- Półfinał pobiegłem bez znieczulenia i myślałam, że już wszystko pobiegnę bez, ale po eliminacjach usiadłam, na chwilę ściągnęłam buty i później już wstać nie mogłam, więc musiałam wziąć zastrzyk - powiedział Kowalczyk w rozmowie z korespondentem Sport.pl Pawłem Wilkowiczem.
Kowalczyk w parze z Sylwią Jaśkowiec zajęły piąte miejsce w sprincie drużynowym.
- Jakby pozbierać wszystkie moje czasy z sześciu biegów, to wygrałabym o grubo ponad pół minuty - dodała złota medalistka w biegu na 10 km stylem klasycznym.
- Sylwia pobiegła fajnie, muszę ją bardzo pochwalić. W eliminacjach była trochę spięta i jej nie szło, ale już w biegu finałowym dawała radę. Trochę szkoda, że tego ucha z tyłu nie wytrzymała (pętla na stadionie), ale i tak piąte miejsce na igrzyskach olimpijskich to jest sukces - podsumowała Kowalczyk.
- Trener Hudacz i Sylwia mieli w ogóle obawy o finał, a tu zostawiliśmy w tyle naprawdę wielkie tuzy sprintów i biegów narciarskich. Cieszę się i gratuluję jej - dodała Kowalczyk.
- Nie biegłam z juniorkami - zauważyła Kowalczyk, doceniając swoje rywalki w biegu drużynowym. - Kiedy pod koniec zobaczyłem, że nie ma już żadnych szans na medal, wtedy już może nie odpuściłam, ale przestałam biec na sto czterdzieści procent.
- Sprint drużynowy To trudna konkurencja, ale wszystkie są trudne. W biegu eliminacyjnym biegłyśmy na równi z Rosjankami, potem Rosjanki padły. Wygrałyśmy wtedy z Niemkami, w finale nas Niemki ograły. Różnie organizm reaguje na taki wysiłek. To jest sześć bardzo ciężkich biegów i to takich, że nie biegniesz sam dla siebie, tylko gonisz dla innych, starasz się nie odpuścić. W przerwach nie odpoczywa się za długo, tyle, że nie ma następnego podbiegu zaraz. Naprawdę fajna, ciężka konkurencja. Podoba mi się - powiedziała Kowalczyk.
- Nie chciałabym w takich warunkach jak dziś biec 10 km. Może nie było loteryjnie, ale dziwnie jakoś. Zrobiła się szklanka, lód. Pod spodem warstwa zmrożonego śniegu, na to warstwa świeżego, który najpierw zmarzł, a potem słońce zaczęło go topić. Chłopaki w budzie serwismenów kiwali głowami, bo zastanawiali się co z tym zrobić, słońce wyjdzie, nie wyjdzie. Nartki miałam świetne. Na 30 km ma być plus 9 st C. - dodała Polka.
- A gdyby była mieszanka stylów, to byśmy chyba nie dały nikomu wygrać. No, może komuś - zakończyła Kowalczyk.