 15 lutego. Przed Igrzyskami Olimpijskim w Stanach Zjednoczonych łodzianie obawiają się dwóch rzeczy: lotu samolotem i stronniczego sędziowania.
- Uwielbiam latać, jednak po tym co się stało we wrześniu w Stanach Zjednoczonych, każdy się boi. W samolocie będzie tylko polska ekipa, więc nic nie powinno się stać. Jestem przekonany, że organizatorzy w Salt Lake City o wszystko zadbają - pociesza się Sebastian. - Na sędziów nie mamy wpływu, ale nam zależy tylko na tym, by pojechać jak najlepiej.
W 1994 roku Stany Zjednoczone okazały się dla łodzian szczęśliwe, bo zdobyli złoty medal. Po ośmiu latach wracają do USA. Czy Ameryka znów będzie im sprzyjać? - Marzymy, by znaleźć się w czołowej dziesiątce, bo jeszcze nigdy nie byliśmy tak dobrze przygotowani jak w tym roku - dodaje jego partnerka.
Mimo że treningi i starty w zawodach zajmują im dużo czasu, są studentami. Sylwia jest na trzecim roku fizjoterapii w Wojskowej Akademii Medycznej. Uczy się na studiach dziennych, co wymaga od niej dużego wysiłku. Podczas olimpiady wypada jej egzamin, jednak rektor nie chciał zgodzić się na przełożenie terminu. Musi zdać go przed wyjazdem do Salt Lake City. Studia zabierają jej prawie cały wolny czas.
Dlatego każdą chwilę poświęca chłopakowi, a ostatnio też szczeniakowi rasy labrador. - Sylwia jest szczęśliwie zakochana - mówi trenerka. - Myślę, że to też pomogło jej w zrzuceniu zbędnych kilogramów.
Sebastian studiuje prawo na Uniwersytecie Łódzkim. Jest także zapalonym myśliwym i kolekcjonuje białą broń. Ostatnio upolował dzika rzadkiej maści: biało-czarno-kasztanowy. - Do dziś kawał udźca leży w mojej zamrażarce. Zawsze denerwuję się, by nic mu się nie stało - opowiada Olszewska-Lelonkiewicz.
Rekreacyjnie uprawia różne sporty ekstremalne. Jeździ konno w terenie, wspina się, jeździ rowerem po górach.
Stroje, za które płaci Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego, projektują Sylwia i Maria Olszewska-Lelonkiewicz. Szyte są w Teatrze Wielkim w Warszawie. Sylwia potrzebuje czterech sukienek, do każdego tańca po jednej. Sztuka kosztuje około 1500 zł. Sebastian ma jedne spodnie (300 zł), do których tylko zmienia bluzy i frak (2500 zł). Komplet butów i łyżew kosztuje 300 dolarów. Na szczęście wystarcza nawet na dwa sezony.
Większość tancerek chodzi do solarium. - Teraz w modzie są opalone partnerki. Nie mogą być blade, by ktoś nie pomyślał, że są chore - twierdzi Olszewska-Lelonkiewicz.
Sylwia i Sebastian żyją ze stypendium olimpijskiego - po 1600 zł miesięcznie. Za 10. miejsce w Lozannie zarobili dodatkowo 3600 dolarów do podziału na parę i trenerkę.
Mimo że wspólnie jeżdżą już kilkanaście lat, parą pozostawali tylko na lodowisku. - Jesteśmy dwójką doskonałych przyjaciół. Nie każda para taneczna musi stać się małżeństwem. Znamy się od dziecka, rozumiemy się bardzo dobrze i to wszystko - mówi Sylwia.
W tańcu zdarzają się figury dość odważne, intymne. Czy partnerzy życiowi nie są zazdrośni? - Mój chłopak nie ma o to żadnych pretensji. Doskonale wie, że byłyby nieuzasadnione, bo w tańcu czasem zachowujemy się jak aktorzy, którzy w filmach grają dużo gorętsze sceny - odpowiada Sylwia.
Sebastian nadal jest kawalerem. - Wokół niego zawsze jest pełno dziewcząt - zapewnia Olszewska-Lelonkiewicz.
Cała trójka zaczyna już myśleć o kolejnej olimpiadzie w 2006 roku w Turynie.
- Jesteśmy jedną z najmłodszych par w pierwszej dziesiątce w Europie . Jeśli sędziowie nie "zachęcą" nas do zakończenia startów, pokażemy jeszcze co polskie łyżwiarstwo figurowe znaczy na świecie - deklaruje Sylwia.
Tańce, które Sylwia i Sebastian przygotowali na olimpiadę:
* taniec obowiązkowy: z czterech tańców - walc ravensburski, złoty walc, blues i quick-step wylosują dwa
* taniec oryginalny: w tym sezonie obowiązuję rytmy latynoamerykańskie - łodzianie zaprezentują połączenie tanga i paso doble
* taniec dowolny: układ do improwizacji koncertów Ludwika van Beethovena i Wolfganga Amadeusza Mozarta granych przez Richarda Claydermana
Sukcesy łodzian:
1993 - wicemistrzostwo świata juniorów w Seulu
1994 - mistrzostwo świata juniorów w Colorado Springs
1995-2002 - siedem tytułów mistrzów Polski
1998 - 12. miejsce na olimpiadzie w Nagano
2000 - 9. miejsce na mistrzostwach świata (Nicea) i mistrzostwach Europy (Wiedeń) seniorów