Wilkowicz z Pjongczangu. Freitag dla Sport.pl: Nie pasuje mi ta skocznia. Nie czuję momentu odbicia

- Nie pasuje mi ta mniejsza skocznia, nie czuję jej. Mam nadzieję, że w czwartek coś na to poradzę. I że potem na dużej skoczni dotrzymam kroku najlepszym - mówi Sport.pl Richard Freitag, wicelider Pucharu Świata, po nieudanym dniu treningów w Pjongczang

Nieudany dzień to delikatnie powiedziane: Richard Freitag, lider kadry, w pięciu z sześciu treningowych serii był najgorszym z Niemców i gdyby o składzie na pierwszy konkurs w Pjongczang miały decydować tylko środowe treningi, to nie znalazłby się w czwórce która w czwartek powalczy w eliminacjach.

Trener Werner Schuster po jego skokach rozglądał się bezradnie, odetchnął dopiero po
piątej serii treningowej – drugiej wieczornej – gdy Freitag zajął szóste miejsce i lepszy od niego był tylko jeden kolega z kadry, Andreas Wellinger.

W serii kończącej treningi Freitag znów skoczył najsłabiej z Niemców, ale jego miejsce w kadrze na kwalifikacje wydaje się niezagrożone, rezerwowym zostanie zapewne Stefan Layhe, który przegrał walkę o prawo startu z Karlem Geigerem.

Paweł Wilkowicz: Co się działo w środę? Jetlag na progu?

Richard Freitag: Nie, to nie problemy z aklimatyzacją, ani spadek mocy. Nie mogę znaleźć sposobu na tę skocznię. Nie polubiłem jej, nie pasuje mi. Wolę skakać na dużych skoczniach. Tam jest prędkość, która wciska cię w rozbieg przy przejściu do progu i łatwiej wyczuć idealny moment odbicia. Tutaj tego nie ma. Brakuje mi tej szybkości, tego nacisku przy przejściu. Na progu tej mniejszej skoczni nic się nie dzieje. Dojeżdżasz, spodziewasz się jakiegoś impulsu, a tu nic, po prostu przejazd w dół. Muszę poczekać. Może ciało i umysł potrzebują czasu, żeby się z tym oswoić i obrobić te dane, które dostały. Ja tak mam na mniejszych skoczniach, że potrzebuję jednego, dwóch dni więcej, żeby złapać rozpęd. Tak się często dzieje na naszych zgrupowaniach. Muszę się lepiej nastawić, żeby wyłapywać te sygnały, których początkowo moje ciało nie odbiera.

Kamil Stoch mówi, że akurat na tej skoczni łatwo przegapić idealny moment, bo to przejście jest bardzo krótkie.

- Ja bym nie powiedział, że jest takie krótkie. Sam profil jest ok, tylko prędkości są za małe, siły które na nas działają na rozbiegu – za słabe. I dlatego nie wyczuwam momentu odbicia. A im niżej jest belka, tym dla mnie gorzej. Ale nie tracę nadziei, że w czwartek będzie lepszy dzień.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.