W sobotę Żyła został zdyskwalifikowany przed skokiem w pierwszej serii. Polak nie przeszedł kontroli wysokości kombinezonu w kroku. Zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej Żyła miał prawo zgłosić się do startu w drugiej serii, bo nasz zespół uzyskał do niej awans [ostatecznie zajęliśmy szóste miejsce, mimo że skoków mieliśmy tylko siedem, a rywale osiem]. Zawodnik nie zmienił kombinezonu, a za drugim razem przeszedł kontrolę. Jak to możliwe? Prawdopodobnie w pierwszym podejściu Żyła nie przyjął odpowiedniej, wyćwiczonej pozycji. W rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Baczkowska, czyli wysoko postawiona kontrolerka sprzętu z FIS, tłumaczyła, że nie jest możliwe, by błąd popełniła maszyna.
W niedzielę sztab naszej kadry dokładnie sprawdził kombinezony wszystkich zawodników, którzy wystartują w konkursie (początek o godz. 15, relacja na żywo w Sport.pl), czyli Jakuba Wolnego, Macieja Kota, Dawida Kubackiego, Stefana Huli, Piotra Żyły i Kamila Stocha. - Kombinezony? Odsyłam do Zbyszka Klimowskiego albo Michala Doleżala, oni się tym zajmują. Pyta pan, ile razy sprawdzaliśmy stroje zawodników w niedzielę? Dużo, każdego sprawdziliśmy po kilka razy i wszystko jest ok. – mówi Sobczyk.
Asystent Horngachera jest zdziwiony, gdy pytamy o to, co w sobotę zrobił Daniel Andre Tande. Na nagraniu udostępnionym przez TVP wyraźnie widać, że Norweg nieprzepisowo naciąga kombinezon w kroku tuż przed swoim skokiem w drugiej serii. Tande robi to, wykorzystując belkę startową.
- Czy skarżyliśmy się na Tandego? Zupełnie nie wiem o co chodzi. Nie analizujemy innych zawodników, zajmujemy się sobą – mówi Sobczyk.
Klimowski, czyli drugi z asystentów Horngachera, o sprawie słyszał. – Ale nie widziałem. Próbowałem odtworzyć nagranie, ale mi się nie udało – mówi. Na sugestię, że sprawa jest ewidentna i warto uczulić FIS na zachowanie Norwega odpowiada tak: - Sądzę, że nic nie będziemy zgłaszać. Nie będziemy się narażać FIS, bo wtedy jeszcze gorzej będą przeciwko nam. Sądzę, że to nie byłoby słuszne.