MŚ w Lahti. Dawid Kubacki wreszcie wyszedł z cienia

Chociaż przez wiele lat trenerzy powoływali go do zawodów Pucharu Świata, to dla kibiców często był obiektem żartów. Na mistrzostwach świata w Lahti dwukrotnie plasował się w czołowej dziesiątce, a w konkursie drużynowym zapewnił spokój w najbardziej nerwowym momencie zawodów. Dawid Kubacki jest teraz w bardzo dobrej formie i w końcówce sezonu może powalczyć o pierwsze w karierze indywidualne podium.

Dawid Kubacki to jedyny zawodnik z mistrzowskiej drużyny, który jeszcze ani razu nie zdołał stanąć na podium Pucharu Świata. Mimo że koledzy z reprezentacji mają już przynajmniej po jednej wygranej w najwyższej lidze skoków, to najlepszym miejscem Kubackiego jest dopiero siódma pozycja osiągnięta podczas konkursu w Kuopio w zeszłym sezonie. Co interesujące, podczas MŚ w Lahti dwukrotnie plasował się na ósmym miejscu. Skoczek z Nowego Targu jest także podwójnym medalistą mistrzostw świata w drużynie. Swój pierwszy krążek zdobył w czasie włoskiego czempionatu w Val di Fiemme, a złoto podczas zakończonych niedawno mistrzostw w Finlandii. W obu konkursach Kubacki był bardzo pewnym punktem drużyny, który za każdym razem wnosił solidne wiano punktowe.

Zawsze chciał latać

Przygoda Dawida Kubackiego ze skokami rozpoczęła się od obejrzenia w telewizji konkursu, w którym występował Kazuyoshi Funaki. Około pięcioletni Dawid był tak zafascynowany skokami Japończyka, że wymógł na rodzicach zapisanie go na treningi. - Do dzisiaj mam ten skok przed oczami. Tylko teraz jest on mocno zniekształcony, bo wyobrażam sobie jakby to była jakaś ogromna skocznia mamucia. Pamiętam, że zobaczyłem wtedy skok Funakiego, który pięknie latał. Bardzo mi się to spodobało i ciągle mówiłem rodzicom, że ja też tak chcę. Na pierwszy trening pojechałem z tatą, by zapisać się do klubu i tak trafiłem do Zbigniewa Klimowskiego - opowiada skoczek. We wczesnym okresie juniorskim był bliski zakończenia sportowej kariery. Jego rodzice bardzo krytycznie wypowiadali się o kontynuowaniu kariery i chcieli, żeby zawodnik postawił na naukę. - Był taki moment w moim życiu. Moi rodzice nie wierzyli, że ma to sens i chcieli mnie od tego odwieść. Mimo że miałem wtedy około 14 lat, to zaparłem się i powiedziałem, że nie odpuszczę. Nie myślałem o skokach w kontekście profesjonalnego uprawiania sportu, ale wiedziałem, że chcę to robić w życiu - mówi z przekonaniem.

Niestety, jego kariera przez wiele lat stała w miejscu, a skoczek pozostawał w cieniu młodszych kolegów. Chociaż trzykrotnie startował w mistrzostwach świata juniorów, to ani razu nie udało mu się nawet awansować do czołowej trzydziestki. Najlepszym jego miejscem była 31. pozycja osiągnięta w Hinterzarten. Kariera Dawida Kubackiego jest jednak najlepszym przykładem tego, że nie trzeba być świetnym juniorem, by osiągać dobre wyniki w wieku seniorskim. Jego pierwszym pełnym sezonem w Pucharze Świata była kampania 2012/2013. Zawodnik na 26 startów aż piętnaście razy kwalifikował się do rundy finałowej i na stałe zagościł w najwyższej lidze skoków.

Zawsze w powietrzu

Równo ze skokami rozwijała się również inna pasja związana z bujaniem w przestworzach. Skoczek z Nowego Targu jest wielkim fanem modelarstwa lotniczego. Gdy w jego terminarzu pojawia się więcej wolnego czasu, to zamiast pojechać na kolejne długie wakacje, po prostu schodzi do piwnicy i robi przegląd jednego ze swoich helikopterów. - Zawsze ciągnęło mnie do latania. Pasja związana z modelarstwem zaczęła się równo ze skokami. W dzieciństwie sklejaliśmy modele z byle czego. Czasami latały, czasem się rozbijały. Pamiętam nawet, że kiedyś wycinaliśmy skrzydła z kartonu i sami próbowaliśmy latać. Takie rzeczy to chyba tylko dzieci potrafią wymyślić - mówi Kubacki.

Wbrew pozorom jest to pasja, z której wiedza czasem może przydawać się uprawianiu skoków narciarskich. Dzisiaj wśród drużyn trwa ogromna wojna technologiczna i każdy aspekt związany z aerodynamiką może być przydatny. - Modelarstwo lotnicze nie ma dokładnego przełożenia na skoki, ale wiadomo, że każde nowinki mają znaczenie. Jeśli jakieś rozwiązanie przychodzi mi do głowy, to siadamy z trenerami do dyskusji - mówi Kubacki. Zarówno Dawid Kubacki, jak i Kamil Stoch marzą również o zrobieniu licencji pilota szybowcowego. - Kwestia zrobienia licencji turystycznej, to około 2-3 tygodnie. Niby nie dużo, ale ciężko wygospodarować tyle czasu. Może uda się to zrobić po zakończeniu kariery - twierdzi skoczek.

Wojownik z krwi i kości

Przed pierwszymi treningami w Lahti można było przypuszczać, że Ziobro do końca będzie walczył z Dawidem Kubackim o miano numeru cztery w naszej reprezentacji. Tak się jednak nie stało, bo Kubacki od pierwszego skoku w Lahti osiągnął świetną formę, która pozwalała regularnie zajmować miejsca w czołowej dziesiątce. Skoczek bardzo dobrze radził sobie pod presją i Stefan Horngacher miał ułatwione zadanie. Kubacki przyzwyczaił również, że z reguły jest bardzo pewnym punktem drużyny. Zarówno w Klingenthal, jak i w Willingen, gdzie Polacy wygrywali konkursy drużynowe 27-latek był jednym z najmocniejszych punktów reprezentacji, a zespół po jego skokach zyskiwał olbrzymią pewność i powiększał przewagę nad rywalami.

Nie inaczej było w Lahti, w którym Kubacki stanął przed bardzo ciężką próbą. - Warunki w drugiej serii były trudne. Ściągali mnie z belki, a potem jeszcze zaczęły się zmiany długości najazdu. Byłem bardzo zaskoczony. Krzywo na to wszystko patrzyłem. - denerwował się zawodnik. Sytuacja na skoczni zaczęła się robić bardzo nerwowa i najlepszą odpowiedzią była próba Kubackiego, który skoczył 119,5 metra i po sześciu seriach Polacy mieli aż 28,6 punktów przewagi nad Austriakami. - Wszyscy zaprezentowali wysoki poziom, ale na największe brawa zasługuje bez wątpienia Dawid Kubacki, który wytrzymał presję. Polacy byli poza zasięgiem wszystkich - mówił po konkursie Sven Hannawald.

Mustaf i Dzióbao

27-latek znany jest również ze swoich dwóch niecodziennych pseudonimów. Jeden z nich od lat funkcjonuje w środowisku polskich skoków, drugi zaś w sferze social medial. - To są stare lata. Jechaliśmy kiedyś na obóz i któryś ze starszych kolegów rzucił do mnie coś w rodzaju, "ej Mustaf". Nie wiem, czy było to w nawiązaniu do Kary Mustafy i moich długich włosów, ale tak wyszło. Po jakimś czasie koledzy sobie przypomnieli o Mustafie i już tak zostało. - opowiada Kubacki. Od kilku sezonów pojawił się także inny, niecodzienny pseudonim - ,,Dzióbao''. Skoczek po jednym ze swoich skoków udzielał wywiadu, w którym przyznał, że coś go ,,dziubało na progu'', dlatego wybicie było nieudane. Wypowiedź szybko podchwycili internauci. - Nie wiedziałem o ,,Dzióbao'', ale faktycznie taka wypowiedź mogła się pojawić, wszystko przez naleciałości z naszej gwary - śmieje się skoczek.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.