Oczywiście, dla nas najważniejszy był ten "włos", o który wygrał Zbigniew Bródka. Polak w biegu na 1500 metrów (łyżwiarstwo szybkie) pokonał holenderskiego faworyta Koen Verweija i z Soczi przywiezie złoto. Verweij nie krył niezadowolenia.
Większą pokorą wykazali się Martin Fourcade i Andi Langenhan. Pierwszy po fotofiniszu przegrał olimpijskie złoto z Emilem Hegle Svendsenem (biathlon, bieg na 15 km). Drugi zajął "najgorsze miejsce dla sportowca'', czyli był czwarty (saneczkarstwo).
Jeszcze inaczej zareagował J. R. Celski z USA, który również był czwarty (short-track, 1500 m). Jak powiedział - poza złotem nic go nie interesowało i każde inne miejsce jest trudne do zniesienia.
Każda z tych porażek ma inny wymiar. O przegranych Verweija i Forucade'a decydowały najmniejsze możliwe różnice. W przypadku saneczkarzy i short-trackistów różnice dziesiątych części sekundy są czymś normalnym. Decydują jednak o sukcesie lub jego braku.