Doping w Soczi 2014. Rosja straciła już cztery medale, a najgorsze być może przed nią: ktoś wykradł archiwum laboratorium antydopingowego

Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) właśnie potwierdziła, że ktoś przekazał jej bazę danych o rosyjskich testach antydopingowych z ostatnich kilku lat. Czy są tam dane które zmuszą Międzynarodowy Komitet Olimpijski do wykluczenia Rosji z igrzysk? Decyzja w grudniu

Sprawę ujawnił w piątek „New York Times”, a już kilkadziesiąt minut później potwierdziła to WADA oficjalnym komunikatem: dział śledczy Światowej Agencji Antydopingowej zdobył pod koniec października „nowe materiały wywiadowcze dotyczące laboratorium antydopingowego w Moskwie”. Śledczy WADA są przekonani, że plik komputerowy który trafił w ich ręce to laboratoryjna baza danych systemu zarządzania informacją. Mówiąc prościej: że to wyniki wszystkich testów dopingowych zrobionych w tym laboratorium między styczniem 2012 a sierpniem 2015 roku. Czyli w czasie gdy – jak ujawnił po ucieczce do USA były szef tego laboratorium Grigorij Rodczenkow – rosyjski system dopingowych oszustw był najmocniej rozwinięty i najbardziej wyrafinowany.

O tę bazę danych WADA walczyła od dawna, domagała się od Rosji przekazania takiego zestawienia, ale Rosjanie odmawiali. Z komunikatu WADA i słów „zdobyła materiał wywiadowczy” można rozumieć, że baza nie została agencji przekazana, tylko wykradziona Rosjanom przez jakiegoś informatora

Dlaczego ten plik jest tak ważny? Bo może zawierać kluczowe dowody na potwierdzenie tez z raportu prokuratora WADA Richarda McLarena, który weryfikował zeznania Rodczenkowa i materiały które były szef laboratorium zdołał wykraść przed ucieczką (m.in. jego korespondencję mailową). Najbardziej spektakularna historia ujawniona przez Rodczenkowa dotyczy podmieniania próbek moczu w laboratorium olimpijskim w Soczi 2014. To była operacja specjalna, z pomocą agentów FSB. Olimpijskie święto oszustwa. Ale dopingowa codzienność była jeszcze gorsza: McLaren opisał w raporcie, że z tuszowania dopingowych wpadek mogło skorzystać nawet tysiąc rosyjskich sportowców. . Że moskiewskie laboratorium wprowadzało sfałszowane dane do systemu WADA, opisując jako czyste próbki, w których wykryto doping. Z informacji przekazanych przez Rodczenkowa wynikało, że laboratorium - łamiąc wszelkie przyjęte w ściganiu dopingu normy – przekazywało informację o pozytywnych wynikach testów do ministerstwa sportu i czekało na informację zwrotną: tuszujemy wynik, czy nie. McLaren potwierdził, że takie były mechanizmy oszustwa. Ale dotychczas brakowało najważniejszego dowodu: wyników testów, które potem mogły zostać zmanipulowane i wprowadzone do systemu WADA jako czyste.

Jeśli takie wyniki są w bazie danych, która teraz trafiła do WADA, to Rosjanie mogą mieć dużo poważniejsze problemy niż dotychczas. Już mają poważne: od początku listopada stracili już cztery medale z 33 wywalczonych w Soczi. W przeddzień komunikatu o nowych dowodach Maksim Wylegżanin został wykluczony dożywotnio z igrzysk i pozbawiony srebra zdobytego w Soczi w biegu na 50 km i w drużynowym sprincie. Srebro ze sztafety stracił już na początku listopada, gdy komisja dyscyplinarna Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ukarała mistrza olimpijskiego na 50 km i wicemistrza w sztafecie Aleksandra Legkowa. Z 33 medali Rosji w Soczi zostało 29. Z pięciu medali w biegach narciarskich – jeden, Ilji Czernousowa, który był brązowym medalistą na 50 km, a teraz może zostać złotym. Ale wszystko to są kary wydawane na podstawie śladów nielegalnego otwierania próbek moczu z laboratorium w Soczi. A nie – co byłoby łatwiej obronić gdy sprawa trafi do sądu - na podstawie pozytywnego wyniku testu.

Co z Pjongczang? Opcja atomowa?

Medali Rosji jeszcze ubędzie, bo komisja MKOl, powołana do wymierzenia kar Rosjanom za zorganizowany doping w igrzyskach 2014, zajmuje się aż 28 rosyjskimi olimpijczykami z 2014 – tymi, którzy jeszcze uprawiają sport i mogą walczyć o kwalifikację do Pjongczang 2018. Na razie wydała werdykty skazujące w sprawie sześciorga. Tylko jedną osobę uniewinniła.

Razem z Legkowem został na początku listopada ukarany Jewgienij Biełow. Teraz razem z Wylegżaninem werdykty poznali jeszcze Aleksiej Pietuchow, Julia Iwanowa i Jewgienia Szapowałowa. Żadne z nich nie zdobyło medalu w Soczi, ale wszyscy, tak jak ukarani medaliści, dostali dożywotni zakaz startów w igrzyskach (mogą natomiast startować na razie w zawodach Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), czyli m.in. w Pucharze Świata, do czasu aż ukarze ich FIS.

Ale najważniejsze dziś pytanie to nie: ile jeszcze medali straci Rosja, zwycięzca klasyfikacji w Soczi 2014, tylko: czy Rosja zostanie wykluczona z Pjongczang 2018? Czy też może MKOl zdecyduje się na inny wariant. Od najłagodniejszego, czyli indywidualnych kar dla sportowców i działaczy, przez karę finansową, zakaz odgrywania hymnu i noszenia barw narodowych. Dopuszczenie tylko wybranych sportowców, i tylko jako olimpijczyków neutralnych, a nie jako reprezentację Rosji, to kara nazwana przez jednego z komentatorów „opcją atomową”. Zdecydowała się na nią np. federacja lekkoatletyczna podczas ostatnich mistrzostw świata. MKOl był od początku bardziej zachowawczy w wyciąganiu konsekwencji w rosyjskiej aferze. Ale czy taki pozostanie, jeśli WADA szybko opracuje dane z pliku komputerowego i znajdzie tam dowody oszustwa, których szukała? I których brak wytykali MKOl-owi i WADA Rosjanie?

Rosjanie się nie przyznają

To, czy w Rosji był państwowy doping, bada inna komisja MKOl powołana po raporcie McLarena. W dniach 5-7 grudnia MKOl ma debatować nad ustaleniami tej komisji i wówczas powinno już być wiadomo, na jaką karę się zanosi. Rosjanie nigdy nie przyznali się do dopingu z pomocą organów państwa, poddają w wątpliwość dowody na manipulowanie próbkami. Ustalenia ich wewnętrznych śledztw obaliły te zarzuty. Rosjanie znaleźli tylko jednego winnego: Grigorija Rodczenkowa. I wydali nakaz aresztowania go. Rodczenkow raczej się do Rosji nie wybiera. Uciekł w styczniu 2016, niedługo po tym jak w krótkim odstępie czasu zmarło dwóch rosyjskich działaczy zajmujących się ściganiem dopingu (a de facto – raczej tuszowaniem dopingu), i jest dziś objęty amerykańskim programem ochrony świadków.

Putin: to sprawa polityczna z wyborami w tle

Prezydent Władymir Putin powtarzał dotychczas, że sprawa ma podtekst polityczny, a Amerykanie naciskając na MKOl w sprawie kar mogą chcieć wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich, zaplanowanych na marzec 2018, czyli niedługo po igrzyskach w Pjongczang. Wiceszef rosyjskich biegów Siergiej Krianin, w wywiadzie dla agencki R-Sport, cytowanym przez AP, powiedział: - MKOl po prostu na nas pluje. I myśli, że my będziemy połykać. Po co te werdykty bez żadnych dowodów? – pytał. A trener rosyjskich biegaczy Jurij Borodawko oskarżył Czernousowa, czekającego na zamianę medalu brązowego na złoty, o zdradę kolegów. Nazwisko Czernousowa nie pojawiło się w raporcie McLarena ani w bazie danych przekazanej przez Rodczenkowa. – On może spać spokojnie z jednego powodu: bo też jest w tym spisku. Wydał swoich kolegów i towarzyszy, z którymi się długo wspinał na szczyt. A teraz patrzy i się uśmiecha, czeka na ten złoty medal. Może jest jednym z tych anonimowych informatorów. Nie powiedział nawet słowa w obronie kolegów, którzy go dociągnęli do brązowego medalu – mówi Borodawko. Rosyjski związek narciarski zapowiedział, że złoży odwołanie od werdyktów MKOl, podobnie jak wszyscy ukarani sportowcy.

Pytanie, jaka będzie odpowiedź Rosjan, jeśli dane z pliku z laboratorium potwierdzą to co zeznawał Rodczenkow, a weryfikował McLaren. Jeśliby tak się stało, i MKOl zdecydował się jednak na „opcję atomową”, to Rosja może odpowiedzieć równie mocno: zabronić startu w Pjongcznang nawet tym rosyjskim sportowcom, którzy przeszliby weryfikację i mogli walczyć jako olimpijczycy neutralni. W ten sposób do słownika igrzysk wróciłoby słowo wykreślone z niego wraz z końcem lat 80. XX wieku: bojkot.