Tajner dla Gazety: Trzeci Puchar dla Adama

Nie jest tak, że Adam musi po raz trzeci zdobyć Puchar Świata. Presja jest mniejsza, niż była. Ale on chce tego, chce pokazać, udowodnić, że jeden skoczek może po raz pierwszy w historii utrzymać tak wysoką formę, by wygrać trzeci raz z kolei. On to traktuje jak osobiste wyzwanie. Ale nie za wszelką cenę - mówi ?Gazecie? trener kadry polskich skoczków Apoloniusz Tajner

W piątek polscy skoczkowie odlatują do szwedzkiego Gallivare, gdzie - po raz pierwszy od marca - będą skakać na śniegu. Spotkają się tam z zawodnikami niemieckimi. Do kraju wracają 16 listopada. 26 listopada kadra wyjeżdża do fińskiego Kuusamo (800 km na północ od Helsinek), gdzie trzy dni później odbędą się pierwsze zawody Pucharu Świata.

Robert Błoński: Za trzy tygodnie zaczyna się Puchar Świata. W jakiej formie są polscy zawodnicy?

Apoloniusz Tajner: Przygotowania letnio-jesienne uważam za bardzo udane. Najwięcej szczęścia mieliśmy z pogodą, która bardzo dopisała. Skakaliśmy w trzynastu miejscach w całej Europie. Byliśmy we Włoszech, Francji, w Austrii, Niemczech, Skandynawii i na Słowacji... Wszędzie, gdzie tylko można. Nie mieliśmy żadnych problemów organizacyjno-finansowych. Uważam, że grupa jest na wyższym poziomie, niż była rok temu o tej samej porze, tuż przed skokami na śniegu. Dokonaliśmy pomiarów siły i mocy i wypadają one dużo lepiej.

Co będziecie robić w Szwecji?

- Właściwie tylko skakać. Zmienione zostaną obciążenia treningowe. Zajęcia będą mniej intensywne, nie będziemy pracować nad siłą, wytrzymałością, tylko techniką. Chciałbym, żeby - tak jak latem - dopisała nam pogoda. Oby nie było wiatru. Marzę, by zawodnicy w spokojnych warunkach oddali po blisko 60 skoków. Wtedy wiele będzie wiadomo. Nierówny wiatr powoduje, że mało można zauważyć. Jednemu powieje i leci, inny spada w ciszy... Wiatr będzie miał kapitalne znaczenie. Słyszałem, że Niemiec Christoph Duffner złamał rękę na tej samej skoczni, na którą my jedziemy, i że stało się to podczas lądowania. To chyba efekt wiatru. Ale na razie nie ma co martwić się na zapas.

Wczesną jesienią najważniejszym kolanem Rzeczypospolitej było kolano Adama Małysza. Drżała cała Polska.

- Dziennikarze mogliby o tym napisać książkę (śmiech). A to po prostu był stan zapalny ścięgna właściwego rzepki. Leczyliśmy je farmakologicznie, a poza tym Adam miał sporo zabiegów na najnowocześniejszych aparatach. Nigdzie nie musiał jeździć, wszystko było w Wiśle. Po dwóch tygodniach leczenie się zakończyło. Adam wznowił treningi o tydzień później, niż mógł. Dmuchaliśmy na zimne, czekaliśmy, by wszystko było w porządku. Zbyt szybki powrót mógłby spowodować odnowienie urazu.

Czyli kolano już Małysza nie boli?

- Nie ma o tym mowy. Nie ma żadnego, choćby najmniejszego bólu. Gdyby był, Adam nie mógłby skakać i trenować.

Na kolana narzeka wielu zawodników. Czego to efekt?

- Nie wiem. Kłopoty mają przede wszystkim Niemcy: Hannawald, Schmitt, Loefller, Hocke. Uraz ma także Amerykanin Alborn. Może to kwestia przeciążeń? Bo chyba nie tego, że poprzedni sezon był sezonem olimpijskim. Jest wiele drużyn i zawodników, którzy żadnych problemów nie mają.

Czy nie za późno jedziecie skakać na śniegu? Za trzy tygodnie zawody PŚ.

- Trzy lata temu wyjechaliśmy 17 listopada, dwa lata temu - 15 listopada, a rok temu 13 listopada. Teraz jedziemy już 9. Chcemy być w komfortowej sytuacji, mieć kilka dni zapasu. Jeśli coś nam nie wyjdzie, to będzie można to jeszcze nadrobić. 16 listopada wracamy. Co dalej, zobaczymy. Może pojedziemy do Szczyrbskiego Plesa. Ale najchętniej zostalibyśmy w Zakopanem. Wielką Krokiew znamy doskonale, zawodnicy świetnie się na niej czują, jest bezpieczna. Oby tylko była przygotowana. W każdym razie 26 listopada ruszamy do Finlandii na PŚ.

Kilka tygodni temu skoczkowie trenowali w tunelu aerodynamicznym w Warszawie.

- Co nam to dało, jeszcze nie wiem. Ale mam nadzieję, że pomogło. Po raz pierwszy mieliśmy zajęcia w tunelu już wiosną. To była nowość. Okazało się jednak, że bardzo praktyczna. Nasz biomechanik sporządził specjalny raport. Zawodnicy byli podłączeni do specjalnej aparatury mierzącej parametry oporu sylwetki. Mierzyliśmy to w trzech fazach: w sylwetce dojazdowej, momencie odbicia oraz locie. Sprawdzaliśmy, kiedy i jakie opory występują. Chodziło o znalezienie optymalnej sylwetki, żeby prędkość była jak największa...

Udało się? Małysz zawsze miał na progu mniejsze prędkości niż rywale.

- Mam taką nadzieję. Do naszej grupy dołączył biomechanik Piotr Krężałek. Wciąż współpracujemy też z psychologiem Janem Blecharzem, który leci z nami do Szwecji. Jest doktor Stanisław Ptak. W stałym kontakcie jestem z doktorem Jerzym Żołądziem, którego obecność na zajęciach na razie nie jest wymagana. Konsultuję się z nim jednak w sprawie treningów. To wystarczy, z psychologiem jest inaczej. On prowadzi z zawodnikami zajęcia, dużo rozmawia. Ale na pewno obaj pojadą z nami na Turniej Czterech Skoczni i mistrzostwa świata do Predazzo. Bo z nimi dopiero tworzymy zespół. W kompletnej grupie jest największa moc, mamy do siebie zaufanie...

Ilu Polaków będzie startowało zimą w PŚ?

- Do Gallivare pojadą Adam Małysz, Robert Mateja, Wojciech Skupień, Tomisław Tajner, Grzegorz Śliwka, Marcin Bachleda i Tomasz Pochwała. W PŚ, przynajmniej w pierwszych zawodach, startować może czterech zawodników. Kto? Tego jeszcze nie wiem, ale najlepsza czwórka. Od grudnia zaczną się także zawody o Puchar Interkontynentalny. Kto nie będzie startował w Pucharze Świata, będzie uczestniczył w tych zawodach.

Zastanawia się Pan, na co w tym sezonie stać będzie Adama Małysza?

- W poprzednich latach zapewniałem, że będzie dobrze... A teraz do wszystkiego podchodzę spokojniej. Jesteśmy bardziej doświadczeni, pewniejsi. Adam będzie skakał na wysokim poziomie, ale nie powiem jednoznacznie, że wygra wszystko, co możliwe. Na pewno jednak będzie w światowej czołówce.

A jak z jego popularnością?

- Nie ustała. Ale jest o wiele dojrzalsza. Ludzie już nie podchodzą co chwila i nie mówią: wygraj, wygraj. Wiem, że kibice czekają na ten sezon, lecz jak gdzieś nas widzą, to raczej mówią: dziękujemy za wszystko. Ale Adam to bardzo ambitny człowiek, sportowiec. Chce pokazać, udowodnić, że po raz pierwszy w historii jeden skoczek utrzyma równą formę przez trzy lata i będzie w stanie zdobyć trzeci z kolei Puchar Świata. To jeszcze nigdy nikomu się nie udało, więc Adam traktuje to jako osobiste wyzwanie. Cele główne na ten sezon to Turniej Czterech Skoczni i oczywiście mistrzostwa świata. Adam jest solidnie przygotowany. Nie gwarantuję, że przez cały sezon będzie błyszczał, ciągle stawał na podium. Mogą przytrafić się jakieś wahania formy. Ale uważam, że nie ma zagrożenia, iż nagle przestanie dobrze skakać. Ma realną szansę na trzeci z kolei triumf w Pucharze Świata. Wiele będzie zależało od pierwszych konkursów. W ubiegłym sezonie na początku wygrał kilka razy i prowadzenia nie oddał do końca.

Niemcy mają podobno jakieś rewelacyjne narty, które słuchają skoczków...

- Narty Rossignola są jak narowisty koń. Pod znakomitym jeźdźcem spisują się doskonale, słuchają go. Ale jak tylko wyczują, że jeźdźcowi trochę brakuje do wielkiej klasy, brakuje formy i umiejętności na najwyższym poziomie, mogą zrobić figla w powietrzu albo po prostu przeszkadzać. Dlatego Adam kiedyś zmienił rossignole na elany. Te drugie są bardziej stabilne, bardziej przewidywalne, nie robią niespodzianek w powietrzu. Zresztą teraz przepisy są tak precyzyjne, że pole manewru w sprzęcie jest niewielkie. Ja myślę, że w tej całej dyskusji o nartach więcej jest "picu" i "bajeru" niż realnej korzyści.

Utrzymuje Pan kontakt z innymi trenerami?

- Przez telefon rozmawiam tylko z prowadzącym od niedawna Austriaków Finem Hannu Lepistoe. On chce dyskutować, pyta i odpowiada na pytania. Pozostali są raczej tajemniczy, niechętnie czymś się dzielą, więc i ja nie drążę za bardzo tematu.

Podobno wciąż nie dostaliście premii za medale olimpijskie i występ w konkursie drużynowym.

- Tak. Ale nie robimy z tego powodu żadnego rabanu, nie ma wojny. Poczta Polska, były sponsor kadry albo pośrednik, nie wywiązali się z umowy, w PZN nie ma pieniędzy. Czekamy.

Kogo będzie reklamował Adam Małysz?

- Nic się nie zmienia. Vekę, Photo Play i Loosa. Jest jednak miejsce na jeszcze jednego sponsora. Prowadzone są w tej sprawie rozmowy z kilkoma polskimi firmami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.