W poniedziałek na olimpijskim torze w Yanqing Mateusz Sochowicz rozbił się o bramkę, która była zamknięta. Nie otworzył jej odpowiedzialny za to pracownik toru. Najlepszy polski saneczkarz z impetem wpadł w barierę. I skończyło się to dla niego fatalnie - pęknięciem rzepki w lewym kolanie i bardzo głębokim rozcięciem prawej nogi, aż do piszczeli. Sochowicz przeszedł operację i przebywa w szpitalu w Chinach, który został przygotowany już do obsługi zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie.
Natomiast Polski Związek Sportów Saneczkowych uczestniczy w negocjacjach, które mają się zakończyć pokryciem wszystkich kosztów i - jak słyszymy - solidnym zadośćuczynieniem dla Sochowicza. Na miejscu naszą federację wspiera też Jaku Wysocki, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Pekinie.
- Trwają wielostronne negocjacje. Biorą w nich udział: dyrektor generalny FIL-u, czyli Międzynarodowej Federacji Saneczkarskiej Christoph Schweger, przedstawiciele komitetu organizacyjnego igrzysk Pekin 2022 i trener naszej kadry narodowej Marek Skowroński - mówi nam Janusz Tatera, sekretarz generalny Polskiego Związku Sportów Saneczkowych.
Tatera informuje, że odbyły się już dwa spotkania. - Stanowisko nasze i FIL-u jest jednoznaczne: Komitet organizacyjny igrzysk w Pekinie jest zobowiązany do pokrycia wszystkich kosztów: transportu z toru lodowego do szpitala, operacji, leczenia, transportu lotniczego do Polski, rehabilitacji w Polsce i na końcu ma wypłacić odszkodowanie. FIL zdecydowanie narzuca gospodarzom igrzysk takie rozwiązanie. Chińczycy zauważają, że mamy odszkodowanie od ubezpieczyciela. I to prawda. Mamy, dobre i odpowiednie. Ale to oni zawinili i oni muszą wszystkie koszty pokryć - mówi nam sekretarz PZSSan.
Co ważne, Tatera przekonuje, że Chińczycy absolutnie nie próbują zrzucić z siebie winy. Takie wrażenie można by odnieść, zauważając, że z chińskiego internetu poznikały wiadomości o wypadku Polaka.
- Tu nie ma dyskusji, czyja jest wina. Nikt nie kwestionuje, że Chińczyków. Oni się do winy poczuwają. Stąd te wszystkie gesty na przeprosiny, czyli wysyłanie Mateuszowi do szpitala kwiatów, owoców i drobnych, olimpijskich upominków - mówi Tatera. - Nie mam żadnej wątpliwości, że gospodarze igrzysk pokryją wszystkie koszty leczenia i powrotu do pełnej sprawności Mateusza. Mam nadzieję, że jeszcze przed oficjalnym otwarciem igrzysk w Pekinie. Trzeba tylko mieć na uwadze, że obowiązuje tam konfucjański styl życia, czyli decyzje podejmują starsi i wyżej postawieni, więc musimy chwilę poczekać. Jako były konsul RP w Pekinie i attache olimpijski PKOl-u przy letnich igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku doskonale to rozumiem - dodaje.
Polska strona nie chce ujawnić, jakiej kwoty domagamy się za wypadek Sochowicza. - Mamy to wyliczone, ale powiem tylko, że nie są to małe pieniądze. Mogę powiedzieć, że wykonanie operacji to był koszt około 40 tys. złotych, a najdroższa będzie rehabilitacja, która będzie kosztowała kilkanaście tysięcy euro - mówi Tatera.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Na pozytywne zakończenie negocjacji polska strona czeka do najbliższego piątku. A czekamy spokojnie nie tylko dlatego, że sekretarz zna chińskie zwyczaje i wie, że trzeba się wykazać cierpliwością i wyrozumiałością. - W środę rozmawiałem telefonicznie z prezydentem FIL, Einarsem Fogelisem. M.in. poinformował, że jeśli nie nastąpi satysfakcjonująca dla nas ugoda, to sprawa zostanie przekazana do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Tego Chińczycy nie chcą i o takiej opcji zostali przez prezesa FIL poinformowani - mówi nam Tatera.
- FIL i MKOl nie odpuszczą. Została powołana komisja śledcza, ona pracuje. A głównym negocjatorem jest dyrektor generalny FIL, Christoph Schweiger, o którym trener Skowroński powiedział mi, że to nie tyle negocjator, co człowiek, który twardo stawia przedstawicielom komitetu organizacyjnego igrzysk progowe warunki. Bardzo mu za okazaną pomoc dziękujemy - dodaje sekretarz PZSSan.
Wspomniany dyrektor generalny FIL-u w towarzystwie trenera polskich saneczkarzy odwiedził Mateusza Sochowicza w szpitalu. Przekazał naszemu zawodnikowi, że wszyscy liczą na jego powrót do pełnej sprawności już na igrzyska olimpijskie, które zaczną się w Pekinie 4 lutego.
- Mateuszowi szalenie zależy na tym starcie. I wszyscy zaczynają wierzyć, że to jest możliwe. Mateusz czuje się bardzo dobrze. Już zaczął wstawać, poruszać się o kulach i robić drobne ćwiczenia z fizjoterapeutą Patrykiem Przerywaczem. A nasz współpracujący z kadrą doświadczony fizjoterapeuta, który towarzyszył naszym reprezentantom m.in. podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, czeka z niecierpliwością w kraju. To Łukasz Jaworski, który teraz pracuje w Rehasport w Poznaniu. W przekonaniu trenera kadry narodowej i zawodnika jest to sprawdzona klinika medycyny sportowej i właśnie tam Sochowicz pragnie być rehabilitowany po powrocie do kraju - mówi Tatera.
Powrót polskiego saneczkarza trochę się opóźnia. We wtorek w rozmowie ze Sport.pl Sochowicz mówił, że chciałby jak najszybciej wylecieć z Chin. Ale widzi, że ma zapewnioną naprawdę fachową opiekę zespołu medycznego. I podobno ma się zgodzić na jeszcze jeden drobny zabieg.
- W poniedziałek chińscy lekarze chcą otworzyć Mateuszowi ranę, jeszcze raz ją oczyścić, wszystko posprawdzać, dodatkowo opatrzyć i przygotować go do podróży - mówi Tatera.
Podróż Sochowicza do Polski ma się odbyć najprawdopodobniej nie wyczarterowanym samolotem, jak proponowano kilka dni temu, tylko samolotem rejsowym. Sochowicz ma podróżować w klasie biznes, na leżąco.
To pewna oszczędność dla Chińczyków. Ale nie wygląda na to, by oszczędności szukano na siłę. - Po prostu lekarze oceniają, że to nie będzie ryzyko - mówi Tatera. - Dbamy o to, żeby Mateusz miał absolutnie wszystko, czego potrzebuje. Od dwóch dni ma już opiekę psychologa z Polski, pani Joanny Sajnog, która pracuje też z kadrą polskich koszykarzy. Mateusz rozmawia z nią codziennie przez godzinę i tak ma być co najmniej przez najbliższe dwa miesiące - przekazuje nam Tatera. - Za to i za wszystko Chińczycy na pewno się odpowiedzialnie rozliczą - podsumowuje sekretarz generalny PZSSan.