Śmerć męża Justyny Kowalczyk-Tiekieli Kacpra Tekielego wstrząsnęła sportową Polską. Jeden z najpopularniejszych polskich alpinistów został przykryty przez lawinę podczas wyprawy na szwajcarski szczyt Jungfrau, co skończyło się w najgorszy możliwy sposób.
W czwartkowe popołudnie oświadczenie w sprawie postanowiła wydać szwajcarska policja, która brała udział w akcji ratunkowej, mającej na celu pomoc doświadczonemu wspinaczowi. Według informacji podanych przez funkcjonariuszy Polak miał wypadek w środowe popołudnie. Wówczas też zaczęto poszukiwania. Niestety, jego ciało udało się odnaleźć dopiero w czwartek rano.
- Turysta był sam na wycieczce narciarskiej w rejonie Jungfrau. Jego wypadek wydarzył się w okolicach Rottalsattel z niewyjaśnionych przyczyn. Po odebraniu zgłoszenia natychmiastowo rozpoczęto poszukiwania. W środę mężczyzny nie udało się odnaleźć. Gdy wznowiono akcję w czwartek rano, udało się go zlokalizować, lecz niestety już nie żył - czytamy w oświadczeniu.
W najbliższych tygodniach śmiercią polskiego alpinisty zajmie się prokuratura okręgowa w Oberland, w której wszczęto już postępowanie. Póki co wiemy jedynie, że mąż Justyny Kowalczyk został przykryty przez lawinę. Nie wiadomo jednak, co ją wywołało i dlaczego Polak znalazł się w najgorszym miejscu w najgorszym czasie.
W czwartek męża w mediach społecznościowych pożegnała jego żona, będąca jedną z największych gwiazd polskiego sportu. W jej wpisie w mediach społecznościowych możemy przeczytać, że Kacper Tekieli "był najcudowniejszy".