Takich kłopotów polska kombinacja norweska nie miała od dawna. Niespełna miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że z kadrą pożegnał się trener Tomasz Pochwała. Polski Związek Narciarski zwolnił go, chcąc zatrudnić zagranicznego szkoleniowca, a w sztabie zostawić Roberta Mateję i Mariusza Hluchnika. Problem w tym, że w przyszłym sezonie kadra seniorów ograniczy się de facto do jednego zawodnika, który może nas reprezentować w Pucharze Świata. Odejść może połowa zawodników, sponsorzy, a perspektywy na przyszłość w jaśniejszych barwach są niewielkie.
Paweł Twardosz w rozmowie ze Sport.pl przyznaje, że podjął decyzję o zakończeniu kariery. - To już przesądzone. Myślałem od tym już od zeszłego roku, kiedy zaczęły się komplikacje z trenerem Pochwałą - mówi zawodnik, który nie dogadywał się ze szkoleniowcem. - Niektórzy nie stosowali się do naszych zaleceń. Tak było w przypadku Wojciecha Marusarza, czy Pawła Twardosza, którzy nie zwracali uwagi na swoją wagę, masę ciała, która w tym momencie jest kluczowa. Musi być jak najniższa. Niestety, muszę przyznać, że było tu sporo rezerw - mówił w niedawnej rozmowie z naszym portalem trener Robert Mateja.
Bliski podjęcia decyzji o odejściu ze świata kombinacji jest także Adam Cieślar. - Uzależnia kontynuację kariery od warunków finansowych, jakie uda się ustalić na kolejny sezon. Będzie brakowało choćby pieniędzy ze stypendiów za miejsce w najlepszej "ósemce" mistrzostw świata, które skończą się za kilka tygodni - mówi nam o Cieślarze Mateja. - Ma na utrzymaniu rodzinę i sytuacja na pewno nie jest łatwa, zupełnie go rozumiemy. Umowy z zawodnikami sponsor ustala indywidualnie, więc gdy się kończą, albo firma chce je zerwać, ustala to bezpośrednio z nimi. My w tej relacji tylko pośredniczymy, nie pobieramy też żadnych środków. Z tego, co wiem, negocjacje trwają i dużo od nich zależy - wyjaśnia sytuację zawodnika Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN.
Nad porzuceniem startów w dwuboju zastanawia się także Wojciech Marusarz. - Mam parę ofert możliwości pracy w tematyce sportowej. Mam jeszcze czas na podjęcie decyzji. Jestem w kontakcie z prezesami i osobami koordynującymi treningi. Potwierdzę to do końca maja, ale jestem o wiele bliżej odejścia od zawodniczej kariery. Jesteśmy w takim wieku, że chcielibyśmy odciążyć rodziców. Wielu finansowo nie daje sobie rady. A nie da się tego robić na pół gwizdka - zauważa Marusarz w rozmowie ze Sport.pl.
Co to oznacza dla polskiej kadry? Że pozostanie w niej jeden senior w Pucharze Świata, Szczepan Kupczak. - Ja będę kontynuował karierę, bo mam swoje cele i chcę o nie walczyć. Z sezonu jestem dość zadowolony, chociaż myślałem, że forma biegowa nie będzie tak rzutowała na całą dyspozycję. Czułem niedosyt po skokach. Miałem wyższe cele: chciałem miejsc w czołówce, a ich zabrakło - mówi nam Kupczak, który na razie nie zamierza kończyć kariery. - Na razie myślę przede wszystkim o mistrzostwach świata w Oberstdorfie, a co później zobaczymy - zapewnia.
Odejścia zawodników z kadry seniorów nie są jedynymi. Nad zakończeniem przygody ze sportem zastanawia się spora część juniorów. Na ostatnich mistrzostwach Polski wystartowało 24 zawodników. Jeśli oszacujemy, że wśród skoczków i biegaczy pojawiają się jeszcze kolejni zawodnicy, którzy uprawiają dwubój, możemy dojść do liczby 30 zawodników. Według naszych informacji przed kolejnym sezonem może się ona skrócić nawet o połowę.
Czy to koniec kombinacji norweskiej w Polsce? - Na pewno nie będzie to łatwy czas. Niestety czasem tak bywa, jak ktoś nie dba dobrze o zawodników i nie zapewnia im odpowiednich środków. Nie mogą spokojnie trenować, zawracają sobie głowę tym, jak przeżyć kolejny dzień, tydzień i miesiąc. Bo powiedzmy sobie szczerze: ile można ciągle żyć na rachunku rodziców? - wskazuje Twardosz.
To wszystko nie rozpoczęło się parę miesięcy temu, ani nawet w momencie, gdy po dobrym występie sztafety na MŚ w Seefeld w zeszłym roku karierę kończył Paweł Słowiok. - To już było pokłosie całości. Chłopaki mieli problem ze swoim utrzymaniem i podjęciem motywacyjnych decyzji. Paweł dobrze sprawuje się jako trener. Może brakowało trochę jasnego celu i drogi do tego, jak go osiągnąć. Jeżeli nie wchodzi się do "20" w Pucharze Świata to tych środków jest zdecydowanie mniej. My jako podstawę rozwoju stawiamy trenerów i chcemy mieć tu duże podwaliny, przekonywać zawodników kończących kariery, a w klubach dalej uruchamiać sekcje kombinacji. Pytanie, w jakim kierunku zmierza też kombinacja na świecie. Podnoszone są głosy, czy warto ją w ogóle kontynuować - wskazuje Jan Winkiel.
Problemem polskich zawodników jest także mała szansa na mierzenie się z rywalami międzynarodowej czołówki w ich kategoriach wiekowych. - Są inne zasady dotyczące roczników w Alpen Cupach. Dyrektor PŚ Lasse Ottesen mówił mi, że załatwi polskim juniorom wstęp do rywalizacji w zawodach, jeśli zobaczy Szczepana Kupczaka w trakcie konkursu na antenie Eurosportu. Wysłałem mu zdjęcie, ale do dziś nie ma żadnej reakcji - opowiada sekretarz generalny PZN.
- Z FIS rozmawialiśmy o tym, jak uatrakcyjnić produkt, jakim teraz jest kombinacja. Tu głównym problemem jest przekazywanie tego w telewizji. Przekaz nie jest atrakcyjny choćby ze względu na godziny. Tym bardziej to nie ma prawa funkcjonować oddzielnie, bo ceny organizacji takich zawodów są bardzo wysokie. Coraz mniej krajów na to stać, a jeśli trasa biegowa nie jest połączona bezpośrednio ze skocznią, to mówimy o kwotach od setek tysięcy do milionów - twierdzi Winkiel.
A czy stać na nie Polskę? Wspomniany Ottesen w rozmowie ze sportsinwinter.pl rozmarzony mówił o rozmowach na temat zawodów w Zakopanem. - Mamy świetną współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim i pracujemy nad długoterminowym planem przywrócenia Pucharu Świata w kombinacji norweskiej do waszego kraju. Pierwszym krokiem są MŚJ 2021 w Zakopanem, które rozpoczną ten plan - podkreślił dyrektor Pucharu Świata w kombinacji norweskiej.
Miliony złotych na organizację PŚ w kombinacji miała też przeznaczyć Wisła. Pieniądze proponował burmistrz miasta. - Dwa lata temu odbywało się takie seminarium z udziałem Ottesena, mnie, czy sztabu organizacyjnego. Rozmawialiśmy o tym, czy mogłoby się to odbyć. Ale to było w czasie, gdy polska kadra wyglądała też trochę inaczej - mówi nam Andrzej Wąsowicz, prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. - Do takich zawodów najpierw musielibyśmy mieć zawodników na pewnym poziomie, a ich wtedy też jeszcze nie było - przyznaje Winkiel.
Wiele osób wciąż nie rozumie, dlaczego Polskę rok temu opuścił Danny Winkelmann. "Stanowił chyba najciekawszą i największą postać ostatnich lat w naszej kadrze"; "Sporo nas uczył, miał wizję, ale nie było mu po drodze z polskim związkiem" - mówią zawodnicy. Kadrę po nim objął Tomasz Pochwała, który jednak nie poradził sobie z zadaniem. Został zwolniony, a PZN wciąż nie zatrudnił nowego trenera kombinatorów. - Mamy trzy opcje zagraniczne. Z kimkolwiek z nich byśmy się porozumieli, na pewno zrobimy to w formie umowy do igrzysk olimpijskich w Pekinie. To trzy nazwiska z różnych okresów ich kariery trenerskiej: jeden dopiero ją zaczyna, drugi ma ugruntowaną pozycję w świecie tej dyscypliny, a ostatni jest w fazie końcowej - opisywał nam niedawno sekretarz generalny PZN. Przez epidemię koronawirusa wciąż nie można się jednak porozumieć z żadnym z kandydatów ani zaprosić go ich do Polski - mówił niedawno Winkiel. Do dziś niewiele się zmieniło.
W takiej sytuacji kadrę do okresu przygotowawczego mają doprowadzić Mateja i Hluchnik. Czy mogłoby tak zostać na stałe? Winkiel nie zaprzecza, ale nie może też na ten moment potwierdzić. A Mateja nie widzi się w roli pierwszego trenera. - Nie wiem jeszcze nawet, czy zostanę w sztabie - mówi były skoczek. - Mam inne propozycje i się nad nimi zastanawiam. Moja obecna rola jest na pewno tymczasowa - zaznacza.
Polska kombinacja norweska w tak złym stanie dawno już nie była, a koniec kariery tak wielu zawodników wywołał w niej spore trzęsienie ziemi. Związek twierdzi, że będzie ją ratował, chociaż za chwilę może nie być czego. Ta dyscyplina niknie na naszych oczach.
Przeczytaj także:
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a