Tym razem, jak podaje NRK (norweski publiczny nadawca), z chińską federacją narciarską pożegnali się dwaj norwescy trenerzy - Ole Marius Bach oraz Bernhard Roenning. Duet uznanych trenerów był odpowiedzialny za rozwój azjatyckich zawodników w biegach narciarskich. Jak można było się spodziewać, ich kilkuletnia praca nie przyniosła wielkich efektów, ze względu na brak utalentowanych i solidnych zawodników, których szkolenie od zera może zająć długie lata.
Zgodnie z informacjami napływającymi z Chin, w najbliższym sezonie zawodników z kraju rządzonego przez Xi Jinpinga na biegowych trasach widzieć raczej nie będziemy. Wszystko za sprawą całkowitego resetu organizacji, który właśnie ma miejsce.
Zastępują praktycznie wszystkich, którzy do tej pory pracowali w organizacji. Jest to rodzaj resetu. Wątpię, by w tym sezonie zawodnicy wyjeżdżali startować za granicą. Prawdę mówiąc, i tak nie zrobiliby tam furory. Przegrywaliby ze wszystkimi
- powiedział Roenning. Dobrych informacji dla fanów chińskich biegaczy nie ma także Lars Christian Aabol, który pozostał jeszcze na swoim stanowisku w tamtejszym związku. Według niego nie można wykluczyć całkowitego upadku chińskich biegów narciarskich.
Cały czas rozmawiam, ale wszystko wygląda bardzo niepewnie. Za kilka tygodni będę wiedział więcej. W tym momencie staramy się znaleźć odpowiednie rozwiązania na zbliżający się sezon, lecz muszę przyznać, że wygląda to naprawdę nieciekawie.
Po kilku latach mocniejszego zaangażowania w sporty zimowe, Chińczycy zaczynają rozumieć, że kilkuletnie projekty nie mają większego sensu. Mimo zatrudniania najlepszych dostępnych trenerów, którzy za wszelką cenę starają się z tamtejszych zawodników zrobić przynajmniej przyzwoitych uczestników cykli Pucharu Świata, wyniki nie nastrajały optymistycznie. Chińczycy starali się zostać potęgą również w narciarstwie, ale na razie ich marzenia są bardzo dalekie od realizacji.