Pjongczang 2018. Nie tylko Weronika Nowakowska. Inni polscy olimpijczycy też odpowiadają hejterom: "Spójrzmy na Czechów, oni potrafią szanować sportowców"

"W du... byliście i gó... widzieliście - powiedziała biatlonistka Weronika Nowakowska, odpowiadając na zarzuty internautów, że na igrzyska pojechała na wycieczkę. Pozostali polscy olimpijczycy z Pjongczangu również zabrali głos w związku ze zmasowaną krytyki.

Brak medali (z wyjątkiem Kamila Stocha, który w sobotę wygrał konkurs na dużej skoczni) oraz odległe miejsca w innych dyscyplinach na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu sprawiły, że w internecie przelewa się fala hejtu na naszych sportowców. Internauci nie szczędzą krytyki polskim zawodnikom. Najczęściej w niewybrednych słowach zarzucają im brak odpowiedniego przygotowania, ambicji oraz to, że do Korei Południowej wybrali się uprawiać "olimpijską turystykę".

Mocne słowa Weroniki Nowakowskiej

"W du... byliście i gó... widzieliście - powiedziała biatlonistka Weronika Nowakowska, odpowiadając na swoim instagramie na zarzuty internautów.

W kolejnej relacji dodała: - Brzydko powiedziałam dzisiaj na Instastory, bo dosyć mam tej politycznej poprawności, kiedy niektórzy plują na nas aż do przesady. Spodziewałam się tak naprawdę kolejnej fali hejtu, a tu brawa, oklaski, gratulacje. I jeszcze chciałam wam powiedzieć kochani, bo jesteście kochani, że trawię, już prawie przetrawiłam, mam się dobrze, przygotowuję się do sztafety i jeszcze walczymy, jeszcze Polska nie zginęła.

"Czesi cenią każdego reprezentanta, my tylko mistrzów"

W ostatnich dniach igrzysk olimpijskich dostawało się nie tylko biatlonistkom, ale praktycznie wszystkim zawodnikom z innych dyscyplin.

- "Wycieczkowicze"? Cóż, smutno się robi. Bardzo krzywdzące są dla nas takie opinie. Skoro tak podchodzimy do tematu, to zadam w związku z tym filozoficzne pytanie: jaki jest sens istnienia człowieka na Ziemi? Przecież nie każdy jest wybitny pod względem fizycznym i umysłowym. Do Pjongczangu przyjechaliśmy reprezentować nasz kraj, i to najlepiej jak tylko potrafimy. Jesteśmy wyselekcjonowaną grupą najlepszych polskich sportowców. Aby jechać na tak prestiżową imprezę musisz być najlepszy w kraju i przynajmniej pukać do światowej czołówki - mówi Mateusz Ligocki, jedyny polski snowboardzista w Pjongczangu, który czterokrotnie startował na igrzyskach olimpijskich.  - Nawet sportowcy, którzy na igrzyskach zajmują ostatnie miejsce, w ogromnym stopniu przyczyniają się do promocji naszego kraju, a to jest przecież kwintesencja igrzysk. Świetne podejście mają czescy kibice i dziennikarze. U nich każdy sportowiec jest szanowany. Nawet jak ktoś zajmie odległe miejsce, ale dał z siebie wszystko, to jest zapraszany do wywiadów. Nikt mu nie wytyka błędów, nie dobija go jeszcze bardziej, ale pyta o miłe wspomnienia i zdobyte kolejne cenne doświadczenie. U nich ceni się każdego olimpijczyka, u nas tylko mistrzów - mówi Mateusz Ligocki, który zajął 20. miejsce w snowcrossie.

11.02.2018, Pjongczang, Mateusz Sochowicz na mecie. 11.02.2018, Pjongczang, Mateusz Sochowicz na mecie. Fot. Andy Wong / AP Photo

"Żal człowieka ogarnia"

Do ostatniej lawiny hejtu na polskich zimowych sportowców odniósł się również saneczkarz Mateusz Sochowicz. - Mocno nas dotykają takie opinie. Wierzcie nam, każdy tutaj stara się zrobić jak najlepszy wynik. Dajemy z siebie wszystko, żeby godnie reprezentować naszych rodaków. Niestety, kiedy czytamy później tego typu komentarze, to żal ogarnia człowieka, ale co zrobić? Musimy się z tym pogodzić i robić swoje. Zapewniam, że nie przyjechaliśmy na wycieczkę. Dla każdego sportowca igrzyska olimpijskie to najważniejszy start w karierze i spełnienie marzeń. Nikt tu nie wysyła nas za ładny uśmiech, ale jest to efekt ciężkiej pracy, jaką musieliśmy wykonać, żeby się w ogóle tutaj zakwalifikować - opowiada Sochowicz.  

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.