Co za początek sezonu! 0,04 sek. dzieliło polskiego mistrza świata i mistrza olimpijskiego

Łukasz Jachimiak
Cztery setne sekundy dzieliły mistrza świata Oskara Kwiatkowskiego od mistrza olimpijskiego Benjamina Karla w ich pojedynku na inaugurację Pucharu Świata w snowboardzie. Polak odpadł w 1/8 finału slalomu giganta równoległego w Carezzy, ale już widzimy, że to może być kolejny dobry sezon Kwiatkowskiego.

Oskar Kwiatkowski to 27-latek z Zakopanego, który w 2023 roku osiągnął życiowe sukcesy. Na mistrzostwach świata w Bakuriani zdobył złoty medal w slalomie gigancie równoległym, a Puchar Świata w tej olimpijskiej konkurencji skończył na trzecim miejscu, do końca walcząc o zwycięstwo.

Zobacz wideo Dramatyczny wypadek, siedem złamanych żeber. Nawet to nie zabrało złota Kwiatkowskiemu

- Prawie zdobyłem Kryształową Kulę w gigancie, bo przecież w ostatnim starcie spadłem z pierwszego miejsca na trzecie - przypominał Kwiatkowski w niedawnej rozmowie ze Sport.pl.

Nowy sezon Pucharu Świata nasz mistrz zaczyna wynikiem, który z pewnością go nie satysfakcjonuje. Ale choć we włoskiej Carezzy odpadł już w 1/8 finału, to wygląda na to, że przygotował formę na dużo więcej.

Gwiazda wzięła na Kwiatkowskim mały rewanż

Po kwalifikacjach, w których Kwiatkowski miał 14. wynik, okazało się, że jego rywalem będzie wielki Benjamin Karl. Aktualny mistrz olimpijski (a w sumie aż trzykrotny medalista igrzysk, pięciokrotny mistrz świata i posiadacz trzech Kryształowych Kul) miał trzeci wynik kwalifikacji. Teoretycznie był faworytem pojedynku z mistrzem świata. Ale w praktyce zobaczyliśmy fantastyczną walkę z różnicą na finiszu niemal niezauważalną dla ludzkiego oka. Kwiatkowski i Karl po wjechaniu na metę chyba przez chwilę sami nie wiedzieli, który z nich jedzie w zawodach dalej, a który odpada. Okazało się, że Austriak był szybszy o 0,04 s.

To mały rewanż Karla na Kwiatkowskim za ich starcie z półfinału tegorocznych mistrzostw świata. Tam nasz snowboardzista był górą o 0,23 s, a później wygrał na gruzińskim stoku również wielki finał.

Kwiatkowski jeździ pod presją. "Nie lubię pustki"

Zdobywając złoto mistrzostw świata, Kwiatkowski dołączył do grona najlepszych polskich sportowców. Przed startem nowego sezonu mówił nam, że jest gotów na jazdę w nowej, trochę innej rzeczywistości - bo teraz kibice już więcej się po nim spodziewają i będą więcej oczekiwali.

- Co do presji, to muszę powiedzieć szczerze, że ona na mnie dobrze działa. Nie lubię pustki, stagnacji, lubię cały czas mieć jakąś presję - mówił. A na uwagę, że przed mistrzostwami świata zapowiadał, że chce je wygrać, odpowiadał: "O, widzisz, jest dowód! Prawda jest taka, że jak nikt na mnie nie wywiera presji, to ja sam zaczynam ją na sobie wywierać".

Szczególnie dużą presję Kwiatkowski będzie zapewne czuł w lutym, gdy po raz pierwszy Puchar Świata zawita do Polski. Ale do zawodów w Krynicy jeszcze daleko. Kolejny start Kwiatkowskiego już w sobotę w Cortinie d'Ampezzo (godzina 18, transmisję zaplanował Eurosport 1).

Więcej o: