Pjongczang 2018. Dawid Kubacki dla Sport.pl: Nigdy jeszcze nie skakałem z takim wielkim workiem cementu na plecach

- Nie będę wmawiał, że zapomniałem co się stało na mniejszej skoczni, bo wszyscy wyczują fałsz. Ale tam przyroda pokonała człowieka - mówi Dawid Kubacki o fatalnym wietrze z pierwszego konkursu. W czwartek o 12 polskiego czasu kolejne treningi na dużej skoczni

Paweł Wilkowicz: Wiatr z normalnej skoczni nie zgasił zapału przed konkursem na dużej?

Dawid Kubacki: Nie, bo na szczęście przynajmniej na siebie nie musiałem być zły. Złościłem się, przyroda pokonała człowieka i trzeba było lądować awaryjnie, ale co z tym zrobić? Był dobry skok, nie było finałowej serii. Przecież nie będę się mścił na wietrze. Nie pamiętam innego konkursu, w którym ktoś by mi włożył tak wielki worek cementu na plecy. Musiało wypaść akurat w igrzyskach. Nie będę nikomu wmawiał, że zapomniałem. Bo wszyscy wyczują fałsz. Ale potrafię sobie z tym tak poradzić, żeby złość z soboty nie wpłynęła na wyniki na dużej skoczni.

A co zbudowało taką pewność siebie? Był jakiś moment który pan uważa za najważniejszy? Drużynówka Lahti, gdy był pan jednym z bohaterów walki o złoto, seria wygranych w Letniej Grand Prix, dwa miejsca na podium w Pucharze Świata?

- Jeśli to jest pytanie który sukces uważam za największy, to medal drużynowy. Jest złoty, z wielkiej imprezy, znów zrobiliśmy razem coś historycznego. Pamiętam te różne przełomowe momenty: gdy pierwszy raz wygraliśmy drużynówkę latem, jeszcze z Adamem w składzie. Pierwszy medal MŚ, brązowy z Val di Fiemme. Pierwszy wygrany konkurs w Pucharze Świata. Ale złoto z Lahti było wyjątkowe. Dało nam kopa do dalszej roboty. Do roboty, nie do wygrywania. W skokach to tak nie działa, że jedna rzecz cię odmieni. Niestety. Trzeba składać to w całość przez lata i swoje przepracować. Możesz wygrać szczęśliwie zawody Pucharu Świata, ale czy to cię podbuduje tak, że od tej pory będziesz wygrywać częściej? Nie, jeśli nie masz dopracowanego skoku, to takie zwycięstwo może ci potem raczej ciążyć a nie pomagać. Ja teraz skaczę dobrze, bo dopieszczałem to wszystko latami.

Był w zimie taki moment, gdy wszyscy pytali: dlaczego Kubacki nie może serii letnich zwycięstw zamienić na miejsce na podium Pucharu Świata. Pan też pytał sam siebie? Adam Małysz mówił, że pan przekonywał sztab, że zachowuje spokój, ale wyczuwało się co innego.

- Nie, ja naprawdę podchodziłem na luzie. Czułem, że wyniki będą lepsze niż poprzedniej zimy, ale przyspieszać niczego nie należy. I udało się. Stanąłem na podium w Oberstdorfie, ostatnio w Willingen. Na wygraną muszę jeszcze popracować. Ale ja jestem cierpilwy. Wiem, że i to sobie w końcu dopracuję.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.