Pjongczang 2018. Spór "winna Kowalczyk czy Oestberg?" przysłonił ważny fakt: za tym zakrętem nie czekał żaden medal

Na pożegnalnym seansie w Pjongczangu puścili Justynie Kowalczyk ten sam film o sprincie co zwykle w wielkich imprezach: sił jest dość, tylko coś cały czas staje na drodze. Taki urok tego biegu.
Justyna Kowalczyk w sztafecie Justyna Kowalczyk w sztafecie MATTHIAS SCHRADER/AP

Jean Paul Sartre powiedział kiedyś, że w piłce nożnej wszystko komplikuje obecność przeciwnej drużyny. I to całkiem pasuje do wyścigu z Pjongczangu i wielu innych sprintów w karierze Justyny Kowalczyk. Zresztą ona sama powiedziała to swoimi słowami już dawno temu: że byłaby najszczęśliwsza, gdyby biegi narciarskie polegały tylko na tym, żeby każdy pokazywał ile ma sił i szybkości, każdy miał własny tor jak w pływaniu i nie trzeba było walczyć o pozycję.

Sympatia bez wzajemności

Powiedziała to oczywiście z lekkim przymrużeniem oka. Ale konieczność przepychania się w lepsze miejsca, pojedynkowania o lepsze tory frustrowała ją jak najbardziej na serio. Skłaniała do złych decyzji, albo do ustąpienia, gdy tylko rywalka była bardziej zdeterminowana. W biegach długich, gdy jest forma, to zawsze jest czas, żeby błąd nadrobić. A w sprincie tylko przy wystrzałowej formie. Justyna przez lata stresowała się i narzekała, mówiła o torze dla każdego, ale była zbyt szybka, by się na sprinty obrażać. Zresztą, chyba je nawet dość lubi. Inna sprawa, że one w najważniejszych chwilach tej sympatii nie odwzajemniały. Zreguły działo się w nich wtedy coś przykrego. Zaczynając od mistrzostw świata w Sapporo w 2007, przez Val di Fiemme 2013, Falun 2015, po Pjongczang.

Żeby polskie biegi tylko taki problem miały przez następnych 10 lat

Szkoda, ale też nie ma co dramatyzować. Odwzajemniały uczucia biegi długie: cztery razy w igrzyskach, siedem razy w mistrzostwach świata. Żeby polskie biegi przez następnych 10 lat miały tylko takie problemy jak kilka bezmedalowych sprintów mimo niezłej formy.

Można się o końcówkę ćwierćfinału długo kłócić: rację ma Justyna Kowalczyk, czy Ingvild Flugstad Oestberg. Justyna była wściekła, że na zjeżdżanie przed nią uparł się ktoś, kto tego dnia źle zjeżdżał. I zepsuł plan trzymania się za Natalią Nieprajewą do mety. A Oestberg: że ona mimo słabo jadących nart obroniła się na zjeździe, najgorsze miała za sobą, a tu nagle wskakuje jej w tor ktoś, od kogo ona uważała się za szybszą na płaskim.

Do podium trzeba było więcej

Można się kłócić, ale szkoda energii. Sędziowie uznali, że nie ma powodu do kary. Sytuację widzieli dobrze, a kartek tego dnia nie żałowali (dostały je dwie rosyjskie finalistki). A za tym ostatnim zakrętem przed metą, w który obie chciały wejść z toru najbliżej wewnętrznej, nie czekał na żadną z nich medal. Obie na pewno były w formie na półfinał. Na finał być może, przy pomyślnych wiatrach. Do podium trzeba było we wtorek więcej. Stina Nilsson i Maiken Caspersen Falla jeździły w swojej lidze, zostawiły jeden wolny medal.

Młodzi się rozpychają. Może zacznie się rozpychać i Bury

Najszybsza była po niego Julia Biełorukowa. Gdyby nie ona, zrobiłaby to Nieprajewa. Wpadło do sprintów młode pokolenie i się rozpycha. Może się kiedyś rozepchnie i Kamil Bury. Chłopak, który najpierw miał do Pjongczangu jechać, potem nie jechać, sytuacja się zmieniała, aż w końcu pojechał. Nie robił medialnych awantur o to zamieszanie, na miejscu nie przepraszał że żyje, nie mówił sobie, że jeszcze ma czas, tylko wjechał do czołowej trzydziestki. I oby mu tak zostało.

"Coś tam narzekała. Ale nie bardzo mieliśmy czas słuchać"

Polskie biegi bardzo potrzebują wreszcie stanąć na drugiej nodze. Zwłaszcza że zaraz, wiele na to wskazuje, zabraknie tej pierwszej. Trudno sobie wyobrazić, że Justyna Kowalczyk będzie chciała dobiec do następnych igrzysk. Nietrudno sobie natomiast wyobrazić, że gdyby dobiegła, to nadal byłaby tam, w Pekinie, najlepsza z Polek. A świat będzie przyspieszał. - Co mówiła Oestberg o sytuacji z Justyną? No coś tam narzekała - mówił kolega z norweskiego "Aftenposten", poproszony o pomoc w ustaleniu ostatecznej wersji. - Ale prawdę mówiąc, nie bardzo mamy czas się tym zajmować, bo Klaebo właśnie zdobył złoty medal.

Więcej o:
Copyright © Agora SA