Najgorsze dopingowe tłumaczenia sportowców. Seks oralny, 40 zjedzonych cielaków. Dziennie
Wpadki dopingowe w sporcie zdarzają się ciągle. I ciągle zdarzają się tłumaczenia sportowców. Oto najgłupsze, najabsurdalniejsze i najgorsze tłumaczenia:
Czeski tenisista Petr Korda w 1998 roku wygrał Australian Open i był sklasyfikowany na drugim miejscu w rankingu ATP. Podczas Wimbledonu doszedł do ćwierćfinału, niestety cieniem na tych sukcesach położyła się dyskwalifikacja po wykryciu w organizmie zawodnika ilości nandrolonu. Korda bronił się, twierdząc że to wszystko przez spożywanie skażonej cielęciny. Jak obliczono, żeby wchłonąć tyle niedozwolonej substancji musiałby on jeść 40 całych cielaków, codziennie przez 20 lat.
W 2005 roku u kolarza Tylera Hamiltona znaleziono ślady dopingu krwi. Kolarz tłumaczył się tym, że nie zrobił nic złego, a cudza krew pochodzi od brata bliźniaka, którego wchłonął jeszcze w macicy i którego ślady utrzymały się w jego ciele przez ponad 30 lat.
W roku 1998 amerykański sprinter Dennis Mitchell, członek złotej sztafety 4x100 metrów z MŚ 1991 i 1993 oraz IO 1992 wpadł na podwyższonym poziomie testosteronu. Skąd u niego taki wynik? Tłumaczył się, że w dzień przed testem wypił pięć piw i odbył cztery stosunki ze swoją żoną.
Napastnik Milanu Marco Borriello został w grudniu 2006 roku zawieszony na trzy miesiące, po tym jak wykazano niezbicie, że używał sterydów. Piłkarz nie zaprzeczał, a nawet z pewnego rodzaju dumą mówił, że to wszystko przez maść, którą wtarł sobie w penisa. A wszystko to podczas nocnych igraszek ze swoją narzeczoną Belen Rodriguez.
Nandrolon, tak samo jak u Kordy, a swego czasu również całego zastępu futbolowych gwiazd (Jaap Stam, Edgar Davids, Frank de Boer, Christophe Dugarry, Fernando Couto, Josep Guardiola - w 2007 oczyszczony z zarzutów) wykryto także u hiszpańskiego chodziarza Daniela Plazy, mistrza olimpijskiego z Barcelony. Chodziarz tłumaczył się tym, że hormon znalazł się w jego ciele przechodząc na niego z jego ciężarnej żony, z którą uprawiał seks oralny.
Z kolei bułgarska tenisistka Sesil Karatanczewa podwyższony poziom tegoż samego nandrolonu zrzucała na ciążę, która przeszła na nią z woli sił wyższych. Nie przewidziała tego, że dość łatwo będzie wykazać, iż w ciąży w istocie wcale nie jest.
Kolarz Adri van der Poel wpadł w roku 1983 naszprycowany strychniną, która owszem, jest trucizną, ale w małych dawkach może być również stosowana jako stymulant. Winą obarczył swojego wuja, hodującego gołębie w celach wyścigowych i podającego im ten środek, a także ciasto z wujowych ptaków, które zjadł u niego przed kontrolą antydopingową.
Tenisista Richard Gasquet podczas turnieju na Florydzie został przyłapany ze śladami kokainy w pobranych od niego próbkach. Wytłumaczył się pocałunkiem w nocnym klubie z dziewczyną, która dosłownie chwilę wcześniej zażyła narkotyk. Pozwolono mu grać dalej.
Javier Sotomayor, słynny skoczek wzwyż, został przyłapany na dopingu na Igrzyskach Panamerykańskich w 1999 i pozbawiony złotego medalu za używanie kokainy, o wszystko oskarżył mafię amerykańskich Kubańczyków. Która zresztą biały proszek dosypała mu do czegoś rękoma CIA.
Podczas MŚ kobiet w piłce nożnej w 2011 roku pięć północnokoreańskich piłkarek zostało złapanych na dopingu. Trener nie zaprzeczał, przyznając się do podawania swoim zawodniczkom specyfików ze składem opartym o gruczoły piżmowca. Uparcie twierdził jednak, że była to siła wyższa, musiał bowiem jakoś pomóc piłkarkom, które zostały trafione piorunem podczas treningu.
Polski hokeista Jarosław Morawiecki podczas ZIO w Calgary udał się wraz z resztą reprezentacji na kolację organizowaną przez Polonię kanadyjską. Tam zjadł barszcz. Tak przynajmniej Morawiecki tłumaczył się po przyłapaniu na dopingu po wygranym 6:2 spotkaniu z Francją. Ksywy ''Barszczyk'' nie pozbył się już do końca swojej kariery.