A tydzień później wszystko się zaczęło. W Klingenthal, 3 grudnia 2016 roku, Polska pierwszy raz w historii wygrała drużynowy konkurs skoków w Pucharze Świata. Żyła, Stoch, Kubacki i Kot byli rewelacyjni. Drudzy Niemcy stracili do nich aż 41,5 punktu.
W kolejnych miesiącach 2017, 2018 i 2019 roku pod wodzą Horngachera nasza drużyna zdobyła złoto mistrzostw świata, brąz igrzysk olimpijskich i brąz mistrzostw świata w lotach, wygrała jeszcze kilka konkursów PŚ i kilkanaście razy stanęła na podium, sięgnęła po dwa Puchary Narodów. Indywidualnie Stoch został mistrzem olimpijskim, wicemistrzem świata, zdobywcą Kryształowej Kuli za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i dwukrotnym zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni. Kubacki zdobył mistrzostwo świata, Żyła brąz MŚ i zajął drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, Kot wygrał pierwsze w karierze konkursy PŚ, był czwarty w Turnieju Czterech Skoczni i piąty w generalce PŚ. Imponujące. Mimo to pytany o najważniejsze osiągnięcie w swojej pracy z Polakami Horngacher wskazuje na wygrany konkurs w Klingenthal. Bo tam wszystko się zaczęło, bo tam wszyscy uwierzyli w swoje możliwości.
Klingenthal to w ogóle dobre miejsce dla polskich skoków. Adam Małysz, który praktycznie wszędzie na świecie wskakiwał na podium, na Viogtland Arenie był trzeci i drugi. Stoch wygrał na niej swój drugi pucharowy konkurs w życiu, w 2011 roku, tuż po premierowym zwycięstwie w Zakopanem i tuż przed pożegnaniem Małysza zwycięstwem w Planicy. W 2013 roku sensację sprawił tam Krzysztof Biegun, wygrywając loteryjną, jednoseryjną inaugurację sezonu. Jeśli chcemy wydłużyć listę polskich dobrych skojarzeń ze skocznią w Saksonii, to pomocna będzie historia Letniego Grand Prix. Na igelicie konkursy najwyższej rangi w Klingenthal wygrywali Małysz, Stoch, Kot i Kubacki. Na podium wskakiwał Żyła. Kot raz, a Kubacki dwa razy odbierał tam trofeum dla zwycięzcy klasyfikacji generalnej. Teraz dobrze byłoby znów coś odebrać.
Za kadrą, na czele której Horngachera zmienił Doleżal, dopiero pięć konkursów Pucharu Świata. Ale niecierpliwość widać już i poza kadrą i wewnątrz niej. Zdradza ją mowa ciała Stocha, zdradza ją chęć przedobrzenia pojawiająca się u Żyły. A na zewnątrz? Dwa miejsca na podium (trzecie miejsce drużyny i trzecie miejsce Stocha w Wiśle) w pięciu konkursach wielu obserwatorów uznaje za wynik słaby. Bo za Horngachera Polacy na pudle stawali prawie zawsze. A dwa konkursy bez Polaka w Top 10 (w Kuusamo i drugi w Niżnym Tagile) - nieważne że w anormalnych warunkach pogodowych - są interpretowane jako wyraźna porażka. Dlatego, że z 76 konkursów za Horngachera z takimi wynikami skończyliśmy tylko cztery. Po piątkowych treningach i kwalifikacjach w Klingenthal wiemy, że polscy skoczkowie nie są w takiej formie, jaką błysnęli tam trzy lata temu. Ale mimo to