Pjongczang 2018. Zbigniew Bródka już w Polsce. "Nie zasłużyłem na tak bogate powitanie"

W Soczi cieszył się z dwóch medali. W Pjongczang nie był nawet w pierwszej dziesiątce. - Wyniki na IO w Rosji były po części ponad stan - przyznał tuż po powrocie do Polski Zbigniew Bródka. Na lotnisku powitano go z honorami, jak sam stwierdził nawet "zbyt bogato".

- Chyba nie zasłużyłem na tak bogate powitanie  - skonstatował Zbigniew Bródka patrząc na tłumy kibiców,  banery i flagi Państwowej Straży Pożarnej, które jego koledzy po fachu z dumą prezentowali mediom na warszawskim lotnisku Chopina.

Gwiazdka przygasła

Była też rodzina i przyjaciele. Było gromkie "Sto lat" i "Niech mu gwiazdka pomyślności". Tyle, że gwiazdka pomyślności Bródki przed igrzyskami w Pjongczang akurat przygasła. Polacy w biegu drużynowym, w którym w 2014 roku wywalczyli brąz, w Korei nie wystartowali. Nie zdołali wywalczyć kwalifikacji. Indywidualnie Bródka w Soczi triumfował na 1500 metrów, teraz rywalizację na tym dystansie zakończył na 12. miejscu.

- Rozczarowany nie jestem, chociaż niedosyt pozostał. Zaczynając drogę do Pjongczang po Soczi, oczywiscie liczyłem na więcej. Wierzyłem, że jeśli nie obronie tytułu, to będę w stanie zdobyć jakiś medal. Życie to jednak zweryfikowało, a szczególnie ten ostatni sezon kiedy miałem kontuzję - wyznał pytany o nastrój po powrocie z Korei.

Polski łyżwiarz przyznał jednocześnie, że wyniki z Rosji miały w sobię dozę sportowego szczęscia. Rozbudziły też nadzieje.

Ponad stan

- Wyniki na IO w Rosji były po części ponad stan. Inne kraje odrobiły jednak lekcje. Ciężko jest dziś rywalizować o medale w biegu drużynowym, bo poziom jest bardzo wyrównany. Niestety nasze umiejętności nie poszły do góry. Zostaliśmy na tym samym pułapie.  To nie pozwoliło awansować nikomu nawet do pierwszej ósemki - ocenił Bródka.

Nasz panczenista przyznał, że był też pod wrażeniem pracy, jaką w ostatnim czasie wykonali Norwegowie. Chwalony przez niego Havard Holmefjord Lorentzen ustanowił nowy, fantastyczny rekord olimpijski.

- Norwegowie deklasują wszystkich. Na 500 metrów u panów zwyciężyl Lorentzen. W biegu drużynowym, my jeszcze niedawno wygrywaliśmy z nimi w pierwszym starcie, eliminując ich z rywalizacji. Teraz oni zdobywają mistrzostwo olimpijskie. Triumfują z taką potęga jak Holandia, z którą w teorii nie powinni wygrać. To jest właśnie obraz tej rywalizacji. Wygrać chce każdy - zakończył.

Od sportowych emocji w najbliższym czasie odpocznie razem z najbliższymi.

Kamil Stoch w "Wilkowicz Sam na Sam": Jestem niezdarą. Ciągle o coś zaczepiam, uderzam się, chodzę rozkojarzony. Częściej sobie robiłem krzywdę w domu niż na skoczni