Rok temu wygrała inaugurację i to było jej pierwsze pucharowe zwycięstwo w karierze. Natalia Maliszewska jeździła świetnie przez całą zimę i zdobyła Puchar Świata na 500 metrów, a także tytuł mistrzyni Europy na tym dystansie. Teraz 24-latka z Białegostoku rozpoczyna kolejny sezon. Od 1 do 3 listopada odbędą się zawody w amerykańskim Salt Lake City. Tydzień później rywalizacja przeniesie się do Montrealu, a następne pucharowe weekendy odbędą się w:
Natalia Maliszewska: Pewnie, fajnie jest w końcu się sprawdzić po długich przygotowaniach. Super, że w tym roku do USA i Kanady wyjechaliśmy nie na trzy dni przed zawodami, tylko na ponad tydzień. Pobyliśmy dużą ekipą w fajnym miejscu i jeszcze dodatkowo zyskaliśmy po tym, co wypracowaliśmy wcześniej.
- Sukcesy swoją drogą, ale za oceanem jest fantastyczny, szybki lód. Nie byłabym zawodniczką short tracku, gdybym nie lubiła prędkości. W Stanach i w Kanadzie można się zbliżyć do rekordu świata. Będzie zabawa.
- W tamtym sezonie bardzo mocno się zbliżyłam, w Calgary pojechałam najszybsze okrążenie w historii [8,36 s], rekord był naprawdę bardzo blisko [zabrakło 0,252 s] a nie sądzę, żeby teraz mogło być dużo gorzej.
- Chodzi o przygotowanie lodu, o jego różne składniki. Liczy się też temperatura lodu i powietrza wewnątrz hali. Jak na trybunach jest 15 stopni, a lód ma 5 stopni, to jest dobrze, bo wtedy dolna warstwa lodu jest twarda, zmrożona, a górna jest delikatnie cieplejsza i trzyma płozę. W takich warunkach pęd zawodnika jest największy. Niestety, w Polsce szybkiego lodu nie mamy. Fajnie by było móc w ramach przygotowań do sezonu pojechać sobie czasem na szybki lód do Calgary czy Salt Lake City, żeby poćwiczyć w takich warunkach.
- Chyba brakuje i wiedzy, i sprzętu. Arena Lodowa naprawdę nie ma dobrego lodu. Fajnie, że teraz wcześniej wyjechaliśmy do Stanów, bo mamy szansę się przyzwyczaić do szybkości przed zawodami. To jest bardzo ważne. To tak jakby długo jeździć maluchem i nagle przesiąść się do ferrari. Różnica ogromna, prawda? W pierwszych dniach po takiej przesiadce naprawdę nie ogarniamy prędkości. Śmieję się, że wtedy jeżdżę z projektorem w oczach - nic nie widzę w sposób normalny.
- No mam to ferrari w nogach, mam.
- Jak najbardziej. Bardzo to doceniam, że dyscyplina staje się coraz bardziej popularna. Short track na to zasługuje, jest przecież bardzo widowiskowy. Myślę głównie właśnie o tym, żeby promować swój sport. Bardzo się cieszę, że w Białymstoku, z którego pochodzę, jest kuźnia talentów. Na naszym lodowisku codziennie od godziny 7 do 17 bez przerwy trenują dzieciaki. Jak między nie wcisną gdzieś naszą kadrę, to jest pięknie. Przydałby się jeszcze tylko jakiś pomysł na zorganizowanie dla dzieci czegoś więcej niż zwykłe treningi i przechodzenie z klasy do klasy.
- Na pewno to by wypaliło. Kiedyś była małyszomania, na fali tego szału powstał program, dzięki któremu dzisiaj Kamil Stoch i jego koledzy są najlepsi na świecie. W short tracku takiego programu brakuje. Przydałby się na pewno, bo pan Janusz Bielawski, czyli prezes mojego klubu, Juvenii Białystok, bardzo mi dziękował za to, że po moich wynikach z ubiegłego sezonu niesamowicie się zwiększyły liczby w rekrutacji do naszych szkół [w skład Zespołu Szkół Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku wchodzi łącznie pięć szkół dla dzieci i młodzieży w różnym wieku].
- Ha, ha, bardzo to miłe. Podoba mi się, można to tak nazwać. Super są spotkania z dzieciakami na lodowisku. Dzieci zwykle na mnie patrzą, ale wstydzą się podejść. Mijamy się w ciasnych korytarzach, więc mówię "No cześć, hej!". Reakcja jest zazwyczaj taka: "O Jezu! Jaka ty jesteś super", po chwili robimy sobie zdjęcia, gadamy i ja im mówię, że jestem normalnym "Kurczakiem" [to pseudonim Natalii], który sobie tak jak one chodzi po ziemi i tylko czasem jadę na zawody i można mnie zobaczyć w telewizji.
- Zupełnie się tym nie zajmuję. Chcę wygrywać na Pucharach Świata, na mistrzostwach Europy i świata, a najbardziej chcę wygrać igrzyska olimpijskie. Jestem sportowem i na takich zwycięstwach mi zależy.
- Igrzyska.
- One przyjdą szybciej niż się wszystkim wydaje, są za rogiem. Ludzie mi mówią: "Jezu, Natalka, przecież masz jeszcze dwa i pół roku". Nie, nie, to już zaraz. Chodzi o to, żebym się w tym sezonie dalej rozwijała. Chcę być stabilna i jednocześnie chcę się uczyć kolejnych nowych rzeczy, chcę samą siebie szlifować. Potrzebuję jak najwięcej dobrych startów, żeby na igrzyskach wiedzieć co i jak mogę zrobić w każdej sytuacji, w jakiej się znajdę.
- Ale to już było i ja o tym nie myślę.
- Już to zrobiłam. Przeanalizowałam wszystko z trenerami, wiemy co było nie tak i zostawiłam to. Myślę do przodu, a nie do tyłu.
- Jeżdżę dużo lepiej, niżej. Niżej oznacza, że będę miała większe pole do odbicia. Nogę mam długą, jak siedzę niżej, to odepchnięcie będzie dłuższe. Myślę, że to się przyda.