Biegi narciarskie. Gdzie dobiegnie Sylwia Jaśkowiec

Ma za sobą najlepszy sezon w karierze, latem zaczęła znów pracować z trenerem Justyny Kowalczyk. Oczekiwania są ogromne, ale Kuusamo to jedno z najgorszych miejsc, by się przekonać, na co Sylwię Jaśkowiec stać. W niedzielę bieg na 10 km techniką klasyczną. Relacja na żywo na Sport.pl

- Przepraszam, ale to jest dla mnie arcytrudne miejsce. Będzie jak będzie - tłumaczyła brak chęci do rozmowy przed startem w Kuusamo. Trasy w Ruce są znakomite dla Justyny Kowalczyk, a to oznacza, że Sylwia Jaśkowiec będzie na nich cierpiała - w sobotę, na inaugurację Pucharu Świata, odpadła w kwalifikacjach sprintu klasykiem zajmując 52. miejsce. I odwrotnie. Tam, gdzie Justyna nie lubi, czyli na krętych, twardych trasach łyżwowych, tam Sylwia daje popis, bo ma w tym stylu świetną technikę i koordynację ruchów.

Pracowały już kiedyś w jednej grupie, dawno temu. Teraz przeciwieństwa znów się przyciągnęły. Justyna, mistrzyni stylu klasycznego, i Sylwia, specjalistka od łyżwowego. Justyna, która na niejedną wojnę poszła, i zawsze wesoła Sylwia, o której mówią, że nie tylko nie ma złych dni, ona nie ma nawet złych godzin. Nawet budową ciała się różnią, Sylwię na nartach można czasem pomylić z Marit Bjoergen.

Lubią się z Justyną, mieszkały razem podczas igrzysk w Soczi, łączy je gotowość podporządkowania wszystkiego nartom. Dlatego gdy wiosną, po odejściu trenera kobiecej kadry Ivana Hudaca, Sylwia poprosiła o możliwość pracy z trenerem Justyny i w jej grupie, nie było z tym żadnych problemów.

Dla Jaśkowiec odejście Hudaca to był kolejny zakręt w karierze. Najpierw dwa lata biegania na wysokim poziomie zabrał jej wypadek na treningu i rehabilitacja z problemami. Ale wróciła i odbudowała się tak, że ostatnią zimę miała najlepszą w karierze - trzecie miejsce w prologu Tour de Ski, czwarte w sprincie w Jakuszycach, rekordowe 152 pkt w Pucharze Świata (wcześniej przez siedem sezonów startów w nim zebrała łącznie 56 pkt). I wtedy trener, który jej w tym powrocie pomógł, który ją razem ze swoją narzeczoną Petrą Majdić przekonał, że jest stworzona do biegów sprinterskich, powiedział, że chce się teraz zająć rodziną i biznesem. A potem się szybko znalazł w sztabie szwajcarskiej kadry.

Pozostałe biegaczki z reprezentacji pracują teraz z Januszem Krężelokiem. Sylwia wzięła sprawy w swoje ręce i lato przepracowała u Aleksandra Wierietielnego (on też nie chciał przed Kuusamo rozmawiać). Można powiedzieć, że z Justyną, choć jeśli chodzi o treningi, to raczej obok Justyny. - Wychodziłyśmy razem, na trasy i siłownię, ale z innymi celami i do innych zadań. Gdyby trener narzucił Sylwii moje, to byłoby kompletnie bez sensu - mówi Sport.pl Kowalczyk. - Tak jak bez sensu jest oczekiwanie, że Sylwia nagle zrobi teraz skok do czołówki. Oczywiście, bardzo jej tego życzę i trzymam za nią kciuki. Ale pół roku to bardzo mało czasu. Zanim zaczęłam się dostawać na podium Pucharu Świata, sześć lat przepracowałam jak wół. Sylwia na pewno się teraz poprawi w biegach długich, ale w naszym sporcie nie da się przeskoczyć kilku poziomów naraz. A Sylwia w drodze do czołówki miała do pokonania dwa, trzy poziomy. To musi potrwać. Nie jest też tak, że teraz w mojej grupie znalazła się w innym świecie, jeśli chodzi o sprzęt. Kadra miała naprawdę dobry sprzęt, to nie jest przejście od jednej pary nart do ziemi obiecanej.

Czasem przy zmianie metod treningu ceną jest najpierw pogorszenie wyników. W pierwszym roku pracy Ivana Hudaca nie było sukcesów, ale efekty przyszły w następnym. Hudac jest z innej szkoły trenerskiej niż Aleksander Wierietielny. Ten pierwszy stawia na trening interwałowo-szybkościowy. Czyli taki, przy którym szybciej przychodzą efekty, ale i szybciej organizm się może zbuntować. Aleksander Wierietielny jest zwolennikiem pracy wytrzymałościowo-siłowej. Ona wolniej wyprowadza na wysoki poziom, ale ciało nie jest tak eksploatowane, można pracować tym sposobem wiele lat.

Sprint drużynowy

- Ja na pierwszej, Sylwia na drugiej zmianie. Na takim odcinku nigdy mi piszczele tak bardzo nie dawały. Powinnam rozciągać stawkę. A Sylwia będzie na finiszach. O ile w klasyku na takim wysiłku ja i Marit Bjoergen jesteśmy daleko przed innymi dziewczynami w sprincie, i wiele możemy dla swoich drużyn zrobić, tak tutaj jest kilkanaście dziewczyn, które się mogą w kilku sekundach zmieścić. Więc będzie trochę szczęścia też. Mówią, że trasa w Falun ciężka, więc będzie weryfikować słabsze dni niektórych zawodników - mówi Kowalczyk.

Justynie rośnie koleżanka

Takiego duetu mistrzyń, jaki ma Norwegia, Polska raczej się nie doczeka. Ale Sylwia Jaśkowiec po to dołączyła do sztabu Justyny, by uczyć się od najlepszych i jeszcze urosnąć po sukcesach z ubiegłego sezonu. Dla byłej mistrzyni świata młodzieżowców poprzednia zima była przełomowa. Pod okiem Ivana Hudaca, który wiosną zrezygnował z pracy z Polkami, osiem razy zdobyła punkty Pucharu Świata, a przez siedem wcześniejszych lat udało jej się to w sumie siedmiokrotnie. Po raz pierwszy wbiegła też na podium, zajmując trzecie miejsce w Oberhofie, w prologu Tour de Ski. - Nie oczekujmy, że Sylwia od razu na dobre dołączy do światowej czołówki. Znam trenera Wierietielnego, wierzę w jego mądrość, ale często jest tak, że w pierwszym sezonie współpracy nie ma jeszcze wyników, jakich się oczekuje - tonuje nastroje prof. Szymon Krasicki. Były trener kadry polskich biegaczek przyznaje jednak, że w najbliższych latach z Jaśkowiec możemy mieć pociechę, oraz że z Justyną może stworzyć wartościowy duet na sprinty drużynowe, które są przecież rozgrywane na wszystkich imprezach mistrzowskich. W takim Polki sprawdzą się na MŚ w Falun, a wcześniej w PŚ w Otepie.

Dla nich będziesz oglądać nawet łyżwiarstwo figurowe [ŁYŻWIARKI]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.