W niedzielę, 8 stycznia we Włoszech odbył się finał 17. edycji Tour de Ski. Tradycyjnie biegaczki i biegacze czekała mordercza wspinaczka pod Alpe Cermis. Wśród panów świetnym wynikiem popisał się Dominik Bury, który ukończył bieg na 11. miejscu. Z kolei wśród pań najlepsza była Delphine Claudel. Całą edycję imprezy wygrała jednak Szwedka Frida Karlsson, którą ostatni bieg kosztował wiele zdrowia. Aż tyle, że nie zdołała stawić się na ceremonii dekoracji.
23-latka przed startem finałowego etapu miała ogromną przewagę nad resztą stawki. To sprawiło, że słabsza forma na podbiegu pod Alpe Cermis i ukończenie etapu na 14. miejscu nie pozbawiło jej triumfu w końcowej klasyfikacji. Na mecie przeżyła jednak chwile grozy. Tuż po przekroczeniu linii końcowej padła na śnieg i nie podnosiła się przez dłuższy czas. Ostatecznie potrzebowała pomocy od medyków.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Komentatorzy i eksperci szwedzkiego "Viaplay" byli zszokowani obrazkami z linii mety. -To bardzo przerażające obrazy - powiedział Per Forsberg. - Mam guza w żołądku przez nerwy o jej zdrowie - dodał Johan Olsson.
Szwedka nie była nawet w stanie stawić się na ceremonii dekoracji najlepszych biegaczek Tour de Ski. Podczas gdy rozbrzmiewał hymn Szwecji, zawodniczce w dalszym ciągu udzielano pomocy medycznej. To z pewnością sytuacja bez precedensu, że triumfatorka nie pojawiła się na podium i nie odebrała osobiście nagrody. W tej sytuacji zdrowie było jednak ważniejsze.