- Było wiele osób, które twierdziły, że nie damy rady zdobyć szczytu. Był nawet artykuł, w którym przewidywano, że nie dotrzemy nawet do drugiego obozu. Wielu pisało, że jesteśmy słabym zespołem, ale tylko kilka osób wiedziało, jak szybcy jesteśmy. Mieliśmy przyjaciół i dobrze nam życzących ludzi, którzy nas zachęcali, ale byli też tacy, którzy nas demotywowali. Podczas całej zimowej wyprawy na K2 – wspomina himalaista.
„Chcieliśmy uniknąć kontrowersji”
Mingma G. tłumaczy, że data rozpoczęcia wspinaczki wynikała z chęci uniknięcia dyskusji, czy K2 zostało zdobyte przez nich rzeczywiście zimą. - Odpoczęliśmy 19 i 20 grudnia, a powodem tego była niekończąca się debata na temat tego, kiedy trwa prawdziwa zima – w sezonie meteorologicznym (1 grudnia – 28/29 lutego) czy astronomicznym (20 grudnia – 20 marca). Nie chcieliśmy budzić kontrowersji, więc zaczęliśmy wspinaczkę 21 grudnia – wyjaśnił Nepalczyk.
Szerpowie, którzy jako pierwsi zdobyli K2 zimą najczęściej występują w roli tragarzy i przewodników dla innych ekip. Tym razem było inaczej. - Kiedy zaczęliśmy wspinaczkę myśleliśmy o tym, że możemy zakończyć wyprawę w trzy tygodnie, jeżeli pogoda będzie stabilna. Wspinaliśmy się bez klientów, więc dźwigaliśmy mniej. Nie musieliśmy wchodzić i schodzić, żeby prowadzić klientów i mogliśmy wspinać się szybciej. Nie spodziewaliśmy się żadnej pomocy od innego zespołu. Byliśmy bardzo pewni siebie – opowiada Mingma.