Kamil Stoch po odpadnięciu w pierwszej serii w Zakopanem: - Jest trochę goryczy. Chciałoby się już pójść i znów skoczyć. A następna szansa dopiero za tydzień.

- Nie mam żalu do jury. Niektórzy sobie dali radę, niektórzy nie. Niektórzy mieli więcej szczęścia, inni mniej. Ja nie mam na co narzekać - mówił Kamil Stoch po odpadnięciu w pierwszej serii konkursu Pucharu Świata w Zakopanem

W sobotę Stoch ustanowił w konkursie drużynowym rekord Wielkiej Krokwi skokiem na 141,5 m, a w niedzielę wylądował w trudnych warunkach na 108 m i zajął 38. miejsce. Pierwszy raz od blisko dwóch lat nie awansował w Pucharze Świata do drugiej serii. Ostatnio zdarzyło mu się to 31 stycznia 2016 w Sapporo, był wtedy 41. Poza finałem był też w międzyczasie w ubiegłorocznej Letniej Grand Prix, 31. w konkursie w Wiśle.

- Nie mam pretensji do jury. Skakaliśmy w trudnych warunkach, ale niektórzy sobie poradzili. Wydaje mi się, że popełniłem błąd. Skok był spóźniony, dostałem za dużo powietrza zaraz za progiem i to mnie wyhamowało, a dalej już nie było powietrza, które by mnie niosło. Czuję trochę goryczy i rozczarowania. Chciałbym już pójść , oddać następny skok. I zrobić to dobrze. A wiem, że następną szansę będę miał dopiero za tydzień. Mam nadzieję że kto inny to dziś zrekompensuje polskim kibicom.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.