Therese Johaug to niekwestionowana gwiazda biegów narciarskich, która zakończyła karierę sportową po sezonie 2021/2022. - Naprawdę nie chcę, żeby podróż się skończyła, ale w życiu jest czas na wszystkko i myślę, że nadszedł dla mnie ten moment, by zająć się innymi rzeczami, niż inwestować w narciarstwo biegowe - pisała Norweżka na Instagramie. Podczas swojej kariery zdobyła w sumie sześć medali olimpijskich - cztery złote, srebrny i brązowy. Jest też 14-krotną mistrzynią świata i trzy razy sięgała po Puchar Świata w punktacji generalnej, notując 80 zwycięstw indywidualnie. Fani sportów zimowych mogą w szczególności pamiętać Norweżkę z rywalizacji przeciwko Justynie Kowalczyk.
Po zakończeniu kariery Therese Johaug postanowiła skupić się na rodzinie. Na początku stycznia tego roku sportsmenka poinformowała, że czeka ją nowy rozdział w życiu. Była już biegaczka narciarska podzieliła się informacją z fanami, że spodziewa się dziecka. W przeszłości Norweżka otwarcie mówiła o pragnieniu zostania mamą - To jest o wiele ważniejsze niż wszystkie moje złote medale. Nie mogę się doczekać - mówiła swego czasu na antenie telewizji NRK.
Największe marzenie Theresy Johaug się spełniło. 17 maja sportsmenka po raz pierwszy została mamą nowonarodzonej córki. Od tamtego momentu minęły prawie cztery miesiące. Mogłoby się wydawać, że największym wyzwaniem po porodzie dla 35-latka będzie opieka oraz wychowanie swojej pociechy, jednak w rozmowie z portalem nrk.no zdradziła inne utrapienia.
Chodzi o wybór imienia dla córki. Biegaczka narciarska przez niemal cztery miesiące zastanawiała się nad imieniem dla swojej pociechy. Ostatecznie wraz z mężem Nilsem Jakobem Hoffanem doszli do porozumienia i teraz dziecko nazywa się Kristin Hoff Johaug. - Szukaliśmy imienia niemal cztery miesiące, ale udało nam się je znaleźć w zeszłym tygodniu. Bardzo się cieszę, że w końcu udało nam się dojść do porozumienia - mówiła na łamach nrk.no.
W dalszej wypowiedzi dziennikarze dopytywali Theresę Johaug o powód wybrania tego imienia. Odpowiedź Norweżki była zaskakująca. - Bardzo polubiliśmy Kristin i to typowo norweskie imię, które musiała otrzymać, gdy urodziła się 17 maja. Oprócz tego, "Kristin" było imieniem maskotki olimpijskiej podczas igrzysk olimpijskich w Lillehammer. Mój mąż użył właśnie argumentu maskotki, żeby przekonać mnie do tego imienia - tłumaczyła.
O potencjalnym powrocie biegaczki mówiło się od momentu, gdy ogłosiła zakończenie kariery. Jednak obecnie nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. - Zobaczymy. Jeszcze nie do końca zdecydowałam czy będę biegała, czy nie. Na razie cieszę się życiem matki. Muszę jednak przyznać, że jednocześnie trenuję, choć nie tak ciężko, jak kiedyś - powiedziała.