Jak informuje portal 24tp.pl, w piątek 7 stycznia czwórka Polaków wyruszyła w stronę Batyżowieckiego Stawu. Tam się rozdzielili. Jeden mężczyzna z grupy poszedł w kierunku Osterwy, natomiast pozostała trójka ruszyła na Gerlach przez Batyżowiecką Próbę. Umówili się na spotkanie przy samochodzie w Tatrzańskiej Polance. Do spotkania miało dojść około godziny 17.
Miało, ale nie doszło. Do samochodu dotarł tylko ten turysta, który odłączył się od pozostałej trójki. Przed północą postanowił zadzwonić do HZS (słowacki odpowiednik TOPR-u) i poinformować o sytuacji. Mężczyzna próbował skontaktować się z pozostałą trójką, ale bezskutecznie, choć ich telefony były aktywne. Ostatni raz rozmawiali między godziną 10 a 11. Wtedy mężczyzna usłyszał od swoich towarzyszy, że warunki są trudne. To był ostatni raz, kiedy był z nimi kontakt.
Ratownicy upewnili się, że turyści nie wrócili do Śląskiego Domu, skąd cała czwórka wyruszyła na wycieczkę. Udali się do hotelu, a potem w stronę Batyżowieckiej Próby. Polaków nie znaleziono. Operator linii alarmowej HZS poprosił policję o zlokalizowanie telefonów zaginionych. Sygnał wskazywał, że nadal są oni w górach. Słowaccy ratownicy patrolują też teren z powietrza. Na miejscu pojawiła się również polska załoga ze sprzętem do lokalizacji telefonów. Nie udało się jednak namierzyć zaginionych.
TOPR apeluje o pomoc do wszystkich, którzy mają jakiekolwiek informacje, które mogłyby pomóc w poszukiwaniach. - W nawiązaniu do informacji zamieszczonych na portalach społecznościowych dotyczących poszukiwania Polaków w rejonie Gerlacha bardzo prosimy o przekazywanie ważnych informacji, mogących pomóc w odnalezieniu bezpośrednio do HZS , która to prowadzi bezpośrednie działania ratownicze.– czytamy na facebookowym koncie TOPR-u.