Korespondencja
Robert Błoński
Lahti
- Cieszy mnie dobry i daleki skok, ale przecież rekord i tak nie zostanie zaliczony. To tylko trening, a poza tym nie mogę być zachłanny. Ustanowiłem w tym roku już kilka rekordów, więc ten w Lahti nie jest taki istotny - powiedział Małysz.
Od wczoraj w Lahti jest wreszcie normalnie, jak mówią Finowie. To znaczy minus 15-20 st. C. Tutaj rzadko zdarza się tak łagodna zima, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach, kiedy temperatura nie spadała poniżej pięciu stopni. Wczorajszy nagły spadek dokuczył wszystkim. - Piep... mróz - rzucił niemieckim dziennikarzom Martin Schmitt po swoim treningowym skoku. - Nie idzie wytrzymać tam, na górze. Palce u nóg marzną - dodał Małysz.
Średnia, czy jak kto woli normalna, skocznia w Lahti choć znajduje się obok dużej, różni się od niej zasadniczo. Po pierwsze, aby dostać się na górę, trzeba wejść po schodach. Nie ma windy jak na obiekcie K-116. - Już wtedy można się zmęczyć, a potem zamarznąć - mówił Małysz. Po drugie, w przeciwieństwie do dużej skoczni na średniej nie ma żadnego pomieszczenia, w którym zawodnicy mogliby czekać na swoją kolej. - To, co tam jest, przypomina budę dla psa albo peron na stacji kolejowej na Syberii. Ale po co stawiać jakąś osłonę od wiatru i mrozu? Przecież to tylko mistrzostwa świata - ironizował zdenerwowany Schmitt.
- Jak to możliwe, że ta skocznia ma certyfikat do 2004 roku? - grzmiał na spotkaniu z niemieckimi dziennikarzami trener Reinhard Hess. - Toż to obiekt z XIX wieku!
- Ja wytrzymałem tylko dzięki kurtce Marka Siderka, działacza PZN, który wszedł ze mną na górę - mówił Małysz. I opowiadał, że mróz nie ma wpływu na jakość skoku. Rzeczywiście próba Małysza była znakomita. Dwa takie skoki dziś i będziemy cieszyć się ze złotego medalu. W taki mróz skoczkowie smarują kremem rozgrzewającym nie tylko twarz. - Ale także i mięśnie nóg - powiedział Małysz nie mogący odżałować, że wszystkie konkursy odbywają się po południu. - Rano bym przyszedł, poskakał i potem odpoczywał, a tak najpierw odpoczywam, a potem, kiedy najchętniej poszedłbym spać, muszę jechać na skocznię.
Nikt w polskiej ekipie nie chce tego mówić głośno, ale to Adam jest faworytem dzisiejszego konkursu indywidualnego - w czwartek organizatorzy postanowili, że zawody drużynowe odbędą się w sobotę (K-116) i niedzielę (K-90). - Kalendarz został tak pomieszany, że ciężko w tym się połapać. Nam nie przeszkadza, że będziemy walczyć o medale przez trzy dni z rzędu. To lepsze niż siedzenie w wiosce - mówił Małysz. On też jest ostrożny w prognozach. Jak zwykle chce dobrze skoczyć i bezpiecznie lądować. Głośno o tym nie mówi, ale też bardzo chce zrewanżować się Schmittowi za konkurs na K-116.
Natychmiast po pierwszej serii treningowej trener Apoloniusz Tajner zabrał polskich skoczków do wioski. Za nic w świecie nie chciał pozwolić Polakom na dalsze przebywanie w "lodówce", jak określił warunki panujące na skoczni. To samo zrobił trener Hess ze Schmittem. Zabrał go do wioski od razu po pierwszym skoku. - Jeśli takie warunki utrzymają się do piątku, konkurs będzie loterią - przewidywał trener Niemców. - Wieje strasznie i nie jesteś w stanie przewidzieć, na jakie trafisz warunki.
Konkurs na średniej skoczni różni się od tego na dużej wieloma czynnikami. Przede wszystkim tym, że na progu zawodnicy mają mniejsze prędkości (to atut Małysza, który będąc lżejszym od konkurentów, zawsze jest o ułamki sekund wolniejszy). O jakości skoku decyduje odbicie (to musi być siła połączona z techniką, z przewagą tej drugiej). Polak to najlepiej na świecie technicznie wychodzący z progu skoczek, zawodnicy skaczący na siłę niewiele mogą tutaj nadrobić. Mniejsze są odległości i różnice punktowe - sprzyjający wiatr może cię ponieść dwa, trzy metry, a nie siedem, osiem jak na dużej skoczni. - Adam jest największym faworytem piątkowego konkursu - stwierdził trener Tajner.
Ciekawsze wyniki porannego treningu na skoczni K-90: Tomasz Pochwała - 81 m (belka nr 10); Marcin Bachleda - 95,5 (10); Damjan F
ras (Słowenia) - 94 m (9); Wojciech Skupień - 80 (9); Robert Mateja - 83,5 (9); Martin Hoellwarth (Austria) - 92,5 (9); Kazuyoshi Funaki (Japonia) - 92 (8); Ville Kantee (Finlandia) - 96 (8); Tommy Ingebrigtsen (Norwegia) - 96,5 (7); Janne Ahonen (Finlandia) - 92 (8) i 61,5 (7); Martin Schmitt (Niemcy) - 91,5 (8); Adam Małysz - 99 (8).
Wieczorem, w porze dzisiejszego konkursu (godz. 17), odbyła się kolejna seria skoków na obiekcie K-90. Na starcie zabrakło m.in. Małysza. Skakali pozostali Polacy.
Fińskie złoto
Mróz nie przeszkodził męskim sztafetom 4 x 10 km. Zawody zostałyby odwołane, gdyby temperatura przekroczyła minus 20 stopni. Zabrakło czterech kresek i zawodnicy ruszyli.
Na ostatniej zmianie fińskiej sztafety biegł Mika Myllylae, najbardziej tajemniczy i wzbudzający najwięcej podejrzeń w tych mistrzostwach zawodnik. Startował dotąd tylko raz - w pierwszej części biegu łączonego (na 10 km st. klasycznym). Wygrał, ale do drugiej części (10 km st. dowolnym) nie stanął. Stracił głos, dostał gorączki. Ze startu, tak jak z poprzednich biegów, wykluczyła go choroba.
Wczoraj wreszcie pobiegł, choć ważyło się to do końca. Jeszcze rano na trzy godziny przed terminem nie było wiadomo, czy Mika wystartuje. Pobiegł i na ostatniej zmianie wyprzedził Norwega o pół minuty.
Wyniki sztafety 4x10 km: 1. Finlandia (J. Immonen, H. Kirvesniemi, S. Repo i M. Myllylae) 1:36.15,5; 2. Norwegia 27 s straty 3. Szwecja 1.09,7.
Kto będzie mistrzem świata na średniej skoczni?
Dla Gazety
Mika Kojonkoski
trener reprezentacji Finlandii
Chciałbym, żeby to był Janne Ahonen, ale faworytem wydaje się Adam Małysz. Zobaczymy, bo najpierw konkurs w ogóle musi się odbyć. Ciekawe, czy kolejny raz zwycięzcą nie będzie wiatr, z którym zawsze trzeba się liczyć. Polak i Fin to w tej chwili najlepsi technicznie skoczkowie świata. Na mniejszych obiektach decydujące znaczenie ma technika, a nie siła.
Ernst Vettori
II trener reprezentacji Austrii
Powiem tak jak przed konkursem na dużej skoczni: Chciałbym złota dla któregoś ze swoich chłopaków, ale kandydatem numer jeden jest Adam. Po pierwsze, będzie chciał zrewanżować się za konkurs na dużej skoczni. Po drugie, sądziłem, że on tu może przegrać tylko raz. I to już się stało. Teraz już nic go nie zatrzyma - ani Schmitt, ani Finowie.
Edward Budny
były trener reprezentacji Polski biegaczy, wychowawca Józefa Łuszczka
Małysz. Jest najlepszy. Co prawda najlepsi nie zawsze wygrywają, ale znowu nie mogą ciągle nie wygrywać, a to już się Adamowi przydarzyło. Poza tym przyjeżdża premier Buzek i to będzie dodatkową mobilizacją. No i po trzecie, Budny będzie na stanowisku komentatorskim.
Reinhard Hess
trener reprezentacji Niemiec
Nie wiem, kto dokładnie, ale wygra ten, który będzie miał najwięcej szczęścia. Konkurs przy takim wietrze to będzie loteria.
Dlaczego moim zdaniem Adam Małysz będzie mistrzem świata na średniej skoczni?
* Bo nie będzie polskim Hermannem Maierem. Austriak miał zdobyć kilka złotych medali na MŚ w narciarstwie alpejskim w St. Ankton. Nie zdobył żadnego.
* Bo II trener skoczków Piotr Fijas ma w swojej karierze brązowy medal MŚ w lotach, zaś Adam jest wicemistrzem świata z dużej skoczni w Lahti. Do kolekcji polskiej ekipie brakuje więc tylko złota. Małysz uzupełni braki.
* Bo skacze najlepiej.
* Bo tak wynika ze statystycznego punktu widzenia. W tym roku Polak wygrał osiem konkursów. Przegrał tylko trzy.
* Bo inni rywale skaczą gorzej technicznie i bliżej.
* Bo mu wreszcie powieje jak trzeba, czyli pod narty.
* Bo Martin Schmitt będzie zmęczony świętowaniem złotego medalu na dużej skoczni, a Janne Ahonen nie wytrzyma presji publiczności.