"To jedna z najgłośniejszych historii ostatnich zimowych igrzysk olimpijskich. Dwa lata temu w Pekinie 15-letnia wówczas Walijewa została pierwszą zawodniczką w historii igrzysk, która udanie wykonała poczwórny skok. Dzięki fenomenalnemu występowi rosyjscy sportowcy zgarnęli złoto w konkursie drużynowym. A raczej: mieli zgarnąć, bo do ceremonii medalowej wciąż nie doszło. W organizmie Rosjanki wykryto niedozwoloną substancję - trimetazydynę" - tak sprawę łyżwiarki opisywał na łamach Sport.pl Bartłomiej Kubiak.
Po ogłoszeniu decyzji Walijewa przez kilka dni milczała i nie zabierała głosu publicznie. Aż do teraz. W piątek na platformie Telegram opublikowała wpis, w którym krótko skomentowała decyzję Trybunału w Lozannie.
"Dziękuję wszystkim dookoła. Wszystkim tym, którzy wspierają" - napisała 17-latka i zamieściła zdjęcie jednej z reklam w mieście, na którym widać jej sylwetkę i wspierający napis.
Czteroletnia dyskwalifikacja nie oznacza jednak, że łyżwiarka nie będzie mogła wystartować na kolejnych igrzyskach, które w 2026 roku odbędą się we Włoszech. Okres karencji liczy się od 25 grudnia 2021 roku i dyskwalifikacja wygaśnie wraz z końcem 2025. Walijewa straci złoto z igrzysk w Pekinie, ale także inne medale - m.in. za mistrzostwo Europy sprzed dwóch lat, które Rosjanka zdobyła na zawodach w Tallinnie.
Decyzja federacji nie spodobała się Rosjanom. - Przeklęte szumowiny. Oby wasze dzieci miały takich samych sędziów, jak wy - grzmiała rosyjska trenerka łyżwiarstwa figurowego Tatjana Tarasowa. "To rusofobiczna decyzja. Wszystko to wpisuje się w ramy wojny hybrydowej, jaką Zachód wypowiedział Rosji" - tak dyskwalifikację skomentowała z kolei rosyjska ambasada w Stanach Zjednoczonych.