Wzięli narty, kijki, deski i ruszyli do galerii handlowych. "Panie premierze, czekamy!"

Dominik Wardzichowski
Założyli gogle, kombinezony, kominiarki. Wzięli narty, kijki, deski snowboardowe i ruszyli do galerii handlowych. Miłośnicy zimowego szaleństwa domagają się otwarcia stoków, a ich happening ma uwydatnić absurd decyzji o otwarciu galerii i utrzymaniu zakazu uprawiania sportu amatorskiego w Polsce.

- Skoro sytuacja epidemiczna pozwala otwierać zamknięte przestrzenie na zakupy, to chcemy otwarcia wolnej przestrzeni na uprawianie sportu - tłumaczy Arkadiusz Walus z Komitetu Narty Snowboard Outdoor, jeden z organizatorów ogólnopolskiego protestu w galeriach handlowych. To on skrzyknął narciarzy, narciarki, snowboardzistów i ludzi pracujących w branży narciarskiej pod hasłem: idziemy na narty i deskę do centrów handlowych. Założyli więc gogle, kombinezony, kominiarki. Wzięli narty, kijki, deski snowboardowe i ruszyli do kilku największych galerii handlowych w Polsce.

Zobacz wideo "Myślę, że Milik nie zapomniał o Juventusie, a Juventus o nim"

Jeździli po ruchomych schodach, czekali w kolejkach do otwartych pierwszego lutego sklepów, ale przede  wszystkim chcieli pokazać, że przy zachowaniu reżimu sanitarnego można bezpiecznie jeździć na nartach, na desce. - Chcemy zwrócić uwagę rządzących na naszą sytuację. Lockdown stoków narciarskich został utrzymany, a duże obiekty handlowe zostały otwarte. Wykorzystaliśmy to, aby o sobie przypomnieć - mówi Arkadiusz Walus.

"Wielu z nas staje się bankrutami"

Branża narciarska ma dość obostrzeń, domaga się otwarcia stoków i zaznacza, że przedłużanie lockdownu na sport amatorski może mieć fatalne skutki. - Nasze straty idą w miliony. Tym bardziej, że w pomocach sektorowych, tarczach rządowych i Polskiego Funduszu Rozwoju, jesteśmy cały czas pomijani. Wielu z nas staje się bankrutami - zaznacza Komitetu Narty Snowboard Outdoor w komunikacie przesłanym portalowi Onet.pl.

- Jeździmy w galerii po schodach, bo stoki narciarskie wciąż są zamknięte. Bardzo dobrze, że ludzie w centrach handlowych mogą już pracować, bo nie chciałbym, żeby ta akcja była odbierana na zasadzie: skoro my nie możemy, to dlaczego inni mogą pracować. My chcemy uprawiać sport, realizować swoją pasję. Jest jednak sporo ludzi, którzy żyją ze sportów zimowych i z jakiegoś powodu, trudno mi zrozumieć z jakiego, galerie handlowe działają, obsłużą w najbliższym czasie kilka milionów ludzi, a stoki narciarskie pozostawiono zamknięte i hula po nich wiatr - mówi Dominik Łaciak, jeden z uczestników protestu, który relacjonował protest w mediach społecznościowych.

"Na szczęście warunki bezwietrzne"

Wyciągi chodzą wszystkie. Zapraszam! Zarówno taśmy dla początkujących z parkingu, zamknięte gondole, jak i wyciągi w górnych partiach. Jedzonko tylko na wynos, za to wszędzie na stoku muzyka. Niestety, czasem jakieś smęty w typie polskich piosenkarek, no ale nie można mieć wszystkiego. Alkohol nielegalny, ale można przemycić pod kurtką. Sprzęt tylko na sprzedaż, no ale duże zniżki na kurtki, rękawice i czapki. Przed wejściem niestety brak komunikatu lawinowego, co świadczy o lekceważeniu zagrożenia przez obsługę stacji Galeria Katowicka. Na szczęście warunki bezwietrzne.

- opisywał ironicznie Łaciak.

Przypomnijmy, że stoki narciarskie w Polsce mają pozostać zamknięte przynajmniej do 14.02. Nie oznacza to jednak, że są puste. Górskie miejscowości przeżywają weekendowe oblężenie. Ludzie korzystają z zimy i zjeżdżają po stokach na sankach czy "jabłuszkach", a niektóre wyciągi obsługują ruch turystyczny. Coraz popularniejsze stają się też wyprawy skitourowe, a to doprowadza do absurdalnych sytuacji. W Polsce można obecnie wjechać i zjechać koleją linową obsługującą ruch turystyczny, można jeździć na stoku na sankach, na "jabłuszku", można na niego wyjść i z niego z jechać na nartach skitourowych, ale nie można wyjechać wyciągiem ze sprzętem narciarskim, wziąć nart, kijków, desek snowboardowych i uprawiać sportu. No chyba, że w galerii handlowej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA