Zeszłoroczne gimnastyczne mistrzostwach Europy w Budapeszcie miały dla Polski słodko-gorzki smak. Kończyliśmy je z pierwszym indywidualny polskim medalem seniorek w historii tej imprezy (srebro w gimnastyce artystycznej), ale bez kwalifikacji olimpijskiej, choć bliska jej była nadzieja polskiej gimnastyki Liliana Lewińska. Do Paryża nie poleciała, ale pretensji o to do siebie mieć nie może, bo Lewińska została oszukana przez główną arbiter, co właśnie potwierdziła Fundacja Etyki Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej (FIG) nakładając na Evangelię Trikomiti dotkliwą karę.
Trikomiti została zawieszona na cztery lata za manipulowanie wynikami podczas mistrzostw Europy, które były też kwalifikacjami igrzysk olimpijskich w Paryżu. Rok temu w Budapeszcie wykorzystała swą pozycję, bo na zawodach była sędzią supervisorem, który nadzorował pracę komisji sędziowskiej. Ten nadzór polegał m.in. na ewentualnych korektach ocen przyznawanych przez sędziujących imprezę arbitrów. Korekty na zawodach się czasem przytrafiają, jednak zmiana ocen w Budapeszcie była zdumiewająca. Co na parkiet wyszła rodaczka Trikomiti - pochodząca z Moskwy Vera Tugolukova z cypryjskim paszportem - główna arbiter przystępowała do zastanawiających ruchów, podobnie jak aktywna była w przypadku Polki, która w jej oczach wypadała źle.
- Szefowa komisji technicznej niemal z automatu obniżała noty Liliany za różne elementy, a podwyższała je u Cypryjki. Oszacowaliśmy, że Liliana pierwszego dnia zawodów straciła w ten sposób od trzech do czeterech punktów - mówi nam Leszek Blanik, mistrz olimpijski z Pekinu, a obecnie prezes Polskiego Związku Gimnastycznego.
I tak np. Tugolukova otrzymała 31.750 punktów za układ z obręczą, mimo że dwukrotnie upuściła przyrząd, podczas gdy inne zawodniczki za podobne błędy otrzymywały około 28 punktów. Po bezbłędnych występach Polki, Cypryjka blokowała z kolei dobre oceny sędziów tak, że punktów za swój występ Lewińska otrzymywała mniej.
Przy całej sprawie warto też zaznaczyć, że w komisji sędziowskiej zawodów była osoba spokrewniona z Trikomiti, a cypryjska zawodniczka, na co dzień ćwiczy w klubie Andreas Trikomitis Club. Ale to tylko szczegół, bo - jak usłyszeliśmy - w małym świecie gimnastyki na takie powiązania nie ma co zbyt mocno zwracać uwagi: grono osób uczestniczących w arenie międzynarodowej często się przenika.
Zresztą trudno też powiedzieć, że Tugolukova ćwiczyła na Cyprze, bo cypryjski paszport ma dopiero od 2023 roku. Wcześniej reprezentowała Rosję, która po inwazji na Ukrainę została wyłączona z międzynarodowej rywalizacji. Tak się szczęśliwie złożyło, że rodzice Tugolukovej przenieśli się na Cypr, a ona postarała się o tamtejszy paszport i szybko włączono ją do cypryjskiej kadry narodowej. 16-latka w międzynarodowej rywalizacji się utrzymała. Według relacji mediów właściwie cały czas trenowała w rosyjskim Nowogorsku, gdzie odwiedził i wsparł ją nowy rosyjski minister sportu. To było ważne wydarzenie, ale też zrozumiałe, bo gimnastyka dla Rosjan to sport, w którym od dekad jej reprezentanci i reprezentantki święcą największe sukcesy.
Nie jest do końca jasne co tak zachwyciło sędzią Trikomiti w występach pochodzącej z Moskwy zawodniczki, ale ta ostatecznie w drodze o Paryż wyprzedziła Polkę minimalnie i uzyskała olimpijską kwalifikację. Na imprezie we Francji za dobrze jej nie poszła - zajęła dopiero 16. miejsce.
Polski Związek Gimnastyki sprawy tych kwalifikacji nie odpuścił. Złożył skargę do światowej federacji i poprosił o przyjrzenie się budapeszteńskiej rywalizacji komisję etyki. Ta szybko podzieliła nie tylko polskie wątpliwości, bo polską skargę poparły też inne federacje. Cypryjska arbiter najpierw została tymczasowo zawieszona i odsunięta od sędziowania rywalizacji olimpijskiej. Teraz komisja etyki przyznała, że manipulowała wynikami w Budapeszcie. Trikomiti, która była wcześniej sędzią na Igrzyskach Olimpijskich w Rio 2016, teraz od sędziowskich aktywności związanych z zawodami gimnastycznymi odpocznie sobie przynajmniej cztery lata. Europejska Federacja Gimnastyczna, której Trikomiti jest członkiem, została też zobowiązana do zapłacenia ośmiu tysięcy euro na pokrycie kosztów postępowania.
- Jesteśmy usatysfakcjonowani, że nasze zarzuty się potwierdziły, że wspierały nas inne europejskie federacje na czele z naszymi polskimi sędzinami. Sprawa trafiła też do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. Nie mieliśmy jednak wyroku Fundacja Etyki Międzynarodowej Federacji Gimnastycznej, więc zawiesiliśmy tamto postępowanie. Rozmawiamy teraz z naszym prawnikiem, którym jest mecenas Łukasz Klimczyk, co dalej z tą sprawą zrobić. To są przecież i dla zawodniczki, i dla nas konkretne straty moralne i finansowe. Myślę, że w tej sprawie możliwe są kolejne kroki - przekazuje nam Blanik oraz dodaje, że on i związek dziękuje wszystkim osobom zaangażowanym w tę sprawę.
A co na to poszkodowana w aferze Liliana Lewińska? Młoda Polka i jej mama - trenerka i olimpijka Krystyna Leśkiewicz - mają na razie delikatne poczucie sprawiedliwości. Gimnastyczka sprawę ma zostawić za sobą i patrzeć już na kolejne igrzyska. Jeśli walczyć będzie musiała o nie z Tugolukovą, która przez skandal w żaden sposób nie ucierpiała, jest nadzieja, że wszystko rozegra się już tylko w ramach sportowej rywalizacji, a nie gabinetowych układów.
Przedstawiciel Trikomiti na takie postrzeganie spraw protestuje. "Postępowanie dyscyplinarne przeciwko mojej klientce było od samego początku wadliwe. Opierało się na częściowym i niekompletnym dochodzeniu i spreparowanych dowodach. Pani Trikomiti była sędzią przez wiele lat i nie spotkała się z żadną skargą, nie mówiąc już o karach. Pracowała ciężko, aby sprawić, że wszystkie konkursy będą oceniane uczciwie. Ma zamiar kontynuować tę pracę, gdy jej apelacja zostanie zakończona" - przekazał agencji Reutera pełnomocnik Trikomiti.
European Gymnastics poinformowała, że przed złożeniem ewentualnej apelacji skonsultuje się z prawnikami. Orzeczenie analizuje też Cypryjska Federacja Gimnastyczna.