O tym, że Adam Małysz zostanie nowym prezesem federacji wiadomo jeszcze przed walnym zgromadzeniem PZN-u. Były skoczek jest jedynym kandydatem na nowego szefa związku, a do objęcia posady wystarczy mu jeden głos "za".
Po 16 latach przyszedł czas na zmianę na fotelu prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Ustępujący ze stanowiska Apoloniusz Tajner w wywiadzie dla TVP Sport podsumował swoją prezesurę, a także ocenił przyszłość polskiego narciarstwa pod okiem Adama Małysza.
- Czuję ulgę, nie nostalgię. W tej chwili wystarczy kontynuować to, co już działa. Nie trzeba niczego nowego wymyślać, a jedynie co nieco poprawiać. Za mną siedemnaście lat pracy. Byłem przywiązany do tego miejsca. Często pojawiałem się również w terenie. To był bardzo intensywny i pracowity okres - podsumował Tajner.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl
Działacz zapytany o swoje największe osiągnięcie w roli prezesa odpowiedział jednoznacznie: - Najbardziej jestem zadowolony z faktu, że udało się zjednoczyć środowisko. Nie było to takie oczywiste. Lata minęły, zanim starsi działacze odeszli, bo w wielu kwestiach byli nie do przekonania. Zmieniła się sytuacja. Gdy jest zgodność we współdziałaniu, potem można tylko rozkręcać sytuację.
Przed Adamem Małyszem sporo wyzwań na nowym stanowisku. Chodzi nie tylko o aspekt sportowy, ale też choćby marketingowy czy komunikacyjny. Zdaniem Tajnera były skoczek poradzi sobie dobrze z tymi zadaniami.
- Adam jest młodszy. Pchnie związek do przodu. Podczas igrzysk w Pekinie wśród 29 reprezentantów PZN-u aż 16 było debiutantami na tak dużej imprezie. Za cztery lata będziemy mieć najsilniejszą kadrę w historii polskiego narciarstwa - zaznaczył Tajner i dodał: - Cieszę się, że środowisko przyjęło Adama Małysza. Jest pełna zgodność. Inaczej mogłyby być lekkie nieporozumienia. Jedność będzie kluczowa. Nie trzeba tracić czasu na wdrożenie nowej osoby.