Międzynarodowy Komitet Olimpijski znalazł furtkę dla sportowców z Rosji i Białorusi, którzy mieliby wrócić do międzynarodowej rywalizacji pod neutralną flagą. "Omawiana koncepcja neutralnej flagi jest popierana przez zdecydowaną większość ruchu olimpijskiego" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu. Komitet zlecił wszystkim międzynarodowym federacjom rozważenie tego pomysłu.
Do decyzji MKOl-u odniósł się w ostatniej rozmowie z portalem sport-express.ru były biegacz narciarski, Aleksandr Panżyński. - Odbieram to jako początek poszukiwań sposobu na przywrócenie Rosjan. Dla narciarstwa biegowego utrata Rosji jest dość znacząca. W komitecie wykonawczym powiedzieli, że stracili kolosalną widownię, ponoszą straty finansowe z powodu sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych. W tym sezonie zainteresowanie biegami stało się słabsze z powodu braku konkurencji. Sami Norwegowie chcą zobaczyć walkę Klebo (Johannes Hoesflot Klebo, red.) z Bolszunowem (Aleksandr Bolszunow, red.), a nie całkowitą dominację swoich zawodników - stwierdził wicemistrz olimpijski w sprincie z 2010 roku.
Nie zabrakło też krytycznego głosu wobec zaleceń MKOl-u. - W sporcie, w którym najważniejsze są igrzyska olimpijskie, federacje są bardzo uzależnione od opinii MKOl-u. Komentując tę sytuację, FIS mówi wprost: nie chcemy się kłócić z MKOl, im zaprzeczać. Oni rekomendują, my akceptujemy ich punkt widzenia - inaczej nasz sport będzie miał problemy. Oznacza to, że zalecenia MKOl są utożsamiane z rozkazem - powiedział były rosyjski biegacz.