– Jestem bardzo zmęczona, wszystko mnie boli, ale jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa. Ale aż tak bardzo nie chcę przeżywać tego medalu, bo wiem, że to jest dopiero środek sezonu i mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia – mówiła Maliszewska po swoim ostatnim starcie na mistrzostwa Europy.
W niedzielę mistrzyni Europy na 500 metrów rywalizowała na dystansie dwukrotnie dłuższym, ale nie awansowała do półfinału. Z kolei w "Super Finale" na dystansie 3000 metrów, w którym wystąpiło osiem najlepszych zawodniczek w klasyfikacji generalnej, Polka zdobyła punkty do klasyfikacji po tysiącu i dwóch tysiącach metrów, a finiszowała na ósmej pozycji.
– Trzy tysiące metrów to jest ogromny dystans, ja nie mam jeszcze narzędzi, takiego doświadczenia i sił w nogach, ale po drodze zdobyłam punkty, więc fajnie, że mogłam się pokazać i podnieść swoją pozycję w ogólnej klasyfikacji. A tysiąc? To nie jest mój dystans, ale kiedyś będzie. To jest proces, w którym jestem i to na pewno kiedyś przyjdzie. Cierpliwie na to czekam i ciężko pracuję – dodała zawodniczka Juvenii Białystok.
Przed rokiem Maliszewska wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata, a teraz ma złoty mistrzostw Europy. – Tamten był moim pierwszym medalem, ten jest pierwszym złotym, więc oba są pierwsze. I oba są dla mnie bardzo ważne i cenne – wyjaśniła Polka.
Maliszewska bardzo żałowała, że na miejscu w Dordrechcie nie było jej trenerki Urszuli Kamińskiej, która rozchorowała się kilka dni przed wyjazdem i stan zdrowia nie pozwolił jej na podróż do Holandii. – Szkoda, że nie mogłyśmy tu być razem i cieszyć się z tego złotego medalu. Ale wiem, że jest z nami duchem i jak tylko może to pomaga – powiedziała Natalia.
Ze startu polskiej ekipy zadowolony jest Marek Kostecki, wiceprezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego do spraw short tracku. – Postawa Natalii jest potwierdzeniem jej wspaniałej formy i prymatu na świecie. Budujemy nową drużynę, a Natalka jako liderka pokazała, na co ją stać – powiedział Kostecki.
Z pewnością biało-czerwoni mogli pokusić się o lepsze wyniki w rywalizacji sztafet, ale zarówno panie, jak i panowie zostali zdyskwalifikowani. – Mieliśmy dużego pecha w obu sztafetach, gdzie powinniśmy przejść dalej, chłopcy do ósemki, a dziewczyny nawet do czwórki. Ale myślę, że ta praca Natalii będzie procentowała i budowała także pozostałych zawodników naszej reprezentacji – dodał Kostecki.
Biało-czerwoni w poniedziałek wracają do Polski. – I jednocześnie wracamy do pracy. To, że w sobotę zostałam mistrzynią Europy na 500 metrów daje mi dużego kopa i motywację do tego, że, kurde dziewczyno, jesteś dobra – śmiała się Maliszewska.
Pozostali zawodnicy polskiej ekipy startujący indywidualnie uplasowali się na dalekich pozycjach. 21. miejsca zajęli Nikola Mazur i Mateusz Krzemiński, a Rafał Anikiej był 39.
Kolejnymi startami Polaków będą zawody Pucharu Świata w Dreźnie (1-2 lutego) i Turynie (8-9 lutego), a następnie Mistrzostwa Świata, które odbędą się w dniach 8-10 marca w Sofii.