- Jestem taką trochę niespodzianką głównych imprez. Chciałabym tu jeszcze coś pokazać, w tych - mówiła za metą biegu na 15 km Monika Hojnisz, nawiązując do brązowego medalu mistrzostw świata sprzed pięciu lat. W Pjongczangu zajęła w czwartek szóste miejsce. Czyli na razie, nie licząc skoczków, najwyższe w polskiej kadrze na igrzyska w Korei. Była po ostatnim strzelaniu czwarta. - Ale wiedziałam, że nie skończę na tym miejscu, bo za mną były jeszcze mocne zawodniczki.
- Biorąc pod uwagę jak się ostatnio prezentowałam i jak wypadałam na strzelnicy, to było bardzo dobrze. Po każdym dotychczasowym biegu tutaj miałam poczucie, że nie pobiegłam na 100 procent. Nie wiem, dlaczego. Teraz też właściwie nie było 100 procent, bo nie było strzelania na zero (jedno pudło - red.). Ale wynik był dobry. Ja zawsze startuję z jakąś rezerwą, może nie powinnam tego mówić. Zaczynam asekuracyjnie.
Trasa jest trudna, trzeba dobrze rozłożyć siły żeby nie umrzeć. Do tego śnieg w różnych miejscach trasy jest inny i trzeba mądrze dobrać smarowanie. Wiatr już dziś tak nie przeszkadzał na strzelnicy. Ja ostatnio sobie nie radzę ze strzelaniem stojąc. Głowa mi podpowiada, że tego nie potrafię. Dziś to wymęczyłam, z jedną pomyłką. Igrzyska zaczęły się dla nas źle, ale zapewniam, że nikt tu na wycieczkę nie przyjechał, jak mówią kibice przed telewizorem. No czasem nie wychodzi. Dziś było więcej szczęścia i mam nadzieję że to szczęście będzie się nas jeszcze trzymać do końca igrzysk - mówi Hojnisz.
Na razie nie ma jeszcze oficjalnej listy zakwalifikowanych do biegu masowego, ostatniego indywidualnego w igrzyskach. Szansę na awans mają z polskiej kadry właśnie Monika Hojnisz i Weronika Nowakowska, w czwartek 21., mimo znakomitego początku biegu.
- Teraz będzie: szkoda, szkoda, szkoda. Ale ja się cieszę, że dziś przynajmniej były takie emocje. O to w sporcie chodzi - mówi Nowakowska, którą miejsca w czołówce pozbawiły pudła na początku czwartego strzelania.
- Pierwsze dwa wyścigi w Pjongczangu to był koszmar, dopiero teraz miałam namiastkę tego, co naprawdę potrafię. Dzięki ociepleniu czułam się dużo lepiej. Szło dobrze i emocje wzięły górę. Dostałam chyba taki wyrzut adrenaliny i nie zapanowałam nad tym. Na minutę, dwie, straciłam koncentrację. To moja podświadomość chyba zareagowała: może być pięknie! No i drogo mnie to kosztowało. A już po tych dwóch pudłach pomyślałam: nogi nie trzęście się, trzeba przypilnować jeszcze tych ostatnich trzech strzałów.
Sport.pl