Burza w PZN. "Nie powinien spożywać alkoholu o 9 rano"

Polski Związek Narciarski jest winny dziesiątki tysięcy złotych jednemu z trenerów narciarstwa alpejskiego? Tak mogło wynikać ze słów Jakuba Malczewskiego z rozmowy z "Przeglądem Sportowym Onet". - Jako oficjel nie powinien spożywać alkoholu o 9 rano i to na stoku, gdzie rywalizowali zawodnicy - mówił Malczewski, odnosząc się do zachowania sekretarza generalnego PZN.

Jakub Malczewski to były narciarz alpejski i mistrz Polski w slalomie z 1992 r. Malczewski wystąpił podczas igrzysk olimpijskich w Albertville, gdzie zajął 52. miejsce w slalomie gigancie. Cztery lata później wystąpił na mistrzostwach świata w Sierra Nevadzie, ale tam nie ukończył slalomu i giganta. Malczewski zakończył karierę w wieku 26 lat, a potem zajął się szkoleniem kolejnego pokolenia narciarzy alpejskich.

Zobacz wideo To może być największe oszustwo w historii skoków. Mamy dowody

Co za słowa w kierunku PZN. "Nie powinien spożywać alkoholu o 9 rano"

Jakub Malczewski skontaktował się z "Przeglądem Sportowym Onet", by ujawnić, że Polski Związek Narciarski zalega mu 60 tys. złotych pensji. Malczewski pracował w federacji od grudnia 2023 r. jako trener bazowy alpejczyków.

- W maju 2024 r. pan Tomasz Grzywacz przez osoby trzecie zabronił mi wystawiać faktury, które miałem zapisane w umowie B2B. Być może w jego mniemaniu takie CV to za mało. Od 1 listopada 2024 r. dyrektor sportowy zaproponował mi przejście na asystenta trenera w jednej z kadr. W dniu kiedy jechałem już do PZN, zadzwoniono do mnie, że pan Grzywacz zablokował zmianę stanowiska i zatrudnił kogoś innego. Postanowiłem jednak, wedle obowiązującej umowy, dochodzić swojego wynagrodzenia - opowiada.

- Kiedy w grudniu wystawiłem fakturę, w styczniu tego roku przyszedł do mnie list z wypowiedzeniem umowy podpisany przez prezesa Adama Małysza i Tomasza Grzywacza. Jaki był powód? Do dzisiaj nie wiem. PZN zalega mi na dzisiaj około 60 tys. złotych - dodaje Malczewski. Trener ma pretensje głównie do Tomasza Grzywacza, sekretarza generalnego PZN, który dawniej był dyrektorem odpowiedzialnym za narciarstwo alpejskie.

- Pan Grzywacz rozpowiada o mnie nieprzychylne komentarze, a moim zdaniem powód mojego zwolnienia jest prosty. Zwróciłem mu oraz jego asystentce uwagę na międzynarodowych zawodach na Słowacji, że jako oficjel nie powinien spożywać alkoholu o 9 rano i to na stoku, gdzie rywalizowali zawodnicy. Na stoku pił piwo, a ona prosecco. Po pierwsze to niesportowa postawa, po drugie był tam w roli przedstawiciela Polskiego Związku Narciarskiego. Wtedy wszystko się zaczęło - tłumaczy Malczewski.

Sekretarz generalny PZN reaguje na słowa Malczewskiego. "Nie pozostawimy"

"Przegląd Sportowy Onet" skontaktował się z Grzywaczem, który dementuje informacje przekazane przez Malczewskiego. PZN ma nie zalegać trenerowi żadnej kwoty. - Pan Malczewski miał podpisaną umowę z PZN na pełnienie funkcji trenera bazowego w narciarstwie alpejskim na Podhalu. By realizować treningi w Jurgowie, pan Malczewski zażyczył sobie dodatkowych inwestycji w postaci 200 m atestowanych siatek ochronnych, które PZN musiał zakupić. Jak się szybko okazało, akurat takie siatki miał na swoim składzie magazynowym Pan Malczewski. To wygenerowało dodatkowe koszty na około 20 tys. złotych - tłumaczy.

- W końcówce kwietnia i w całym maju Pan Malczewski właściwie nie wykonywał swojej pracy zgodnie z zapisami umowy. Kiedy w czerwcu odkryliśmy tę sytuację, postanowiliśmy zawiesić realizację tej umowy do odwołania. I żeby była jasność, zrobili to członkowie Prezydium PZN, a nie ja osobiście. Pan Malczewski od czerwca do dziś nie wykonywał dla PZN żadnej pracy, a PZN nie wydał mu żadnego zlecenia w tym zakresie. To jednak nie powstrzymało Pana Malczewskiego do bezpodstawnego wystawienia faktury za rzekomo wykonaną pracę w grudniu - dodaje sekretarz generalny PZN.

Zobacz też: Thurnbichler się nie certoli. Oto co powiedział Norwegom

- Istotnym problemem jest w tej sytuacji próba wyłudzenia od związku na tę chwilę już około 80 tys. złotych, czego nie pozostawimy bez reakcji prawnej - podkreślił Grzywacz.

A jak sekretarz odniósł się do słów o piciu alkoholu jako oficjel? - Prywatną zemstę to chyba właśnie toczy sam pan Malczewski. To próba zrobienia afery z czegoś, co obok jego nadużyć nawet nie leżało. Na Słowacji byłem bardziej prywatnie niż służbowo, bo miałem się spotkać z trenerami oraz Andreasem Zampą w celu wstępnych i nieformalnych rozmów na temat pomysłu wspólnych zawodów pucharowych krajów ościennych - opowiada Grzywacz.

Z Grzywaczem na miejscu była Martyna Mitał, menedżer ds. zarządzania sportem i kadr narodowych w PZN. - Mi i pani Martynie zostało zrobione zdjęcie, na którym siedzę przy piwie (bezalkoholowym), ale jak powiedziałem, niektórym bardzo przeszkadza, że działamy w związku uczciwie, sprawiedliwie i przede wszystkim transparentnie. Pan Malczewski próbuje na różne sposoby zdyskredytować mnie czy innych pracowników związku - skomentował sekretarz.

- Najśmieszniejsze jest to, że takie pseudoafery próbują rozkręcić ludzie, którzy sami niejednokrotnie chodzą na zawodach pod znacznym wpływem. Nawet tacy z tzw. dnia poprzedniego, z siedzenia do godz. 2.00 czy 3.00 w nocy. A mają często już od godz. 7.00 rano pod swoją opieką niepełnoletnich zawodników. To jest dopiero hipokryzja! - podsumował.

Więcej o: