Na mistrzostwa do Seefeld przyjechało czterech polskich dwuboistów. W piątek wzięli udział w pierwszej medalowej konkurencji, czyli w połączeniu skoków na obiekcie dużym z biegiem na 10 km. Z góry było wiadomo, że ani Szczepan Kupczak, ani Paweł Słowiok, ani Adam Cieślar, ani Paweł Twardosz nie nawiążą do dawnych polskich sukcesów tym sporcie. W 1956 roku brązowy medal na igrzyskach olimpijskich w Cortina d’Ampezzo zdobył Franciszek Gąsienica Groń. To był pierwszy polski laur w historii zimowych igrzysk. W 1974 roku brąz mistrzostw świata wywalczył Stefan Hula senior.
Niestety, współcześnie pozostaje nam tylko podziwiać najlepszych. A tymi najczęściej okazują się Niemcy. W piątek wygrał mistrz olimpijski z Soczi i Pjongczangu, Eric Frenzel. Prowadził już po skokach na Bergisel w Innsbrucku. – W skokach swoje pokazałem. Teraz taktyka jest taka, żeby biec jak najszybciej i zobaczyć, na co wystarczy sił – mówił nam na półmetku rywalizacji Kupczak.
Na trasę w Seefeld wybiegł 53 sekundy po utytułowanym Niemcu. Na metę wpadł dwie minuty i 44 sekundy po zwycięzcy.
To i tak nieźle, porównując ze stratami, jakie Kupczak ponosił niedawno na biegowych trasach w Pucharze Świata. Dzień przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia wygrał skoki w Ramsau, ale w biegu spisał się tak słabo, że nie zdobył punktów do klasyfikacji PŚ, finalnie był dopiero 36.
Niecały miesiąc temu, 27 stycznia, znów prowadził po skokach. W Trondheim wyskakanej przewagi na trasie nie roztrwonił już tak bardzo, jak w Ramsau i skończył zawody na 12. pozycji. To jego najlepszy wynik w karierze. Czy 26-latka stać na jeszcze lepsze rezultaty?
- Pracujemy nad tym, żeby było lepiej z moim bieganiem, ale pewnych rzeczy nie przeskoczę – mówi Kupczak. – Skoki to mój atut, który zawsze muszę wykorzystywać do maksimum. Przy moim bieganiu bez dobrego skakania nie ma szans na dobry wynik – szczerze wyjaśnia zawodnik.
Może w takim razie z Kupczaka dobrze byłoby zrobić skoczka, nawet jeśli cierpiąca na deficyt dobrych zawodników kombinacja miałaby przez to jeszcze więcej zmartwień? W ostatnich latach było kilku dwuboistów, którzy pokazali, że skoncentrowanie się tylko na skokach może być dobrą decyzją. Przykład najświeższy to Jewgienij Klimow (wcześniej taką drogę pokonali m.in. Anssi Koivuranta i David Zauner). Rosyjski 25-latek jeszcze na igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 roku startował w kombinacji. Cztery lata później w Pjongczangu był już skoczkiem. I to takim, który w obu indywidualnych konkursach wchodził do drugiej serii. Bieżący sezon jest dla Rosjanina najlepszym w karierze. Wygrał inaugurujące Puchar Świata zawody w Wiśle i został pierwszym w historii rosyjskim liderem PŚ w skokac. Niedawno był drugi w konkursie lotów w Oberstdorfie, w „generalce” ma 451 punktów i jest 13. Jako dwuboista Klimow w całej swojej karierze wywalczył jeden punkt PŚ.
- Nie dałby rady – mówi Małysz, gdy pytamy czy Kupczak mógłby osiągać w skokach lepsze wyniki niż w kombinacji. - Tu są zupełnie inne rozbiegi, inne szybkości. To się tak wydaje, ale niejeden już próbował i nie dał rady. Oczywiście to się da zrobić. Ale taki Klimow potrzebował dużo czasu, musiał schudnąć, bo w kombinacji niska waga jest ważna, ale nie aż tak jak w skokach. Szczepan nie jest już taki młody. Jeszcze by mógł spróbować się przestawić, ale musiałby popracować dwa-trzy lata, czyli może być dla niego za późno – analizuje były znakomity skoczek, który – co warto przypomnieć – zaczynał karierę jako dwuboista.
Małysz uważa, że szybciej Kupczak może poprawić swoje bieganie.
- Dlaczego teraz nie poprawia? Trener Danny Winkelmann nie jest specjalistą od biegów? – pytamy.
- Tego nie wiem. Ale widocznie nie, skoro nasi zawodnicy nie biegają. Wydawało się, że jest dobry, ale Szczepan w skokach poszedł w górę, Adam Cieślak i Paweł Słowiok raczej nie, natomiast biegowo chyba wszyscy się pogorszyli – szczerze odpowiada Małysz. – Dlatego po sezonie trzeba się będzie mocno nad kombinacją zastanowić – dodaje dyrektor.
Gdy żartujemy, że Kupczakowi mogłaby dobrze zrobić współpraca z Justyną Kowalczyk i Aleksandrem Wierietielnym, którzy prowadzą teraz w kadrze kobiet w biegach utalentowane nastolatki, Małysz pokrótce przedstawia pomysł na poprawę umiejętności biegowych u naszych dwuboistów.
- Na pewno jest pomysł, żeby dać im choćby do konsultacji kogoś z biegów, żeby wiosną, w trakcie przygotowań do sezonu, zawodnicy zrobili postęp. Ktoś ich musi troszkę pociągnąć. Mamy trenerów, którzy mogą to zrobić – mówi Małysz. – A co do Justyny, to wiadomo, że ona ma swoje dziewczyny i trudno by ją było wyciągnąć. Poza tym nie wiem czy dwuboiści by wytrzymali, bo ona naprawdę daje w gaz dziewczynom tak, że aż czasem płaczą – dodaje.
Rok temu Kupczak płakał, gdy razem ze Słowiokiem, Cieślarem i Wojciechem Marusarzem zajął dziewiąte miejsce w sztafecie na igrzyskach w Pjongczangu. W Seefeld rywalizacja drużynowa (odbędzie się 2 marca) też jest dla naszych kombinatorów najważniejsza. Powód oczywisty – miejsce w „ósemce” daje prawo do pobierania stypendium z ministerstwa sportu, a na taką pozycję w indywidualnych startach Polacy nie mają szans.
Jakie mają szanse na pozycję w Top 8 w Seefeld? Kupczak był w piątek 25., Słowiok 30., Cieślar 34., a Twardosz 49. w 58-osobowej stawce. - Pięknie by było, gdyby byli w ósemce, ale będzie ciężko. O Szczepana się nie boję, ale Adam i Paweł musieliby pokazać naprawdę dobre skoki, a jeśli chodzi o Pawła Twardosza, to odstaje od nich, bo to jest jeszcze junior – mówi Małysz. - Będziemy liczyć na łut szczęścia i na to, że chłopaki dadzą z siebie sto procent – kończy.