[MAJCHRZAK w PUNKT K #7] Thomas Morgenstern dla Sport.pl "Wellinger może zdobyć dwa złota"

Thomas Morgenstern zakończył sportową karierę niedługo po igrzyskach olimpijskich w Soczi. W rozmowie ze Sport.pl zdradza, że nie żałuje tej decyzji. Była gwiazda skoków zauważa, że Andreas Wellinger ma dużą szanse na podwójne na podwójne zwycięstwo. Morgenstern widzi jednak spore szanse na dla Kamila Stocha.
Puchar Świata w Zakopanem Puchar Świata w Zakopanem MATEUSZ SKWARCZEK

Thomas Morgenstern w swojej karierze zdobył trzy złote medale igrzysk olimpijskich, w tym jedno indywidualne zdobyte na igrzyskach w Turynie. Do tego osiągnięcia dołożył także dwa złota w konkursach drużynowych.

Niestety, przygotowania do kolejnych igrzysk w Soczi bardzo zakłócił mu niezwykle groźny upadek, którego Morgenstern doznał na skoczni w Bad Mitterndorf. Austriak robił jednak wszystko, by wrócić do zdrowia i zdążyć na igrzyska w 2014 roku. Morgenstern zdołał się wyleczyć, ale na igrzyskach był cieniem samego siebie, a w jego skokach było wiele niepewności i strachu przed kolejnymi wypadkami. Dwa miesiące później podjął decyzję o zakończeniu sportowej kariery.

Była gwiazda skoków opowiada nam o swoich wspomnieniach z igrzysk. Austriak wskazuje także faworyta najbliższego konkursu. Opowiada również o życiu na sportowej emeryturze.

Piotr Majchrzak: Za nami pierwszy konkurs olimpijski w Pjongczangu. Pojawiła się u pana mała zazdrość i smutek, że kariera sportowa to już przeszłość?

Thomas Morngenstern: Nie, wcale. Jestem bardzo szczęśliwy na emeryturze i przyznam szczerze, że uwielbiam oglądanie rywalizacji olimpijskiej z perspektywy kibica. Twierdzę jednak, że igrzyska to niesamowicie wielkie wydarzenie, które zawsze będzie miało szczególne miejsce w moim sercu.

Za nami rywalizacja na skoczni normalnej, ale pan chyba lepiej wspomina konkurs olimpijski na dużym obiekcie. Złoto na skoczni w Pragelato i zwycięstwo o zaledwie 0,1 pkt.

- Bardzo dobrze to pamiętam. Nie mógłbym o tym zapomnieć, ale nie wiem, czy to mój największy sukces. Każdy smakuje inaczej, ale wygranie złota igrzysk postawiłbym na jednej półce obok zwycięstw w klasyfikacji generalnej Pucharze Świata i w Turnieju Czterech Skoczni.

Wspominam o 0,1 pkt, bo wtedy w Pragelato stoczył pan niemal bratobójczy pojedynek z Andreasem Koflerem. Nie było żadnych niesnasek w drużynie? Kofler musiał być bardzo rozczarowany, że tak mało zabrakło.

- Doskonale pamiętam, że obaj byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Andreas jest moim dobrym przyjacielem, a my w rzeczywistości byliśmy wówczas współlokatorami. Nasza rywalizacja przebiegała bardzo dobrze dla nas obu i uważam, że popychaliśmy się nawzajem, aby być jeszcze lepszymi. To nas nakręcało, ale nie powodowało żadnych kłótni między nami. Nasze medale także świętowaliśmy jak przyjaciele.

Cztery lata później w Vancouver było gorzej. Pana skoki nie były jednak złe, ale mimo to nie udało się zdobyć żadnego indywidualnego medalu, a dwa brązy zgarnął wtedy Gregor Schlierenzauer.

- Właściwie bardzo trudno to opisać. Może właśnie dlatego igrzyska są tak wyjątkowe. Czasem możesz się do nich bardzo dobrze przygotować, ale nie wszystko da się zaplanować, a wydarzyć może się wiele. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie skakałem źle, ale nie miałem wtedy wystarczająco dużo szczęścia, by znowu wygrywać.

Wtedy Simon Ammann zachwycił nowymi wiązaniami. Myśli pan, że w tym roku też ktoś wyciągnie asa z rękawa? Na razie nowe buty wyciągnęli tylko Polacy.

- Sam chciałbym to wiedzieć. Będziemy musieli jednak zaczekać do końca. Jestem ciekawy, co skoczkowie mają pochowane w szafach.

Teraz też wielu skoczków może mówić o braku szczęścia na igrzyskach, bo w pierwszym konkursie mieliśmy sporą loterię. Z drugiej strony Wellinger wygrał absolutnie zasłużenie. Powtórzy wyczyn Stocha i Ammanna z poprzednich igrzysk? Szanse są chyba spore.

Oczywiście Wellinger ma teraz dużą szansę na wygranie obu konkursów. Jest w doskonałej sytuacji i formie, ale na tych igrzyskach dowiedzieliśmy się, że warunki pogodowe są bardzo trudne i nie będzie łatwo o powtórzenie tego osiągnięcia.

Jak nie Wellinger, to kto?

Spodziewam się, że Stoch, Tande, Freitag i Forfang znów będą szukać okazji do medalu. Mogę mieć nadzieję, że Austriacy dołączą do czołówki. Oni wszyscy będa musieli jednak rzucić wyzwanię Wellingerowi.

W austirackich mediach można przeczytać bardzo negatywne komentarze na temat Heinza Kuttina. Austria zaliczyła teraz najgorszy olimpijski konkurs od wielu, ale pan go jednak broni.

- Niestety, stan naszego zespołu nie jest teraz najlepszy, ale nie sądzę, że jedynym winowajcą tej sytuacji jest Heinz Kuttin. Jest bardzo dużo czynników, które wpływają na możliwości sportowca i ważne jest, aby cały zespół pracował nad zmianami. Uważam jednak, że ci goście mają olbrzymi potencjał, żeby skakać dobrze. Nie można jeszcze wyrokować, nigdy nie wiadomo co przyniosą igrzyska

Kiedyś polscy kibice z zazdrością patrzyli na austriacki "dream team", ale teraz rolę się chyba odwróciły.

- To prawda, cały Wasz zespół prezentuje się bardzo dobrze i uważam, że nadal są wśród pretendentów do medalu. Jeśli chodzi o samego Kamila Stocha, to trzeba przyznać, że ma niesamowity sezon. Byłem bardzo szczęśliwy, gdy drugi raz w karierze wygrał Turniej Czterech Skoczni.

W czasie igrzysk staje się pan kibicem, ale chyba na brak zajęć też nie może pan narzekać. Co teraz zajmuje czas Thomasa Morgensterna?

- Uwielbiam spędzać czas z moją córką! Ona jest teraz dla mnie moim małym słońcem! Poza tym dużo  latam helikopterem, by przygotowywać się do nadchodzących zawodów. To, co zajmuje mi czas, to także nauka do mojej komercyjnej licencji na śmigłowce. Trzeba temu poświęcić sporo czasu, bo testy są trudne i jest ich sporo.


Sport.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.