Adam Małysz wygrał konkurs skoków w Falun

Adam Małysz zajął pierwsze miejsce w konkursie skoków narciarskich o Puchar Świata w szwedzkim Falun. Ale Pucharu jeszcze sobie nie zapewnił, bo Niemiec Martin Schmitt był drugi

Adam Małysz wygrał konkurs skoków w Falun

Adam Małysz zajął pierwsze miejsce w konkursie skoków narciarskich o Puchar Świata w szwedzkim Falun. Ale Pucharu jeszcze sobie nie zapewnił, bo Niemiec Martin Schmitt był drugi

W pierwszej serii Małysz skoczył 119,5 m, w drugiej 124 i uzyskał łączną notę 259,8 pkt. Schmitt lądował na 118 i 123,5 m (nota 255,2). W klasyfikacji generalnej PŚ Polak powiększył przewagę nad Niemcem do 281 punktów, a do końca pozostają trzy konkursy i 300 punktów do zdobycia. - Adam jest blisko, coraz bliżej i w zasadzie nic chyba mu nie przeszkodzi w zdobyciu Pucharu. Ale my jeszcze niczego nie przesądzamy. Chcemy, by Adam dobrze skakał. I, jak widzimy, to się udaje, a na dodatek wystarcza do zwyciężania - powiedział "Gazecie" trener Apoloniusz Tajner.

To dziewiąte zwycięstwo Małysza w tym sezonie. Jeśli wygra w Trondheim (piątek), Oslo (niedziela) i Planicy (przyszła niedziela), pobije rekord wszech czasów w liczbie wygranych konkursów w jednym sezonie. Na razie należy on do Schmitta, który rok temu wygrał 11 razy. - Adam jest w takiej formie, że może wygrać wszystko do końca - zapewnił trener Tajner. - Ale my nie rozmawiamy o rekordach. Po co zapeszać? To wszystko musi przyjść samo. Wiem, że Adam nie lubi skoczni w Trondheim, ale jest w takiej dyspozycji, że i tam może zwyciężyć.

Środowy konkurs nie był zbyt interesujący. Zdecydowana większość zawodników lądowała blisko, niewielu uzyskało więcej niż 100 m.

- Podczas dwóch serii treningowych, które odbyły się przed południem, warunki były idealne - opowiadał trener Tajner. - Przyszedł wieczór i zaczęło nieprzyjemnie ciągnąć od tyłu. Poza tym nie wszyscy poradzili sobie z ciemnością. Rozbieg był słabo oświetlony, jasno było dopiero na zeskoku.

Zawodnicy zaczęli skakać z belki numer 12. Po siedmiu próbach i wynikach jak na średniej skoczni, rozbieg podwyższono. - Ale i to nie poprawiło poziomu - podkreślił polski szkoleniowiec.

Z wiatrem nie radził sobie prawie nikt. Ani Finowie, ani czterokrotny medalista MŚ z Lahti, Austriak Martin Hoellwarth. - Finowie mają "atomowe" odbicie i spisują się dobrze, kiedy jest mokro i narty "zasysają" się na progu. Wtedy o wszystkim decyduje siła. Tak było w Oberstdorfie. Kiedy jednak próg jest oblodzony i bardziej niż siła liczy się technika, jest z nimi gorzej - wyjaśniał niepowodzenia Finów trener Tajner.

Dla kibiców, których - mimo że organizatorzy wpuszczali na zawody za darmo - i tak było mało, atrakcją były tylko dwa ostatnie skoki w pierwszej serii. Jako pierwszy na belce pojawił się Martin Schmitt. Poszybował na odległość 118 m - o ponad dziesięć metrów więcej niż prowadzący dotąd Wolfgang Loitzl (107,5). Po Schmittcie na belce pojawił się Małysz.

- Miał trudniejsze warunki niż Schmitt - podkreślił trener Tajner. - Mocniej wiało z tyłu, ale Adam leciał, ile mógł. Miał problemy po wylądowaniu. Na zeskoku było twardo, był lód i zawodnikom trudno było wyhamować. Adam wyrżnął z impetem w bandę z reklamami. Otarł skórę na brodzie, zbił biodro. Wszystko wyjdzie w czwartek rano. Na pewno będą siniaki. Ale skoki Martina i Adama były piękne. Obaj przelecieli nad tymi złymi warunkami i resztą zawodników.

Na trybunach widać było tylko polskie flagi. Kibice przyjechali do Falun z różnych zakątków Szwecji. - Jeden z nich przejechał 600 km. Dobrze, że się nie zawiódł - stwierdził Tajner.

Pozostali Polacy skaczący w Falun w pierwszej serii - Tomisław Tajner, Tomasz Pochwała, Wojciech Skupień i Robert Mateja - spisali się słabiutko. Żaden z nich nie zakwalifikował się do czołowej trzydziestki i w drugiej serii nie wystartował.

Tajner: - A ja nie mam do nich pretensji. Widział Pan, ilu o wiele lepszych zawodników zepsuło dzisiaj skoki? Wojtek i Robert wciąż są zmęczeni. Tonio i Tomek mieli niezłe skoki na treningach. Uzyskali 108,5 i 113 m. To są te jaskółeczki, które pozwalają sądzić, że kiedyś będzie z nich pociecha.

W drugiej serii rozbieg znowu był dłuższy. I wreszcie skoki były dalekie. Ale i tak ledwie sześciu zawodników miało łączną notę wyższą niż 200 pkt.! To, jak na konkurs na dużej skoczni, słaby wynik.

Wszyscy czekaliśmy na dwa ostatnie skoki. Najpierw Schmitt poszybował na 123,5 m. Od razu w oczach stanął konkurs w Lahti. Tam też, w walce o mistrzostwo świata, "Messerschmitt" zaatakował z trzeciego miejsca i wygrał. - Stałem tam na górze sam i słyszałem, ile uzyskał Niemiec - mówił po konkursie Małysz. - Pomyślałem, że skoro on tyle skoczył, to i ja mogę. Teraz już potrafię wytrzymywać takie stresujące momenty.

Polak wylądował na 124 m i miał jeszcze lepsze noty za styl niż Schmitt. Wygrał różnicą 4,6 pkt., czyli,w przeliczeniu, o 2,5 m. - Jestem bardzo blisko, jako pierwszy w historii Polak, zdobycia Pucharu Świata - opowiadał Małysz. - Cieszy mnie to, że kibicom w kraju przysporzyłem tyle radości.

Schmitt także był zadowolony ze swoich skoków. - To była piękna walka dwóch znakomitych zawodników. Ja skakałem dobrze, ale Adam był minimalnie lepszy. Temat zdobycia Pucharu Świata jest dla mnie zamknięty. Polak ma za dużą przewagę i, co tu dużo mówić, jest za dobry, aby ją roztrwonić - podkreślił Niemiec.

Następny konkurs w piątek, w Trondheim. Początek o 18.

Wyniki konkursu w Falun: 1. A. Małysz 259,8 pkt. (119,5 i 124 m); 2. M. Schmitt (Niemcy) 255,2 (118 i 123,5); 3. W. Loitzl (Austria) 221,9 (107,5 i 118); 4. R. Jussilainen (Finlandia) 211,6 (105,5 i 114); 5. S. Horngacher (Austria) 207,9 (103,5 i 114,5); 6. A. Goldberger (Austria) 206,9 (101,5 i 115). Miejsca pozostałych Polaków 37. R. Mateja 54,6 (84,5 m); 46. T. Tajner 46,5 (80); 50. W. Skupień 39,2 (76,5); 57. T. Pochwała 28,2 (74). Klasyfikacja generalna PŚ (po 18 z 21 zawodów): 1. Małysz 1281 pkt.; 2. Schmitt 1000; 3. Jussilainen 800; 4. N. Kasai (Japonia) 703; 5. J. Ahonen (Finlandia) 686; 6. M. Hautamaeki (Finlandia) 598; 7. Loitzl 550.

Robert Błoński

Copyright © Agora SA