1. Norwegia 1087,3 pkt
2. Niemcy 1065,3
3. Polska 1041,7
Takie wyniki miałby konkurs drużynowy, gdyby uwzględnione zostały noty zdobyte przez skoczków z poszczególnych krajów w sobotnich zawodach indywidualnych. Wtedy wygrał Kamil Stoch, zdobywając swoje trzecie olimpijskie złoto w karierze. Czy w poniedziałek ma szanse na czwarte, a pierwsze w drużynie?
Powyższa strata do najrówniejszych w tym sezonie Norwegów jest duża. Robert Johansson, Daniel Andre Tande, Johann Andre Forfang i Andreas Stjernen są bardzo mocni, w sobotę zajęli kolejno miejsca: trzecie, czwarte, piąte i ósme. Johansson zdobył już w Korei dwa brązowe medale, Forfang ma srebro ze skoczni normalnej, a jako drużyna norweska "czwórka" wygrała tej zimy cztery z pięciu konkursów - trzy w Pucharze Świata i ten na razie najważniejszy, na mistrzostwach świata w lotach.
Norwegia nie wygrała tylko trzy tygodnie temu w Zakopanem, w ostatniej przedolimpijskiej próbie. Tam podopieczni Alexandra Stoeckla startowali bez chorego Tandego. Ale chyba i z nim w składzie mieliby problem, żeby zagrozić Polakom. Do drugich Niemców stracili niewiele - 12,1 pkt - ale do zwycięzców już naprawdę sporo - 36,8 pkt. Oczywiście w Zakopanem mieliśmy przewagi, których w Pjongczangu nie mamy - wsparcie kibiców, skocznię, którą dobrze znamy.
Ale na przykład warunki pogodowe były podobne. Tam lekko wiało z tyłu, w poniedziałek w Korei jest prawie bezwietrznie. Dobrze dla nas, gorzej dla Norwegów, którzy najmocniejsi są wtedy, kiedy wieje z przodu. Jednak skupić trzeba się nie na wszystkim, co skokom towarzyszy, tylko właśnie na samych skokach. Na Wielkiej Krokwi Polska była nie do pokonania, bo każdy jej zawodnik wykonał świetną pracę. Indywidualnie Stoch miał najlepszy wynik, Hula był trzeci, a Kubacki i Kot uzyskali ten sam rezultat i podzielili dziewiątą pozycję w takim nieoficjalnym zestawieniu. Czyli tam nasi skakali jeszcze lepiej niż Norwegowie skaczą w Pjongczangu.
Ale i na igrzyskach nasza czwórka na medal pokazuje, że ma potencjał nawet na złoto. Weźmy pierwszą serię sobotniego konkursu. Stoch po niej prowadził, Kubacki był piąty i tracił tylko 1,4 pkt do podium, Hula zajmował 12., a Kot 17. miejsce. Łącznie nasza "czwórka" zgromadziła wtedy 536,6 pkt i była najlepsza - o 2,6 pkt lepsza od Norwegów i o 8,1 pkt od Niemców. Jeśli już w Pjongczangu ktokolwiek przeskakuje drużynowo Norwegów, to robią to Polacy. Skakanie na dużym obiekcie zaczęło się w środę. W sumie zebrało się osiem takich serii, w których wystartowali wszyscy najlepsi zawodnicy. Oto wyniki:
Środa, I trening:
1. Polska 238 pkt
2. Niemcy 215,7
3. Norwegia 215,3
Środa, II trening:
1. Norwegia 271
2. Niemcy 254,5
3. Polska 239,6
Środa, III trening:
1. Norwegia 306,2
2. Słowenia 287,7
3. Polska 286,3
Piątek, seria próbna przed kwalifikacjami:
1. Norwegia 283,7
2. Niemcy 246,4
3. Polska 245,7
Piątek, kwalifikacje:
1. Norwegia 497,3
2. Niemcy 485,2
3. Polska 475,5
Sobota, seria próbna przed konkursem:
1. Norwegia 347,3
2. Niemcy 319,6
3. Polska 318,3
Sobota, I seria konkursowa:
1. Polska 536,6
2. Norwegia 534
3. Niemcy 528,5
Sobota, II seria konkursowa:
1. Norwegia 553,3
2. Niemcy 536,8
3. Polska 505,1
Wnioski? Głównym kandydatem do złota muszą być Norwegowie, którzy wygrali sześć serii, a po jednej kończyli na drugim i trzecim miejscu. Polsce i Niemcom nikt nie powinien przeszkodzić w walce o srebro, skoro nasi skoczkowie wygrali dwie serie, a sześć skończyli na trzeciej pozycji, natomiast zawodnicy Wernera Schuestera sześć razy byli drudzy, raz trzeci i raz nie zmieścili się w "trójce", wpuszczając do niej Słoweńców.
Stabilne warunki wietrzne, forma również stabilna, a do tego już duże doświadczenie, umiejętność radzenia sobie ze stresem w jednak specyficznej rywalizacji drużynowej - to wszystko "skazuje" Polskę na medal. A na ten olimpijski krążek podopieczni Horngachera zasługują jak nikt inny.
Od grudnia 2016 roku, czyli w ciągu zaledwie 15 miesięcy, oni stanęli na podium aż 11 z 12 rozegranych "drużynówek". Liczymy konkursy pucharowe i z imprez mistrzowskich, czyli ubiegłorocznych MŚ w Lahti i tegorocznych MŚ w lotach w Oberstdorfie. Liczby imponowałyby jeszcze bardziej, gdyby nie pech z Kuusamo. Pod koniec listopada Polacy zajęli tam dopiero szóste miejsce, bo na ich notę złożyły się punkty tylko za siedem skoków. Stało się tak, ponieważ do startu w pierwszej serii nie został dopuszczony Piotr Żyła, którego kombinezon uznano za nieprzepisowy.
Polska 4-4-3, w tym złoto MŚ i brąz MŚ w lotach
Norwegia 6-1-1, w tym srebro MŚ i złoto MŚ w lotach
Niemcy 1-5-2, na imprezach mistrzowskich bez medali
Tak przedstawia się dorobek najlepszych obecnie drużyn w dwóch ostatnich sezonach. Bierzemy pod uwagę tylko dwa ostatnie sezony, bo Polska dopiero od tego czasu zalicza się do najlepszych. Przed przyjściem Horngachera nigdy nie wygraliśmy konkursu drużynowego. I nigdy nie zdobyliśmy olimpijskiego medalu w takiej rywalizacji. Pora na pierwszy, oby z jak najcenniejszego kruszcu.