• Link został skopiowany

Tajner dla Gazety: Adam ominął wszystkie rafy

Nie wiem, czy Adam zdobędzie Puchar po raz trzeci, niczego nie gwarantuję ani nie obiecuję, ale on ma szansę tego dokonać - mówi trener polskich skoczków Apoloniusz Tajner.

Robert Błoński: Czy Adam Małysz może jako pierwszy skoczek w historii wywalczyć po raz trzeci z kolei Puchar Świata?

Apoloniusz Tajner: Tak. Celem głównym naszej grupy są mistrzostwa świata. Bardzo poważnie wszyscy traktujemy także Turniej Czterech Skoczni. Ale ten trzeci cel, walka o Puchar Świata, należy do Adama. Na pewno podejmie próbę. I ma na to realną szansę.

Dlaczego akurat Adamowi ma się udać, skoro przed nim wielu wybitnych skoczków sobie z tym nie poradziło?

- Bo Adam ominął wszystkie rafy związane z podwójnym triumfem w PŚ. Za tym idzie sława, pieniądze, reklamy, szum medialny. Niektórzy wielcy skoczkowie tego nie znieśli, gdzieś tam dryfowali na manowce. To nic, że potem wracali, ale trzeci sezon mieli słabszy. Adama ominęły te zagrożenia, jest solidnie przygotowany, dobrze, uczciwie trenował. U niego żadne komplikacje nie wystąpiły. Dlatego nie wiem, czy zdobędzie Puchar po raz trzeci, niczego nie gwarantuję ani nie obiecuję, ale on ma szansę tego dokonać.

Czy czasy, kiedy wygrywał z rywalami o kilkanaście metrów i kilkadziesiąt punktów, już minęły?

- Dwa lata temu Adam wręcz deklasował rywali. Odskakiwał im daleko. Teraz nie uważam, by był w o wiele gorszej formie. Po prostu ustabilizował ją, może na trochę niższym poziomie, ale wciąż może wygrywać. I to w podobnym stylu, choć pozostali także trochę "podciągnęli" do Adama. Na pewno jednak będzie wiele trudniej o tak przekonujące zwycięstwa, niż było. Ale nie znaczy to, że ich nie będzie.

Poprzedni Puchar Świata Adam zdobył, znakomicie skacząc na początku. Później, po styczniowym konkursie w Zakopanem, nie wygrał ani razu.

- Teraz jest przygotowany nie gorzej niż rok temu. Poziom prezentuje podobny, ale martwię się o niego. Nie wiem, jak na niego wpłynie ta kilkutygodniowa przerwa spowodowana kontuzją. Ona jest w stanie zaszkodzić, szczególnie na początku, kiedy może mu brakować stabilizacji skoków. Nie liczę, że ta kontuzja w czymś mu pomoże, choć nie jest to wykluczone. Chciałbym tylko, by nie przeszkodziła. Na razie nic nie wskazuje na jakiekolwiek zaburzenia.

Cieszy się Pan, że to się wreszcie zaczyna?

- Ani się cieszę, ani martwię. Wiedzieliśmy, kiedy są pierwsze konkursy. Wszystko jest gotowe. Przestraszony jestem tylko tak ogromnym zainteresowaniem naszych mediów. Skaczemy pod kołem polarnym, a tu tylu polskich dziennikarzy (śmiech).

Jak inni polscy skoczkowie?

- W ostatnich latach podczas przygotowań skakali z progów o trzy, nawet cztery belki wyższych niż Adam. I lądowali w tych samych miejscach. Teraz skaczą z progów wyższych o dwie belki. Czyli postęp jest. Nie ma zdecydowanego numeru 2 w ekipie. Był - przez moment - Marcin Bachleda, ale pozostali go dogonili. Tomek Pochwała miał problemy po kontuzji... Robert Mateja nie powiedział ostatniego słowa, a Tonio ma możliwości, może skakać daleko.

Podoba się Panu skocznia w Kuusamo?

- Pierwszy raz ją widzę. Ale wiem, że można na niej skakać daleko. Choć jest K-120, to swobodnie można wylądować na 145. metrze. Najdalej na obiekcie K-120 skoczył Adam. W Willingen uzyskał 151,5 m. Tu, w Kuusamo, zawodnik leci nisko nad zeskokiem. To dobrze, bo wtedy wiatr tak nim nie miota. Jest bezpiecznie, nawet kiedy wieje.

Kto może być największym rywalem Adama?

- Powiem szczerze, że nie mam żadnego rozeznania. Od kilku tygodni wiele skoczni w Skandynawii było przygotowanych do trenowania. Porozjeżdżały się ekipy po całej Europie i nie wiem, kogo i na co stać. Widzę, że Hannawald mocno się do skoków przykłada, mocni wydają się Finowie... Ale nie chcę spekulować, więcej powiem po pierwszych konkursach.

W wielu ekipach po olimpiadzie wymieniono trenerów. Jakie to ma znaczenie?

- Zmiany na początku wprowadzają ożywienie, zawodnicy mają nową motywację. Ale potem wszystko powszednieje, a i tak wygrywają najlepsi.

Po letnich eksperymentach wrócono do "starego" systemu punktowania.

- Mnie to było obojętne, jak będą oceniać sędziowie. Ale to, co działo się latem, to kompromitacja. Tamten system się nie sprawdził.